Paweł Błęcki, Pająk VII, obiekt przygotowany na warsztatach w ramach rezydencji artystycznej w Galerii Miejskiej BWA w Bydgoszczy, 2019

W stronę utopii    

Obecny czas próby prowadzi nas ku wolności, jak zwykle – przez długą ciemność.

Pandemia i wymuszone przez nią wielkie zamknięcie i wielka izolacja złamały serca wielu artystek/artystów, kuratorek/kuratorów. Jestem jednym z nich!

Tegoroczna wiosna wystawiennicza i artystyczna zapowiadała się dla mnie fantastycznie, byłem pełen optymizmu i energii twórczej. Liczyłem na rewelacyjne otwarcia i wydarzenia, nad którymi miałem autentyczną przyjemność pracować od miesięcy. I nagle w marcu wszystko się załamało, świat wystaw zatrzymał się i zaczął odsuwać w coraz bardziej i bardziej odległą przyszłość.

Na początku myśleliśmy, że wszystko ponownie rozpocznie się od maja i przesunięcia będą tylko jednomiesięczne. Wirus ma jednak inne plany i niewiele już zależy od nas, jeśli chodzi o realną scenę artystyczną, a nie tę wirtualną, do której jesteśmy zmuszeni przenieść się obecnie. Obok złamanych serc równie tragiczne są puste kieszenie, i to nie tylko pojedynczych twórców, zależnych od pracy nad projektami (teraz odwołanymi), ale również instytucji wystawienniczych. Okazało się, że w związku z kryzysem nie tylko zdrowia, ale i finansów publicznych środki na kulturę są oczywiście ograniczane lub zupełnie ucinane, wstrzymywane do odwołania… Ufajmy, że zostaną one przesunięte na służbę zdrowia lub pomoc dla nagle bezrobotnych tysięcy obywateli. Efekt jest jednak jeden: stopniowo dochodzi do nas świadomość, że planowane na wiosnę i lato 2020 roku wystawy mogą zostać nie tylko odsunięte w nieokreśloną przyszłość, ale i zupełnie odwołane. Trudno w Polsce liczyć na wystarczające wsparcie dla sztuki i artystów w trudnych czasach, gdy przestrzeń publiczna, która jest przestrzenią i kultury, i oporu, opustoszała… Ponownie możemy z zazdrością spoglądać za zachodnią granicę, gdzie w Niemczech uruchomiono szczodre programy grantowe dla twórców. Jak wiadomo, kraj ten przeznaczy 50 miliardów euro na wsparcie sektora kultury w czasie pandemii. Żadne inne państwo nie jest tak szczodre dla sfery kultury.

Jak zatem rozwijać kulturę oporu i różnorodności w fizycznie zamkniętym kraju? Jak odnajdować radość i twórczość w czasach zarazy i nagłego autorytaryzmu? Jak się odrodzić w okresie izolacji, śmierci i choroby?

Gdzie jest ciemność, tam jest i światło, nie ma jednego bez drugiego. Tekst ten zaczynam pisać w dzień pełen radości. Dzisiaj – 20 kwietnia 2020 roku – otwarto parki, lasy i plaże, dotychczas bezsensownie lub raczej bezrozumnie zamknięte i monitorowane przez oddziały policji, zwykle zbawiennie niewidocznej. Pojawiło się światełko nadziei. Parki, lasy i plaże są cudowne, czy mieliśmy jednak tak intensywną świadomość ich niebiańskiej wspaniałości wcześniej, gdy stanowiły banalną codzienność? Już długo teraz do tej powszechności nie powrócą. Natura jest cudem, dostęp do niej – ekstazą, a odcięcie od niej – zbrodnią. Teraz rozumiemy to jak nigdy wcześniej.

W tym otwarciu jest metafora zmiany, na którą jesteśmy przygotowywani. Po okresie odebrania wolności, którego wciąż doświadczamy teraz, wartość wolności wzrośnie wielokrotnie! Po okresie wielkiego zamknięcia, gdy ono minie, staniemy się nowym pokoleniem umiłowania wolności. To ponowne odkrycie wolności będzie miało olbrzymie konsekwencje dla życia prywatnego i społecznego, dla kultury i polityki. Na pewne mechanizmy autorytaryzmu nie będzie już zgody, gdyż kojarzyć się będą ze znienawidzonym czasem epidemii i państwa policyjnego, które ona stworzyła.

Jakie ma to konsekwencje dla sztuki i kultury? Olbrzymie! Wyobraźmy sobie pierwsze wspólne wernisaże, wizyty w teatrze, w kinie, randki, seks, a przede wszystkim ekstazę uczestnictwa w protestach i demonstracjach politycznych, w których teraz nie możemy uczestniczyć pomimo planów „zbrodniczych” eksperymentów rządu na zdrowiu kobiet i młodzieży, w nowo rozważanych projektach przeciwko prawu do aborcji i prawu do edukacji seksualnej. Być może ta energia wolności, teraz blokowanej, stworzy nową cywilizację i tożsamości. Dla tych, którzy przeżyją…? Przyszłość jednak nigdy nie należy do wszystkich.

Również w sztuce wartość wolności, jej ekspresji i testowania wzrośnie wielokrotnie. Zapaść finansowa państwa będzie miała wiele negatywnych konsekwencji, pieniędzy na kulturę może być jeszcze mniej, jest jednak możliwe, że pojawi się jakaś genialna osoba lub ktoś z fantastycznym pomysłem, jak w końcu chociaż częściowo uwolnić sferę twórczości, przemysł kreatywny od administracji kultury, od rzeszy rad i komisji urzędników i urzędniczek. Może pojawi się na nowej fali zubożenia i wyzwolenia ktoś, kto wskaże również drogę wolności, otworzy okno lub nawet drzwi, na które staliśmy się już niewidomi? Może pojawi się chociaż przesmyk w murze kultury administracyjnych pozwoleń i kompromisów, która się wyczerpie, nie będzie miała nam do zaoferowania nic poza pogłębiającą się biedą, kojarząc się jedynie z państwem policyjnym czasów epidemii.

Wiem, że to dziwne marzenie i problematyczna utopia w okresie, gdy walczymy o pomoc państwa dla rzeszy ludzi pozbawionych przez wirusa pracy, wśród których jest też wiele artystek i artystów. Spokojnie! Nie kwestionuję tutaj konieczności wydawania pieniędzy publicznych na kulturę. Wręcz przeciwnie, nie liczę również na siły rynkowe, gdyż to niewielki margines. Dostrzegam jednak, że w wielu krajach autorytarnych, w tzw. liberalnych demokracjach, również w Polsce, cena, jaką trzeba często zapłacić za te mierne pieniądze, czasami jest zbyt duża i graniczy ze zniewoleniem człowieka i ludzkiej kreatywności przez różne centralizujące „maszyny finansowo-ideologiczne”. Warto walczyć o środki publiczne na twórczość, szczególnie w czasach kryzysu, ale i czasami zastanowić się nad kosztami tego mechanizmu, który zamknął nasz horyzont wolności i pozbawia sztukę myślącego i wyobraźniowego wymiaru. Poza nielicznymi wyjątkami rewolucja toczyła się w ostatnich latach na ulicach, a nie w galeriach popadających w korzystną dla systemu alienację. Czas kwarantanny może się stać również okresem namysłu nad różnorodnymi formami naszego zamknięcia. Przez perspektywę jednego ograniczenia łatwiej jest rozpoznać inne. W pewnym zamknięciu żyjemy już od dawna.

Warto zatem pomarzyć o odmiennych rozwiązaniach dla kultury, o większej instytucjonalnej i finansowej różnorodności. Może pojawią się w sztuce nowe utopie i nadzieje oraz chociaż jedna (!), alternatywna droga, która otworzy nowy świat, tak jak we wszystkich okresach wielkich kryzysowych przełomów. Jest to utopia autentycznej kultury niezależnej od urzędników różnego szczebla. Taka niezależna kultura powinna się rozwijać w każdej demokracji, a już szczególnie tej nieliberalnej. W Polsce dotychczas największe jej przeczucie dawały projekty organizowane za pośrednictwem crowdfundingu. Zastanawiam się, czy niektóre strony internetowe i media społecznościowe, rynek sztuki i crowdfunding to jedyne drogi uniku przed kontrolą związaną z pieniędzmi publicznymi? Być może kryzys ekonomiczny po pandemii zmusi nas do szukania jeszcze innych rozwiązań i niezależnych przestrzeni?

Możliwe jest zatem, że na fali epidemii i jej wszelkich ograniczeń, gdy zacznie ona przemijać, pojawi się nowe umiłowanie wolności i kreatywności. Tragiczne przełomy często doprowadzały do radykalnych artystycznych zmian. Po I wojnie rozkwitał surrealizm, po II wojnie egzystencjalizm, a po epidemii AIDS lat 80. nowe rodzaje sztuki aktywistycznej, zaangażowanej społecznie i politycznie. To wszystko to najwartościowsze osiągnięcia kultury artystycznej i intelektualnej XX wieku. COVID-19 jako dramat początku XXI stulecia może otworzyć zupełnie nowe potencjalności myśli, słów i obrazów.

Jedną z jego oczywistych konsekwencji jest zwiększenie roli wirtualnej kultury artystycznej i wizualnej, czyli internet postrzega się jako globalną przestrzeń publiczną wystaw, muzeów, festiwali i koncertów; nasila się sieciowa konsumpcja i kreacja kultury. Nie jestem jednak pewien, czy jest to zjawisko nowe i wyłonione właśnie przez epidemię, czy raczej jedyne medium, na które teraz jesteśmy skazani, a więc jego rola wzrosła, stała się jeszcze bardziej widoczna. Przykładem może być zwiększenie znaczenia platformy Google Arts & Culture, zainicjowanej już w 2011 roku, a w pełni rozkwitającej obecnie, z coraz większą liczbą współpracujących muzeów. Jednak co najmniej od dwóch dekad dla wszystkich zainteresowanych sztuką w wymiarze międzynarodowym internet pełni podstawową funkcję edukacyjną i rozrywkową, dzięki niemu można było być wszędzie i przynajmniej na chwilę zajrzeć do odległych galerii, muzeów i audytoriów. Dwie dekady to jednak niewiele w historii cywilizacji. Być może w wyniku zamknięcia realnego świata przez koronawirus sieć globalna jako okno na kulturę planetarną i lokalną wejdzie na zupełnie nieznany dotąd poziom. Dojdzie w efekcie do nowej rewolucji świadomości medialnej.

Tymczasem epidemia rozbudza apokaliptyczne prognozy społeczne i ekonomiczne. Są one efektowne i wydają się prawdopodobne. Pesymizm jest racjonalny. Słyszy się głosy, że świat stanie się bardziej konserwatywny, zamknięty i zubożony. Nikt jednak nie zna przyszłości, stanowi ona opcję nieskończonych możliwości i wielu dróg rozwoju. Istnieje możliwość, że dojdzie do zmian, które w dłuższej perspektywie doprowadzą do czegoś pozytywnego. Przykładem może być kwestia nacjonalizmu, będącego obecnie naturalnym bratem choroby. Granice zostały zamknięte, powróciły państwa narodowe w Europie. Wydaje się, że wygrają argumenty, że w trudnych czasach możemy liczyć tylko na siebie, że gdyby nie globalizacja, wirus by się nie rozpowszechnił poza Wuhan, że projekty kosmopolityczne i unijne załamują się w momentach prawdziwej próby. Możliwa jest jednak inna interpretacja, zgodnie z którą postawione granice i egoistyczne narodowe priorytety będą nam się kojarzyły z czasem zamknięcia, izolacji, choroby i zagrożenia. Gdy ten czas minie, pozostaną złym wspomnieniem stanu patologicznego. Otwarcie i wymiana, przepływ – wartości międzynarodowe będą znakiem normalności i wyzwolenia. Ograniczone państwa narodowe i izolacjonizm zostaną skojarzone z chorobą, a nie ze zdrowiem; z okresem próby, a nie czasem szczęścia.

Dzięki obecnemu przymusowemu dystansowaniu pokolenia Polaków i Polek, które nie pamiętają PRL-u, zrozumieją, jakim ograniczeniem są zablokowane granice i odcięcie od Europy. Zamknięcie granic realnych i mentalnych jest uwięzieniem, trudno będzie pozostać obojętnym wobec tego typu nacjonalistycznych programów politycznych w przyszłości. Zamknięte granice są dokładnie tym, czym zamknięte lasy – zbrodnią na nieskończoności ludzkiego poczucia wolności i prawa do niej. Państwa autorytarne konsolidują się w czasie epidemii, czujemy to tu i teraz, ale to je też unicestwi, skojarzy na zawsze z chorobą i patologią! Wirus nie zabije demokracji, ale ją wzmocni, gdyż powrót demokracji będzie się wiązał z końcem plagi/autorytaryzmu.

Sztuka współczesna jako jedna z najbardziej międzynarodowych i otwartych form kultury, dzięki wolności od języków narodowych, ma szczególną rolę do odegrania. Po wielkim otwarciu nastąpi nowa potrzeba reprezentacji, wymiany doświadczeń i przeżyć. Izolacja wywołuje tęsknotę i pożądanie innego i innej. Artystyczna współpraca międzynarodowa może wybuchnąć na nową, niespotykaną skalę, chociażby po to, aby dzielić się przeżyciami z czasów kwarantanny i zagrożenia.

Na drugim biegunie, równie pozytywnym, wzrośnie rola lokalności i lokalnej kultury. Widzimy, jak dzisiaj postępuje pozytywny proces decentralizacji, który podważa rolę państwa, szczególnie tego nacjonalistycznego i autorytarnego, niedbającego o interesy zarówno wewnętrznego, jak i zewnętrznego innego i innej. W Polsce pandemii to samorządy oferują skuteczniejsze programy wsparcia twórców1. To nasze miasta są teraz naszymi państwami, na których możemy polegać i dzięki którym identyfikować się. Polska jako państwo nie zapewnia już od dawna identyfikacji wszystkim obywatelom i obywatelkom, wielu z nas silnie czuje się jednak związanymi ze społecznościami lokalnymi miejsc naszego zamieszkania. Nasilająca się emancypacja miast i ich władz może być kolejnym pozytywnym efektem obecnej chwili.

Anarchia lokalności jest podstawą demokracji liberalnej i lewicowej, koniecznym procesem różnicowania. Dzisiaj walka z epidemią opiera się w kraju przede wszystkim na pracy i trosce samorządów i mieszkańców, z którymi dzielimy nasze dzielnice, miasta, miasteczka i wsie. Podobnie bezcenna jest również lokalna kultura. Lokalna, czyli taka, która jest tworzona w miejscu, w którym mieszkamy. Bezpośrednio dostępna. Rola jej realności i konkretności, obecności performatywnej i materialnej, wzrasta także w kontekście otaczającej globalnej wirtualizacji. Również pod względem praktycznym projekty, które będą tworzone w czasie, gdy podróże są ograniczane, muszą i powinny polegać na lokalnej sile twórczej. Sztuka, która powstaje tu i teraz, poza totalitaryzmem egoistycznych stolic i pseudocentrów w zdecentralizowanym świecie, zasługuje na wsparcie, promocję i troskę ze strony lokalnych instytucji i stowarzyszeń. Czas pandemii w pełni akcentuje rolę lokalnej władzy i NGO-sów w trosce o dobro obywateli i obywatelek.

Dlatego tak konieczna i skuteczna w czasie epidemii jest opieka samorządów i wszelkich władz lokalnych nad niezależnymi twórczyniami i twórcami kultury, stabilny układ wsparcia dla nich. Mój głos za systemową pomocą finansową dla ludzi dotkniętych ekonomicznie pandemią, w tym artystek i artystów, nie jest sprzeczny z postulatem i nadzieją na powstanie autentycznej nowej sztuki niezależnej, ważny jest bowiem jak największy pluralizm rozwiązań i możliwości! Wszyscy czasami potrzebujemy pomocy w dźwiganiu ciężaru wolności.

Jaki jednak może być pozytywny wpływ epidemii na sztukę pod względem problemów, które ona będzie podejmować, jaki jest możliwy tematyczny, kreatywny wpływ wirusa? Dostrzegam tutaj trzy możliwości. Po pierwsze, nowy rodzaj dokumentalnego realizmu, figuracji, sztuki przedstawiającej, takiej, która próbuje odzwierciedlić, przekazać niezwykłą rzeczywistość czasu kwarantanny i pandemii, tej tzw. nowej normalności. Sztuka jako wizualna antropologia czasów koronawirusa, rejestrująca jego psychiczną i materialną realność; wygląd tej rzeczywistości i jej odczuwanie. Przykładem może być próba przekazania urbanistycznej pustki lub stanu psychicznego w państwie policyjnym, którego doświadczaliśmy, przeżycia tak niezwykłe jak lęk przed karą za wejście na plażę lub do parku. Jest to przy tym doświadczenie zarówno globalne, jak i najbardziej lokalne. Inny wielki temat to portrety twarzy w masce, zdystansowanych kontaktów międzyludzkich, pogłębionej erotycznej alienacji. Nowe możliwości ikonograficzne są nieograniczone, gdy sztuka jest zwierciadłem tego, co nas spotyka w czasach pandemii.

Po drugie, dostrzegam nowe możliwości dla związków pomiędzy sztuką i nauką, a szczególnie sztuką i medycyną, w tym również kwestią opieki medycznej, znajdującej się na granicy zjawisk społecznych, psychologicznych i naukowych. Sztuka dotycząca systemu medycznego i jego pracowników w czasach epidemii to wielki temat, który łączy różne poziomy, przynosząc emocjonalne, obrazowe i ideowe bogactwo. Jest to kwestia przepełniona treścią, oferując także artystkom i artystom znakomity materiał do badań, wzbogacając ich metodologię twórczą, poszerzając wiedzę.

Po trzecie, ciężar epidemii, jej poważne konsekwencje, zmuszają do powrotu do kwestii fundamentalnych, najważniejszych, dotykających podstaw egzystencji i doświadczeń, które są naprawdę ważne. Nie myślę tutaj tylko o śmierci i żałobie, ale również o samotności, o tęsknocie, przyjaźni, miłości, strachu, zagubieniu. Doświadczenia czasu pandemii i dystansowania inicjują fundamentalne przemyślenia, czasami przewartościowania i odkrycia. Wielu i wiele z nas zmuszonych jest do konfrontacji z głęboką alienacją, lękiem, z zagubieniem, z nowym egoizmem i nową solidarnością, nadzieją. Zejście do elementarnych emocji i przeżyć, także tych traumatycznych, oraz zagłębienie się w nie, są transformującym ciężarem, trudnym darem tego okresu. W sztuce, w twórczości może to zaowocować nowym nurtem refleksyjnym, poważnym podejściem do wypowiedzi artystycznej jako refleksji na temat fundamentów naszej egzystencji, ale też relacji ze światem natury i tajemniczymi siłami kierującymi istnieniem. Można to określić sztuką nowego egzystencjalizmu lub powrotem do wypowiedzi z poziomu greckiej tragedii, sztuce o naprawdę istotnych przeżyciach, wolnej od ironii, błahości i powierzchowności. Jest tak wiele sztuki współczesnej tworzonej bez wiedzy, zaangażowania, poznania, istotnych przemyśleń, głębi, z pustą łatwością i często pychą, pozbawionej jakiejkolwiek świadomości własnego ograniczenia i narcyzmu. Podejście do sztuki jako naprawdę ważnej w czasach gwałtownych przewartościowań, gdy wielu ludzi płaci tak wysoką cenę za przeżycie i istnienie, może być zbawienną przemianą dla jakości powstających materiałów artystycznych. Zatem NO MORE BULLSHIT ART (przynajmniej przez chwilę). Trzeba się ponownie naprawdę wysilić, są bowiem miliony codziennych rzeczy o wiele ważniejszych od sztuki, więc aby ona zaczęła naprawdę coś znaczyć, musi być wielka, zatem okupiona trudem, pracą i talentem.

Twórczość jest bardzo ważna. Sztuka ma w sobie nieokreśloną moc terapeutyczną, cała kultura może być terapeutyczna, dlatego będziemy jej potrzebować w nadchodzących czasach, które wymagają różnych narracji terapeutycznych. Sztuka może pełnić ważną i konstruktywną funkcję w budowie nowego świata po epidemii. Cieszę się, że żyję właśnie w tym przełomowym historycznym momencie i będę mógł się temu przyglądać i to współkształtować.

W stronę teraźniejszości

Jak każdy z nas, z izolacji obserwuję, co dzieje się w wielkim świecie sztuki i jego instytucjach w pierwszym okresie ich zamknięcia, który rozpoczął się w marcu i trwał do maja 2020. A dzieje się wiele, zarówno w sferze wirtualnych wystaw, udostępniania kolekcji online, wideooprowadzania muzealnego, artystycznych podcastów, jak i w obszarze refleksji o sztuce i jej przyszłości. Powtarzającym się i dotykającym wszystkich problemem jest kwestia odwołanych i przełożonych wystaw, od której zacząłem ten tekst. Wiosna i początek lata to okres otwierania wielu biennale i targów sztuki.

Według strony internetowej www.biennialfoundation.org z 43 zaplanowanych tego typu wielkich wystaw na rok 2020 około połowa została przełożona, najwcześniej na wrzesień, zwykle jednak na następny rok. Jeśli zatem wirus nam pozwoli, rok 2021 będzie niezwykle bogaty i ciekawy pod względem artystycznym. Kuratorzy i kuratorki pracują pełną parą ze swoich miejsc izolacji, planując przyszłość, nie jest bowiem łatwo otrząsnąć się z pracoholicznej frenezji świata sztuki. Trochę szkoda, bo wirus daje nam dobrą wymówkę, aby się zatrzymać i pomyśleć nad sensem tego wszystkiego…

Biennale i targi sztuki są z założenia kosmopolityczne i gromadzą masy ludzkie, największe odwiedza nawet około pół miliona widzów. Jest to trudne do zrealizowania w czasie ograniczenia podróży i przymusu dystansu społecznego. Pojawienie się olbrzymich wystaw może stanowić jednak pozytywny znak, że wychodzimy z najgorszego okresu kryzysu, nawet jeśli byłoby to tylko życzeniową iluzją. Biennale i targi są ważne ekonomicznie, generują pracę i zyski dla miast, w których się odbywają. Dlatego nie jest łatwo zrezygnować z tych dużych inicjatyw artystycznych i turystycznych, planuje się je teraz częściowo jako projekty w sieci lub próbne wersje organizowane tylko dla lokalnej publiczności.

Dlatego interesującym przykładem szczodrej kuratorskiej inicjatywy może być odbywające się od dziesięciu lat w Cincinnati FotoFocus Biennial, które miało zostać otwarte w październiku. Pomimo wciąż odległej daty organizatorzy zdecydowali się zrezygnować z wydarzenia w tym roku i przeznaczyć cały jego budżet (800 tysięcy dolarów) na granty dla indywidualnych artystów i małych instytucji artystycznych w stanie Ohio. Impreza ta ma regionalny charakter i jest rozproszona w wielu galeriach w mieście, część tych środków trafi właśnie do tegorocznych współpracowników i artystów FotoFocus, jednak bez konieczności realizowania wystaw. Są to pieniądze umożliwiające twórcom sztuki przetrwanie i działalność, rozumianą jako mały biznes2.

Ciekawy jest przypadek Triennale w Yokohamie, zaplanowanego już na początek lipca 2020 roku, które ma się odbyć właśnie ze względu na… terapeutyczny potencjał sztuki! Przywołuje się porównawczo edycję z 2011, która miała miejsce krótko po nuklearnym wycieku w Fukushimie, a cieszyła się dużą popularnością i była wielkim sukcesem. Ewidentnie Japończycy uważają, że po wielkim zagrożeniu ludzie chętnie zwracają się ku sztuce, która staje się pewnym symbolem… życia jako takiego!? Nie sądzę jednak, aby tego typu zachowania przekładały się na polskie społeczeństwo, gdzie raczej mierne zainteresowanie sztuką wskazywałoby, że już od dawna jesteśmy martwi. Czym bym się specjalnie nie zdziwił…

Równie ciekawy jest przypadek historycznego już biennale w Sāo Paulo, zainicjowanego w roku 1951. Zostało ono przełożone jedynie o miesiąc, na październik. Jego organizatorzy, kuratorem jest Włoch Jacopo Crivelli Visconti, uważają, że powinno się ono odbyć między innymi ze względu na leczniczy (!) potencjał tego popularnego wydarzenia, które odwiedza tysiące mieszkańców Sāo Paulo. Impreza ma być otwarta również jako manifestacja polityczna, przeciwko koronawirusowi i równie niebezpiecznemu, skrajnie prawicowemu aktualnemu prezydentowi Brazylii, Jairowi Bolsonaro. Jego programem jest bowiem między innymi wycięcie dżungli amazońskiej i wyniszczenie jej pierwotnych mieszkańców, jego rząd zasłynął także z polityki antykulturalnej, celowo zwróconej przeciwko sektorowi kultury. Jak widać, Brazylijczycy rozumieją, że propaganda narodowa kulturą nie jest! Rząd PiS-u i jego politykę często porównuje się do Węgier, ja dostrzegam jednak bliższe podobieństwa do modelu, który Bolsonaro usiłuje wprowadzić w Brazylii. Pewne podobieństwa w polityce wystawienniczej są uderzające, podobnie jak niszczenie lasów. Wyobraźmy sobie w Polsce organizację wielkiej i popularnej wystawy programowo zwróconej przeciwko antykulturalnej polityce państwa. Byłoby to niemożliwe, jako że wszelkie tego typu „biennale” musiałyby otrzymać część pieniędzy od MKiDN. Biennale w Sāo Paulo jest finansowane przez prywatną fundację. I tutaj właśnie powracają moje utopijne marzenia o jakiejś niezależnej, czyli autentycznej, kulturze. Bez niej sztuka współczesna zostanie wprowadzona w kanały tradycjonalizmu, niezależnie od tego, jakie współczesne media będzie stosowała.

W rozmowie z „The New York Timesem” globalni kuratorzy zaznaczają, że koronawirus doprowadzi do zmian w metodologii biennale, które i tak postępowały i są konieczne, gdyż system zaczynał się wyczerpywać. Crivelli Visconti mówi, że od dawna wszyscy zdawali sobie sprawę, że podróże trzeba ograniczyć, że jeździ się za dużo. Teraz jest jasne, że wiele spraw można załatwić, zobaczyć i wyłożyć on-line. Podobnie zrozumiano, że konieczny jest o wiele większy akcent na lokalność, lokalne źródła i publiczność, lokalność we wszystkim przy tego typu imprezach3. Ograniczenia czasu pandemii wymuszą zatem konieczne przemiany, które powinny pojawić się już wcześniej.

Rynek sztuki znalazł się natomiast w o wiele gorszej sytuacji niż największe biennale, które można po prostu przełożyć. Przewiduje się, że jedna trzecia galerii w ciągu dwóch lat po prostu zniknie z obiegu sztuki, przetrwają głównie te największe i najsławniejsze, typu Gagosian Hauser & Wirth, Pace czyDavid Zwirner, które działają na zasadzie globalnych korporacji, z lokalami w największych metropoliach. Małe i średnie galerie lokalne są zagrożone najbardziej, to bowiem „sklepy”, które muszą płacić za wynajem, opłacać pracowników itp. Jako część małego biznesu liczą zatem na wsparcie ze strony państwa, które jest zależne od kraju i raczej mierne – jak wiemy, Niemcy są wyjątkiem szczodrości. Ponadto, jeśli nawet pomoc nadejdzie, nie rozwiąże problemów na dłuższą metę, cały rok będzie bowiem trudny. Dodatkowo galerie utrzymują znaczący, acz niewidoczny układ wspomagający system sztuki. Są to firmy zajmujące się transportem i ramowaniem, ubezpieczaniem, obsługą techniczną, obsługą prawną, organizacją targów, konserwacją, no i wreszcie historycy sztuki zarabiający na rynku sztuki. Pracownicy wszystkich tych sektorów będą się zmagali z konsekwencjami kryzysu, artyści i artystki stanowią tylko wierzchołek góry lodowej. Dlatego galerie, aby przetrwać, muszą jednocześnie inwestować w nowe formy swojej wirtualnej obecności, nawet jeśli targi i sprzedaż on-line nigdy nie zastąpią tradycyjnej relacji między dealerem i klientem.

Wiosną odbywa się wiele targów sztuki, które generują największe zyski. Wszystkie zostały jednak odwołane. W Wiedniu zorganizowano w kwietniu jedynie wirtualne targi Not Cancelled, które wygenerowały pewien zysk dla uczestników. Wiele uwagi skupia również powołana w kwietniu David Zwirner’s Platform – rodzaj kolaboratywnej wirtualnej wystawy stworzonej przez tego wielkiego dystrybutora (mega-dealera). Swoją przestrzeń w sieci wykorzystuje on nie tylko po to, aby pokazywać własną ofertę, ale także udostępnia ją za darmo wybranym mniejszym i średnim galeriom, zapewniając im w ten sposób lepszą sieciową widoczność. Także 60 galerii z Los Angeles otworzyło swoją wspólną przestrzeń wirtualną – GalleryPlatform.LA4.

Galerie o różnych wielkościach współpracują, aby utrzymać się razem na powierzchni, jest to bowiem finansowy system naczyń połączonych, gdzie na fali zysku korzystają wszyscy gracze. Okazuje się, że rynek sztuki jest delikatnym ekosystemem, dla którego podtrzymania konieczna jest nie tylko konkurencja, ale i współpraca oraz wzajemna pomoc. Pamiętajmy, że artystek i artystów są tysiące i materiału na sprzedaż ani talentu nigdy nie zabraknie. Toczy się walka o przetrwanie, a galerie są zmuszone do poszukiwania nowych rozwiązań, często rewolucyjnych, które wyłaniają się właśnie w czasie kryzysu5.  

Solidarność wydaje się zupełnie nową jakością odkrywaną przez głęboko neoliberalny i konkurencyjny świat sztuki. Dotyczy to również artystów. Przykładem może być międzynarodowa akcja Artist Support Pledge, rozpoczęta przez brytyjskiego malarza Matthew Burrowsa, przeznaczona dla początkujących twórców. Idea jest prosta: po przystąpieniu do tego układu artysta sprzedaje swoje prace na Instagramie za sumę 200 euro, dolarów lub funtów. Gdy uda się sprzedać pięć prac, realizuje się obietnicę kupienia dzieła od innego artysty/artystki uczestniczących w wymianie6.

Jednym z pozytywów kryzysu jest zatem odkryta solidarność i współpraca w ramach rynku sztuki, tego osławionego „gniazda węży”. Miejmy nadzieję, że koronawirus przyczyni się do zwiększenia potrzeby większej równości, demokracji i świadomości praw pracowniczych w całym świecie sztuki. Pandemia wydobywa zarówno wszystkie negatywne, jak i pozytywne potencjalności drzemiące w systemie sztuki, które od dawna powinny być priorytetem.

W sektorze muzealnym również panuje niepokój, niekoniecznie zawsze twórczy. Oczywiście prawie wszystkie muzea udostępniają swoje sale i kolekcje w sieci, niestety dla nich – za darmo. Muzealnicy w Europie mogą spać spokojnie, natomiast w Stanach Zjednoczonych, gdzie muzea są zmuszone do generowania zysków, muzea muszą zwalniać ludzi i to masowo. Amerykańskie muzea opierają się na filantropii rad muzealnych i zarobku z biletów. W Europie większość instytucji utrzymywanych jest przez władze państwowe, miejskie lub regionalne. Jednak te, które są prywatne, informują, że mogą nie przetrwać bez subsydiów, na przykład poważnie zagrożone są tak ciekawe instytucje jak Charles Dickens Museum w Londynie, Museo de La Rioja w Hiszpanii lub Robert Capa Contemporary Photography Center w Budapeszcie7.

American Alliance of Museums złożyło raport w Kongresie, że bez pomocy federalnej aż 30% instytucji może zniknąć. Najsławniejsze muzea, które musiały sięgnąć po takie drastyczne rozwiązanie jak zwolnienia setek ludzi, to Cleveland Museum of Art w Ohio, Museum of Contemporary Art (MOCA) i Hammer Museum w Los Angeles, Metropolitan Museum of Art (MET) i Museum of Modern Art (MOMA) w Nowym Jorku. Z amerykańskich gigantów muzealnych praktycznie jedyną bezpieczną instytucją jest Getty Museum w Los Angeles, dzięki fortunie założyciela Jeana Paula Getty’ego. Gdzie indziej zwalniani są studenci, pracownicy na kontraktach czasowych i zatrudnieni na pół etatu, najczęściej na stanowiskach takich jak strażnicy, pracownicy działu edukacyjnego, instalatorzy wystaw, pracownicy sklepów muzealnych, technicy audiowizualni. Zapewnia się ich, że po powrocie do normalnego funkcjonowania będą mogli odzyskać pracę, może to jednak nastąpić dopiero za rok.

Duże muzea za Atlantykiem przewidują, że okres zamknięcia, który potrwa do lata, może  je sporo kosztować, w przypadku MOMA – około 100 milionów dolarów8. Pokazuje to wyraźnie, jakimi kombinatami finansowymi są te instytucje, a jednocześnie jak w gruncie rzeczy delikatna jest ich stabilność, jeśli nawet MET drży w posadach, a MOMA musi zwalniać edukatorów. Tymczasem w maju otwierają się już w jakiejś ograniczonej formie muzea na przykład w Chinach, Niemczech, Austrii, Belgii, Włoszech, Holandii i Polsce. Zapewne jednak większa publiczność nie powróci przez najbliższe miesiące, szczególnie turyści. Tymczasem CIMAM, czyli the International Committee for Museums and Collections of Modern Art, opublikował już dokument, gdzie w dwudziestu punktach podaje, jakie warunki powinny spełnić muzea po otwarciu, aby zapewnić bezpieczeństwo publiczności i pracownikom w czasie pandemii. Lektura jest fascynująca, choć są to reguły niezbyt różniące się od tych obowiązujących w centrach handlowych. Najciekawszy jest nakaz rozpraszania publiczności przez strażników pilnujących popularnych dzieł sztuki oraz konieczność wcześniejszej rezerwacji wizyty muzeum w określonej godzinie. Czyli arcydzieła będziemy mogli w końcu oglądać w spokoju.

W całym tym nieszczęściu rozkwita tylko jeden rodzaj sztuki (niewirtualnej): graffiti i murale. Są one jak najbardziej realne, dotykalne i odzwierciedlają dylematy teraźniejszości. Gdy muzea i inne instytucje kultury są zamknięte, w niektórych miastach przestrzeń publiczna staje się salą wystawową, na której ścianach artyści graffiti tworzą sztukę dla wszystkich, najczęściej ku pokrzepieniu serc. Podobnie jak popularna w Polsce akcja pisania na kartonach i wywieszania na oknach pozytywnych napisów, ponoć zapoczątkowana przez warszawskiego artystę Pawła Żukowskiego z jego akcji „DAMY RADĘ”9.

Graffiti i murale okazują się najbardziej bezpośrednim i łatwo dostępnym rodzajem sztuki na czas epidemii, również zupełnie niezależnym. Bez względu na szerokość geograficzną podobna jest ikonografia: powtarzające się elementy, w różnych konfiguracjach, to postaci ludzi w maskach, różne humorystyczne i hiperrealistyczne opakowania detergentów do mycia rąk, pozytywne i heroiczne portrety pracowników służby zdrowia. Całujący się zamaskowani kochankowie konkurują z postaciami w narodowych kostiumach ze stosownie dopasowanymi maseczkami na twarz. Portrety lekarek i pielęgniarek jako aniołów lub bohaterów w kolorach flag dekorują budynki. Sceny te są oddawane w ikonicznej formie charakterystycznej dla najlepszych murali, doskonale widoczne z bliska, jak też z dystansu szybko przejeżdżającego samochodu. Najzabawniejsze są narracje z papierem toaletowym w roli głównej jako alegorie chciwości i egoizmu w czasach pandemii. Berliński artysta Eme Freethinker przedstawia Golluma z Władcy pierścieni z rolką papieru podpisanego „Mój skarb”, na innym jego muralu również wiewiórka od orzeszka z Epoki lodowcowej goni teraz… rolkę papieru toaletowego10.

W Stanach Zjednoczonych organizuje się natomiast wystawy przy drogach i autostradach, specjalnie przeznaczone do oglądania z okien samochodów. Artyści doszli do wniosku, że przymus dystansu społecznego można w ten sposób przełożyć na nowatorskie strategie artystyczne. Chodzi tu o nowe sposoby percepcji sztuki i jej dopasowania. Jak pokazuje przykład z Long Island, gdzie artysta i kurator Warren Neidich przygotował wystawę Drive-By-Art (Sztuka publiczna w tym momencie społecznego dystansowania), przy szosach można nie tylko malować ściany i billboardy, ale również stawiać duże rzeźby figuratywne, przestrzenne instalacje, również tworzyć performance, wszystko skonstruowane tak, aby było widzialne z samochodów11. Jestem zachwycony tym pomysłem, widzę w nim nie tylko rozwiązanie wystawiennicze na czas pandemii, ale również na wyprowadzenie sztuki z miast, na prowincję oraz wpisania jej w pejzaż. Sam z przyjemnością zrobiłbym taką wystawę sztuki publicznej dla kierowców samochodów, a może i pasażerów pociągów.

To olbrzymie zainteresowanie muralami i spontaniczną sztuką publiczną wzmacnia zarówno społecznościowy, jak i komercyjny potencjał sztuki. W Stanach Zjednoczonych sukcesy odnosi obecnie firma Beautify ze swoją akcją „Powrót do ulic”. Ta założona przez muralistów z Los Angeles inicjatywa osiągnęła ogólnokrajowy, a obecnie coraz bardziej międzynarodowy sukces, łącząc artystów ze sponsorami i właścicielami miejskich ścian i powierzchni, które można pokryć malowidłami. Każdy może się tam zarejestrować ze swoją ofertą lub powierzchnią. Po połączeniu zainteresowanych Beautify załatwia wszystkie pozwolenia. Okazuje się bowiem, że dobry mural jest bardziej „instagramowalny” niż koncerty muzyki, lekcje gotowania i ćwiczenia sportowe. I prywatny biznes, i różne społeczne instytucje poszukują artystów, którzy w czasie pandemii pokryją obrazkami puste ściany ich budynków. Ożywiają one ulice i całe dzielnice, przyciągają ludzi, chronią przed wandalizmem i przestępczością, zapewniają widoczność, reklamują przestrzeń społeczną, co jest szczególnie ważne w czasie, gdy zaczynamy do niej powoli powracać po okresie izolacji. Dodatkowo artystka/artysta za zlecenie przez Beautify otrzymuje średnio 7 tysięcy dolarów, czyli niebagatelną sumę w okresie, gdy 90% artystów ponosi poważne konsekwencje finansowe wielkiego zamknięcia12.

Panowanie pandemii to nie tylko czas nowych rozwiązań, ale przede wszystkim okres żałoby i śmierci. W świecie sztuki również jest już wiele ofiar COVID-19. Chciałbym zwrócić uwagę na dwóch wybitnych przedstawicieli mojej profesji, czyli historyków sztuki i kuratorów. W marcu w wieku 63 lat zmarł Maurice Berger, jeden z pionierów badań nad sztuką i rasą, twórczością afroamerykańską i latynoską w Stanach Zjednoczonych. Autor fundacyjnego tekstu opublikowanego w 1990 roku w „Art in America” pt. Are Art Museums Racist.  Jego książki White Lies: Race and the Myths of Whiteness (1999), For All the World to See: Visual Culture and the Struggle for Civil Rights (2010) pokazały, w jaki sposób historia sztuki i kuratorstwo może i powinno być częścią ruchu praw obywatelskich13. Drugą znaczącą stratą jest śmierć Germana Celanta, włoskiego krytyka sztuki i kuratora, twórcy manifestu Arte Povera, kuratora Solomon R. Guggenheim Museum i Prada Foundation, jednej z najbardziej wpływowych i najlepiej opłacanych postaci włoskiego i amerykańskiego świata sztuki od lat 60. do dzisiaj. Również pierwszego kuratora robiącego wystawy łączące współczesną sztukę i modę14. Wychowywałem się wśród książek i katalogów Bergera i Celanta, wciąż napotykając ich nazwiska, uważam ich zniknięcie za koniec pewnej epoki intelektualnej i artystycznej. A to zapewne jedynie początek żałobnej listy, którą pozostawi po sobie wirus.

W stronę przyszłości

Na zakończenie tego tekstu chciałbym powrócić do moich własnych projektów przerwanych przez pandemię, na których otwarcie liczę w przełożonym terminie, w drugiej połowie 2020 lub w 2021 roku. Jest to zatem spojrzenie w moją kuratorską przyszłość.

Na połowę marca 2020 planowałem otwarcie wspólnej wystawy Doroty Nieznalskej i Daniela Rycharskiego przygotowywanej dla Curators’ Lab Gallery, jednej z galerii Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu. Postanowiłem połączyć tę dwójkę artystów, gdyż ich sztuka w przenikliwy sposób wizualizuje i materializuje otchłanie nacjonalistycznej, fundamentalistycznej, homofobicznej i patriarchalnej polskiej ideologii i rzeczywistości. Jako temat ich spotkania wybrałem najbardziej mnie interesującą w sztuce kwestię – erotyzmu. Artystka i artysta mieli wejść ze sobą w dialog w tym intymnym i energetycznym obszarze seksualności. Chodziło mi również o zaproponowanie wizji egzystencjalnej i politycznej sztuki erotycznej, takiej, która diagnozuje naszą psychikę i społeczeństwo przez perspektywę seksualności. Założeniem było, że artyści przygotowują nowe dzieła.

Niestety, w tym samym dniu, kiedy ogłoszono wielkie zamknięcie kraju, Daniel Rycharski, zapewne w wyniku szoku spowodowanego nowymi wydarzeniami, wycofał się nagle z wystawy, sfrustrowany tworzonymi na ekspozycję swoimi erotycznymi autoportretami. Postanowiliśmy z Dorotą Nieznalską współpracować dalej, tym bardziej że przygotowała ona wspaniałą nową instalację, nawiązującą do jej psychoanalitycznych prac z przeszłości. Artystka stworzyła złożoną przestrzenną rzeźbę inspirowaną rzeźnią: jej hakami, łańcuchami, atmosferą, wydobywając formy falliczne w tej architekturze mordu. Powróciła zatem do swej krytycznej, a jednocześnie perwersyjnej pracy nad męską dominacją. Tytuł jej dzieła i wystawy – Męskie fantazje – nawiązuje do sławnej psychoanalitycznej rozprawy Klausa Theweleita o militarnej męskości i cielesności, która doprowadziła do zwycięstwa przemocy, do faszyzmu w Niemczech pierwszej połowy XX wieku. Nieznalska tworzyła pod wpływem inspiracji tą książką, poruszając się w obszarze „męskich fantazji” o pożądanym ciele i narodzie, o sile i atrakcyjności, o perwersji i pożądaniu. Będą to fantazje o męskości – tej odpychającej i przyciągającej, morderczej i uwodzącej. Nie mogę się doczekać zobaczenia w końcu tej site- instalacji specific – instalacji przygotowywanej specjalnie dla przestrzeni Curators Lab. Mam nadzieję, że otwarcie nastąpi wkrótce.

Dorota Nieznalska, Męskie fantazje, fragment instalacji, 2020

Ponadto na maj 2020, dla Galerii Miejskiej Arsenał w Poznaniu, zaplanowałem debatę na temat praw i twórczości osób transgenderowych w Polsce. Sesja ta miała się odbyć wokół spotkania z Rafalalą i Kamilem Malinowskim – dwiema twórczyniami, które są aktywne w mediach społecznościowych i w przestrzeni wystawienniczej, afirmując i promując transgenderowe tożsamości i styl życia. Jest to również kwestia ważna z prawnego punktu widzenia, jako że Polska jest jedynym krajem w UE, gdzie osoby transgenderowe muszą pozwać do sądu całą swoją rodzinę, jeśli chcą dokonać zmiany płci. Posłanka Anna Grodzka przygotowała ustawę, która miała zmienić ten absurdalny warunek. Ten akt prawny został uchwalony przez parlament, ale nie podpisał jej w 2015 prezydent Duda, który wówczas właśnie objął władzę. Zrujnowało to lata aktywizmu osób transgenderowych w Polsce. Kultura powinna być jedną ze sfer, gdzie naszym obowiązkiem jest nieustanne przypominanie o niszczącej działalności polityków nawet w tak pozornie marginalnej dziedzinie. Któż bowiem myśli o kwiatach, gdy płoną lasy?

Rafalala

Największym projektem kuratorskim, nad którym pracowałem, który miał zaistnieć w czerwcu 2020, jest wystawa sztuki publicznej o ekologii Morza Bałtyckiego, przygotowywana dla Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia w Gdańsku. EKO PORT??? to wystawa oparta na współpracy z NGO-sami społeczno-artystycznymi działającymi w gdańskiej dzielnicy Nowy Port, w której projekt będzie się odbywał.

Nowy Port jako nadmorska, a jednocześnie marginalna dzielnica Gdańska stanie się przestrzenią badań ekologicznych, łączących środowisko naturalne, społeczne i urbanistyczne tej unikalnej części Trójmiasta. Projekty artystyczne zostaną umieszczone przez artystów, aktywistów i społeczników na ulicach, placach, terenach zielonych i nadmorskich Nowego Portu. Przez temat ekologiczny i sztukę publiczną Łaźna realizuje w przestrzeni otwartej swój podwójny program łączący zaangażowanie w środowisko lokalne dzielnicy, w której się znajduje, oraz refleksję nad związkami pomiędzy sztuką i nauką w XXI wieku.

Nowy Port jest idealną dzielnicą do szerokich eksploracji ekologicznych, ważnych przede wszystkim dla lokalnej społeczności i środowiska naturalnego, ale i dla rozwoju sztuki inspirowanej różnymi ekosystemami. Dzielnica położona jest na półwyspie wyznaczonym wodami Bałtyku, Motławy i ostatniego dopływu Wisły – Gardzielą Zaspy. Pozwala to podjąć zagadnienia związane zarówno z ekologią Bałtyku, jak i historycznego portu, który podlegał dramatycznym ekologicznym przemianom. Nowy Port ma jednocześnie swoją drugą stronę, uwięziony jest w toksycznej strefie przemysłowej. Od XIX wieku jako port był otoczony zmieniającymi się trującymi zakładami przemysłowymi, stając przez to często na granicy kryzysu ekologicznego. Mieszkańcy dzielnicy w ostatnich latach protestowali przeciwko licznym zakładom, które zanieczyszczają powietrze i negatywnie wpływają na ich zdrowie. Z drugiej strony tej dramatycznej sytuacji wciąż towarzyszy wszechobecna zieleń, bujna i często dzika roślinność. Stare ulice Nowego Portu są porośnięte starymi kasztanami i topolami. W Nowym Porcie możemy obserwować, jak przyroda broni się przed niszczycielską działalnością człowieka, jak stara się ratować związanych z tym miejscem ludzi.

W dzielnicy i jej okolicach można zobaczyć zwierzęta takie jak lis, borsuk, kuna, łasica, sarna, padalec i zaskroniec. (Czuję autentyczną rozkosz, pisząc o tym po okresie kwarantanny, gdy byliśmy odcięci od terapeutycznej natury.) Mnóstwo jest ptaków takich jak bażant, orzeł morski, gołąb grzywacz, różne odmiany sikorek, szpaki, sierpówka, rudziki… Do tego nieprzebrane stada gołębi skalnych i mew – rybitw, śmieszek i olbrzymich srebrzystych mew północnych. Ponadto w dzielnicy są setki udomowionych i dorodnych kotów. Zwierzęta stanowią drugi świat tego miejsca i idealny materiał dla każdego projektu ekologicznego. Dlatego jeden z najciekawszych projektów EKO PORTU??? wykona mieszkający tam fotograf Piotr Połoczański, który od lat fotografuje zwierzęta dzielnicy i jest zaangażowany w jej ekologię. Jego fotografie wypełnią i wyprą wszystkie nośniki reklamowe Nowego Portu, nad którego ulicami zawiśnie mozaika fotograficzna lokalnej fauny.

Przesiąknięcie klimatem rewolucji przemysłowej jest jednak wszechobecne. Nowy Port odgradza od morza dziś zamknięty teren portu, niczym baza wojskowa. Zależnie od kierunku wiatru niosły się nad dzielnicę jak burza piaskowa pyły ze zrzutowiska popiołów elektrociepłowni lub toksyczne osady siarki z przeciwległego brzegu Wisły, gdzie ładowano rurociągami siarkę na statki, niszcząc architekturę, drzewa i ludzkie zdrowie. Dzielnicę otacza i oddziela metalowa obręcz trujących zakładów Siarkopol Gdańsk S.A., Elektrociepłownia Gdańska, Stocznia Remontowa, Gdańskie Zakłady Nawozów Fosforowych, cuchnąca spalarnia Port Service. Przyroda kontrastuje i zmaga się ze starym, dwudziestowiecznym i destrukcyjnym, przestarzałym przemysłem. Jest to również wpisane w historyczny proces. Niektórzy badacze uważają, że w Nowym Porcie jako w niepokornej dzielnicy władze komunistyczne lokalizowały po wojnie szczególnie uciążliwe zakłady przemysłowe jako karę, gdyż właśnie tu w 1946 roku odbył się pierwszy strajk robotniczy – strajk dokerów. Już kilkakrotnie w nowoczesnej historii z Nowego Portu chciano uczynić najgorszą dzielnicę, jednak bliskość plaży, bujna zieleń, historyczna zabudowa i lokalny patriotyzm mieszkańców i ich aktywizm pomagały przetrwać trudne czasy. Jest to właśnie jednej z powodów, dla których Nowy Port jest jednym z miejsc, gdzie rodziły się na początku XXI wieku polska subkultura hip-hopu i sztuka graffiti. Nowy Port uważany jest do dzisiaj za trójmiejski Bronx. EKO PORT??? jako festiwal sztuki publicznej będzie więc podkreślony rytmem tańca i rysunków ulicznych, oryginalnych lokalnych twórców tej miejskiej kultury – lokalnych artystów: tańca (Adrian Lipski) i graffiti (Dacjan Bekasiewicz).

EKO PORT??? jest typem wystawy sztuki publicznej opartej na bliskiej współpracy z ludźmi mieszkającymi w tej dzielnicy. Metodologia kuratorska bazuje na totalnym zanurzeniu w lokalność. Nowy Port jest fenomenem nie tylko z powodu unikalnego historycznie złożonego kontekstu miejskiego, ale również pod względem społecznym. Z uwagi na wieloletnią marginalizację rozwinęło się tutaj unikalne i silne społeczeństwo obywatelskie i pomocowe opierające się na bardzo wielu oddolnych organizacjach społecznych, edukacyjnych i artystycznych, które troszczą się właśnie o lokalny ekosystem społeczny. Dlatego podstawą projektu jest działanie w bardzo bliskiej współpracy z aktywistkami i aktywistami tych organizacji. Najważniejsi artyści i artystki biorący udział w tej wystawie sztuki publicznej zostali zatem wyłonieni w kooperacji z takimi kluczowymi lokalnymi organizacjami, jak Stowarzyszenie „180 Stopni” – Youth Point, Stowarzyszenie Nowy Port Sztuki – Dom Sąsiedzki, Mewka. Otwarta Pracownia, Dom Otwartych Serc.

Działacze i twórcy z tych organizacji najlepiej rozumieją rzeczywistość dzielnicy, jej ekologiczne i społeczne potrzeby. Dlatego projekty artystyczne finansowane przez CSW Łaźnia mają być darem dla dzielnicy, spełnieniem jej lokalnych potrzeb, które najlepiej rozumieją sami aktywni mieszkańcy. W ten sposób proces rewitalizacji dzieje się nie tylko odgórnie jako zaprojektowany przez miasto, ale i oddolnie poprzez inicjatywy lokalne. EKO PORT??? ma ambicję nasilenia ekologicznej rewitalizacji dzielnicy, ale tylko we współpracy z jej mieszkańcami. Dlatego Youth Point i Stowarzyszenie Nowy Port Sztuki wykonają projekty rzeźbiarskie i edukacyjne z lokalną młodzieżą odnoszące się do bliskiego Morza Bałtyckiego. Artysta Mikołaj Jurkowski wraz z dziećmi z Domu Otwartych Serc będzie sadził warzywne i kwiatowe ogrody w dzielnicy. Bartosz Zimniak z Otwartej Pracowni. Mewka, zajmie się budową instalacji-kompostownika z mieszkańcami ulicy, przy której znajduje się galeria Mewki.

Oprócz aktywistów, edukatorów i artystów związanych z lokalnymi stowarzyszeniami planujemy zaproszenie kilku gdańskich artystów, którzy pracują w obrębie świadomości ekologicznej w sztuce i społeczeństwie. Będą to przedstawiciele szeroko rozumianej sztuki ekologicznej lub sztuki relacyjnej odnoszącej się do potrzeb lokalnych społeczności. Oto kilka przykładów: Paweł Błęcki wykona wiszące rzeźby z różnego rodzaju odpadów znalezionych w dzielnicy inspirowane kaszubską tradycją tzw. pająków. Julita Wójcik będzie wytrącała sól z Bałtyku w ramach swojej laboratoryjnej i performatywnej instalacji. Gdański rzeźbiarz Dariusz Sitek zbuduje wysoki drewniany pomost do ustawienia w parku, który wskazuje na wielką powódź, katastrofę ekologiczną, która za 30 lat ma zalać polskie wybrzeże.

Dariusz Sitek, Katastrofa ekologiczna 2050!, projekt obiektu na wystawę EKO PORT??? 2020

Sztuka w otwartej przestrzeni, odnosząca się do natury, przyrody, morza, jego piękna i zagrożeń, sztuka otwartej przestrzeni – oto przyszłość, w którą warto patrzeć i której warto oczekiwać po wielkim zamknięciu. Z drugiej strony, dla wszystkich organizatorów projektów ekologicznych planowanych na 2020 koronawirus to doświadczenie uczące przede wszystkim pokory. Natura ma, jak widać, swoje własne plany i strategie obronne. Zwierzęta teraz wchodzą nam do miast. Jesteśmy tylko gośćmi we własnym domu. Teraz rozumiemy to najlepiej.


  1. Natalia Brylowska z Instytutu Kultury Miejskiej w Gdańsku przygotowała znakomity przegląd inicjatyw, programów i stypendiów proponowanych przez polskie miasta, rząd i NGO, na okres pandemii. Patrz: https://ikm.gda.pl/2020/04/03/specjalneprogramy/?hilite=%27MKiDN%27 [dostęp: 2.05.2020]. [↩]
  2. M.E. Goeke, K. Moore, Why we cancelled the 2020 FotoFocus Biennial and dispersed its $800,000 budget as arts grants, https://www.theartnewspaper.com/comment/why-we-cancelled-the-2020-fotofocus-biennial-and-dispersed-its-usd800-000-budget-as-arts-grants [dostęp: 2.05.2020]. [↩]
  3. S. Mitter, Art Biennials Were Testing Grounds. Now They Are Being Tested, https://www.nytimes.com/2020/05/01/arts/design/art-fairs-biennials-virus.html [dostęp: 3.05.2020]. [↩]
  4. A. Armstrong, Competitors become colleagues as galleries pool resources to stoke sales, https://www.theartnewspaper.com/news/galleries-come-together-to-weather-the-pandemic-crisis [dostęp: 2.05.2020]. [↩]
  5. C. Hickley, When the emergency aid runs dry, what next for art galleries?, https://www.theartnewspaper.com/analysis/when-the-emergency-aid-runs-dry-what-next-for-art-galleries [dostęp: 2.05.2020]. [↩]
  6. http://www.matthewburrows.org/artist-support-pledge [dostęp: 2.05.2020]. [↩]
  7. N Siegal, Many Museums Won’t Survive the Virus. How Do You Close One Down?, https://www.nytimes.com/2020/04/29/arts/design/how-do-you-close-a-museum.html [dostęp: 2.05.2020]. [↩]
  8. Manuel Charr, Museums Cut Staff as COVID-19 Bites, https://www.museumnext.com/article/museums-cut-staff-as-covid-19-bites/ [dostęp: 3.05.2020]. [↩]
  9. A. Hudzik, Aktywista na balkonie, „Newsweek Polska” 2020, nr 17, s. 80-81. [↩]
  10. Ch. Suri, Street Art Confronts the Pandemic, https://www.nytimes.com/2020/05/01/travel/coronavirus-street-art.html?searchResultPosition=2 [dostęp: 3.05.2020]. [↩]
  11. W. Ludel, See art from your car at ‘drive-by’ group show in Long Island this week, http://www.theartnewspaper.com/news/see-art-from-your-car-at-drive-by-group-show-in-long-island-this-week [dostęp: 6.05.2020]. [↩]
  12. H.M. Sheets, Murals Send a Message of Hope in Grim Times, https://www.nytimes.com/2020/05/01/arts/design/street-murals-art-los-angeles-virus.html?searchResultPosition=1 [dostęp: 3.05.2020]. [↩]
  13. W. Ludel, Maurice Berger, critic and curator, has died of complications from Covid-19, aged 63, https://www.theartnewspaper.com/news/maurice-berger-critic-and-curator-has-died-of-covid-19-aged-63, [dostęp: 3.05.2020]. [↩]
  14. F. Fanelli, Germano Celant—champion of Arte Povera—dies of coronavirus, aged 80, https://www.theartnewspaper.com/news/art-critic-germano-celant-dies [dostęp: 4.05.2020]. [↩]

Avatar photo
Paweł Leszkowicz

Paweł Leszkowicz Prof. UAM - Historyk sztuki, wykładowca akademicki i niezależny kurator specjalizujący się w obszarze sztuki i kultury współczesnej, wystawiennictwa i studiów LGBT.