Krzysztof Mętel | Montaż | Galeria Rodriguez

„Montaż” – Krzysztof Mętel
wystawa doktorska

Publiczna obrona pracy doktorskiej: 28.05 godz.12
Wernisaż: 28.05 godz. 19
Wystawa: 29.05–31.05, godz.13–18
Oprowadzanie: 29.05 godz. 18

Weronika Wronecka „Montując Mętla” [1]

Znam Krzysztofa Mętla od kilku lat, a nasza znajomość ma w znacznej mierze charakter monterski. Mętel montuje wystawy w galeriach, a ja montuję Mętla w dyskursie: obserwuję co robi i piszę, co mi przychodzi do głowy. Głównie o sobie w świecie, ale dzięki temu, że język jest plastyczny, Krzysztof i tak się w tym odnajduje. W ten sposób powstaje dwustronny obraz, w którym oboje się przeglądamy – ja jako widząca, on jako widziany. I to widziany jako ktoś, kto też coś widzi – na przykład wartość rzeczy pominiętych. Czym są jego prace, jeśli nie śladem tego, że ktoś coś kiedyś zobaczył i zarazem przeoczył? Ten drugi, negatywny moment, luka lub pominięcie, jest tutaj kluczowy. Od niego zaczyna się montaż, w tym montaż samego spojrzenia. Co ma zasadnicze znaczenie, ponieważ w spojrzeniu rezyduje to, co potocznie nazywamy rzeczywistością. Ujmę to aforystycznie, a poniżej rozwinę: montaż to stan świata, który jest przeżywany jako sytuacja zorganizowana na braku. Brak stanowi napęd bycia w montowaniu.

Wystawa Krzysztofa miała się pierwotnie nazywać To, co już się wydarzyło, jest kluczem do rozwiązania problemów, które są zapisane w przyszłości. Dobrze, że się tak nie nazywa, bo to nieznośnie zdroworozsądkowe stanowisko, podczas gdy siła montażu zakrzywia nawet linię czasu. Przeszłość w przyszłości będzie inna, ponieważ to, co się dopiero wydarzy, wpłynie w sposób retroaktywny na to, co już się wydarzyło. Wykluczone obrazy staną się jeszcze pomnikiem wysiłku, który jest tak marny, że ktoś się nim w końcu zachwyci. Co może rozczulić bardziej, niż kruchość, niż to, co nie dało rady, w czym napotykamy – czyż nie? – swój własny portret? [2] W tym samym czasie przeterminowane pomniki pójdą na przemiał i skończą jako lastryko w kawiarni, w której kolejne pokolenie artystów odkryje nad szybkim przelewem nowy dylemat twórczej emancypacji.

Praca Mętla stanowi miniaturę tej dziejowej dialektyki. Jakiś gość maluje obraz, ale nie dostrzega w nim tego, czego się spodziewał. Obraz trafia w kąt jako nieudany, po latach wpada na niego Mętel. To, co dla autora było antytezą dzieła, czymś, co nie zasłużyło na własne miejsce w sztuce, dla Mętla jest nią bardziej, niż obiekt muzealny. Ten ostatni zawdzięcza swój status pierwszemu: wszystkiemu, co wykluczone i wybrakowane. Sztuka jest sztuką dzięki temu, co nią nie jest lub jest niezupełnie. Mętel tę negatywność, zwykle ukrywaną w piwnicy, wynosi do poziomu Rzeczy – z czegoś, co przez jakiś czas było niczym, tworzy coś szczególnego. Montaż zachodzi tu jednocześnie na kilku planach. Mętel wskrzesza niedoszłe dzieła i tym samym powołuje do istnienia sztukę, która jego, jako artystę, utrzymuje przy życiu. Ja montuję z tego sytuację, występując na jej tle jako ktoś, kto rzekomo widzi i wie. Później przychodzi komisja, żeby udzielić nam konsekracji. My zawdzięczamy jej tytuł naukowy, a ona nam rację bytu; wszyscy jesteśmy wciągnięci w ontologiczny ping-pong.

Dlatego kiedy Mętel mówi mi o swojej sztuce, myślę o sobie. Być sobą to być czymś w budowie, przy której poznańskie remonty to pestka. W innym tekście dla Mętla pisałam, że podmiot to pustka plastyczna, którą dla przyzwoitości ubiera się w szatę fantazji [3]. Miałam przez to na myśli, że człowiek musi siłą wyobraźni wmontować się w to, co poza jej zasięgiem. Lub tak zmontować rzeczywistość, żeby osłonić się przed tym, co nieznośnie realne. Po co? Żeby odnaleźć się w sytuacji, w którą zostaje wrzucony, zanim zdąży się połapać. Sytuacja często szwankuje na styku pokoleń, kiedy młodzi i silni nudzą się ociężałością starszych. Dlatego podstawową formą bycia sobą jest demontaż, czyli projekt rozwiązywania odziedziczonych problemów [4], wbrew najlepszym intencjom przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Z tej perspektywy cała kultura jest jak malarstwo Mętla: jej oryginalność polega na twórczym powtórzeniu, iteracji fundujących ją błędów. Jeśli coś było w niej naprawdę bezprecedensowe, to jedynie jej pierwsze słowo [5]. Pierwsze zająknięcie, które powtarza się w kółko i za każdym razem jest przeżywane na nowo. To przecież nie są nawet moje myśli i chociaż nie mam innych, drugiej takiej szukać ze świecą.

Cała sztuka polega na tym, żeby tkwiące w zjawiskach nic wziąć w rachubę jako coś, czynnik dodatni. Ludzkość to podświadomie rozumie, dlatego pączki z dziurką są zawsze droższe od zwyczajnych. Wybrakowanie, przez które niedoszłe dzieła lądują w piwnicy, a niedoszli artyści w polityce, jest zarazem polem manewru, przestrzenią, w którą zawsze da się jeszcze coś wmontować. Można to robić w nieskończoność i o to dokładnie chodzi. Nie bez powodu o sztuce mówi się od wieków w taki sposób, żeby w gruncie rzeczy nic o niej nie powiedzieć. To właśnie miałam na myśli, pisząc o sytuacji zorganizowanej na braku – lukę, którą wyobraźnia wytwarza po to, by następnie się w nią ześlizgnąć i pozostać z niczym, które jednak liczy się, jakby było czymś. To nam ostatecznie wychodzi na dobre, bo zbyt dobrze poznany, przedmiot powszednieje, czar pryska, a wraz z nim magiczny realizm [6]. Tymczasem sztuka ma się nieźle nawet po własnym końcu, ogłaszanym co najmniej kilkanaście razy. Skończyła się, a jednak jest, może nawet poważniej niż dotychczas. Z Mętlem jest całkiem podobnie – to nawet nie jest malarstwo, a przecież nic nie jest nim bardziej.

—————————————————————————

[1] Tekst został zmontowany na podstawie kilku wcześniejszych podejść do kwestii bycia w montowaniu, w tym komentarzy do wystaw Krzysztofa Mętla, który deklaruje, że będzie ze mną współpracował do końca życia. Poszczególne autocytaty oznaczam przypisami.
[2] Człowiek zawstydzony, esej towarzyszący wystawie Krzysztofa Mętla Trup w szafie, galeria Szewska, Poznań 2022. Publikacja na platformie Kubaparis (An ashamed man) oraz w zinie Odwilż (red. Wojciech Ulman, 2022).
[3] Amor facti, tekst prezentowany podczas wystawy Plastyczność, galeria Pani Domu feat. Inne Towarzystwo, Warszawa 2023.
[4] Wszystko jedno, rozprawa doktorska UAP, Poznań 2021.
[5] Człowiek zawstydzony, 2022.
[6] Wszystko jedno. Poemat doktorski półprozą w sześciu aktach, animacja rysunkowa, Poznań 2023.

edycja 2024Fundacja RodriguezGaleria RodriguezKrzysztof MętelPoznań Art Week 2024sztuka w Poznaniuwystawa

Avatar photo
Poznań Art Week

PAW jest festiwalem artystycznym zainaugurowanym w 2017 roku w stolicy Wielkopolski w celu stworzenia wspólnego programu kulturalnego publicznych i prywatnych instytucji działających na polu sztuk wizualnych.