Uncertain Territories
Udział biorą: Maess Anand, Barbara Kozłowska, Paul Magee, Sonia Rammer, Włodzimierz Jan Zakrzewski / jak również: Karolina Bielawska, Norbert Delman, Michał Frydrych, Zuzanna Hercberg, Styrmir Örn Guðmundsson, Enricomaria De Napoli, Jérémie Paul, Łukasz Ratz, Lapo Simeoni, Saku Soukka, Alex Urban, Alex Urso, Yael Wisznicki Levi
Kuratorzy: Mateusz Bieczyński, Piotr Grzywacz
koordynacja i produkcja: Yulia Zalozna i Jarek Jasik
Identyfikacja wizualna: Piotr Marzol
Pop Culture Gallery @Stary Browar
ul. Półwiejska 42
Wystawa: 16.05.-01.06.2025
WT-ND 12-20
Noc Muzeów: 12-21
Wystawę można czytać jak dzienniki z podróży, przy czym ta podróż nigdy nie jest zakończona. Barbara Kozłowska, jedna z artystek obecnych na wystawie, powie, że jej sztuka jest po prostu drogą pozbawioną celowości. Jeśli więc idziemy bez określonego kierunku, to jaki jest wtedy sens takiej wędrówki?

Rekonstrukcja w czasie destrukcji.
Barbara Kozłowska, autorka m.in. serii Border Line (Linie graniczne) przez 40 lat kontynowała proces tworzenia kolorowych stożków, definiujących odtąd linię, która linią jest tylko przez chwilę. Na zapoczątkowany w 1967 roku nad jeziorem Bajkał koncept, składają się działania z pogranicza land artu, często angażujące przypadkowe osoby, happeningi połączone z medytacyjnym zabiegiem tworzenia znaków, uwalnianych następnie od ich powszechnego znaczenia przez żywioły wody czy powietrza. Stożki budowane na planie koła, mogą również odwoływać się do rytuału tworzenia tybetańsko-hinduskich mandali, których intencja dystrybuowana jest dopiero w akcie destrukcji, kiedy to wysypuje się zebrany kolorowy piasek do rzeki. Inna osobliwość zachodząca w tej celebracji przemiany bada właściwości fraktali, z uwzględnieniem przynajmniej takich cech jak nietrywialność struktury, samopodobność w odniesieniu do wymiaru losowego (powtarzalność) czy naturalny “poszarpany” kształt, jaki dostrzeżemy w przypadku pracy Pigment, detal 1973.
Artystka podróżuje przede wszystkim imaginatywnie. Mimo oczywistego przemieszczania się do różnych miejsc na świecie, jej działania wyznacza pojęcie twórczej niecałości. Mimo przeszkód, Kozłowska wpatrzona jest w niebo (tworzy kalendarz wschodów i zachodów słońca i księżyca), a “linie graniczne” przenosi w różne miejsca ziemi i właśnie na księżyc.
“Na pewno istnieje inny świat, ale w naszym; żeby osiągnął on pełną doskonałość, trzeba tylko rozpoznać go i uznać, że istnieje. Człowiek musi szukać przyszłego stanu w teraźniejszości, a nieba nie nad ziemią, lecz w sobie samym.”[1]
W niebo spojrzymy również dzięki pracy z cyklu Planet elsewhere Paula Magee, na którą składa się niezwykła kompozycja widoków nieba z kilkunastu kamer Sky-cam zlokalizowanych na obu antypodach ziemi. W ten sposób możemy w ciągu 7 minut doświadczyć 7 dni zjawisk, dziejących się ponad naszymi głowami, ale ujętymi w całość. Dwukanałowe wideo przedstawia wtedy przestrzeń rejestrowaną w odniesieniu zbliżonym do bieguna południowego (lewa soczewka) i północnego (prawa soczewka), przy czym oba obrazy nie tworzą całości właściwej dla wzroku pozbawionego wady. Otrzymujemy, ze względu na różne uwarunkowania i umiejscowienie kamer, perspektywę dalej sięgającą w kosmos (lewa, dalekowzroczna strona) i tę bliższą stronę (część prawa). Całość manifestuje się więc poprzez różnicę, a wszechświat tym samym, staje się jeszcze bardziej piękny i niepewny.
Liniowość
Linia horyzontu, linia lądu i wody wyznaczają zakres działań twórczych Ilet la Biche.
Linie wyznaczają terytoria niepewne. Odnajdujemy je także w pracach Jana Włodzimierza Zakrzewskiego, który kreśli z nich antymapę Manhattanu. Sonia Rammer wybiera linie krzywe. Przeobrażona w jaszczurkę odnajduje nowe kierunki poruszania się, odkrywa niewidzialne dla nas linie, może są to południki i równoleżniki, wyznaczające rytm dla zwierząt, zwolnionych od linii systemowych. W Planet elsewhere Paula Magee mamy linie sferyczne, zwielokrotnione i nałożone na siebie przedstawiają nam obraz niemożliwy. Zapuszczamy się jednak w to niepewne terytorium widzialnego, ponieważ im dalej wybiegamy wzrokiem, tym dalej oddalamy się od centrum. Przechodzenie na model acentryczny (czytaj: koczowniczy), przenoszą nas na nową ziemię, na której nie funkcjonują linie języka, budujące nasz dotychczasowy świat; cytując ponownie Calvino, “miasto i niebo nie są nigdy niezmienne”.[2]

Kreślenie współmożliwości innych światów nie jest stricte wymierzone w neoliberalną definicję zysku. Liniowanie sprzyja deterytorializacji. Pozwólmy sobie na błądzenie, wejdźmy w labirynt, ale pod postacią jaszczurki, ustalmy linię graniczną pomiędzy tym światem, a tamtym. Pozwólmy tej linii zniknąć, gdyż tamten świat wciąż rodzi się na nowo. Zapomnijmy o kartografii miasta, wynajdźmy ją na nowo! Spójrzmy w niebo, ale nie w linii prostej; spróbujmy odczytać splątane, pozbawione wyraźnego początku i końca korzenie podporowe i oddechowe roślinności namorzynowej, której istnienie stanowi o kierunku i szybkości, w jakim pójdzie zmiana klimatu.
W tej koncepcji liniowości świata i nas samych najciekawsze są właśnie tzw. linie ujścia. To linie, które przebijają mur. Ta linia nie ma nawet formy, a która umożliwia deterytorializację własnej osoby. Taka linia nigdy nie ulega sztywnieniu i jest obietnicą ciągłej zmiany i wkracza w procesy “stawania-się-zwierzętami” (Sonia Rammer), stawania-się-molekularnymi-cząstkami i ostatecznie stawanie-się-niedostrzegalnymi (pozostałe artystki i artyści)[3]. Jak piszą dalej twórcy koncepcji nomadologii, linie ujścia, nieustannie wytyczają się ku nowej akceptacji i są przeciwieństwem wyrzeczenia, rezygnacji – nowym szczęściem.

Powtarzające się kolorowe stożki autorki “Linia graniczna” są innym rodzajem linii, które tworzą pętle, czy fałdy. Te przypominające pasmo gór kompozycje, umożliwiają skokową komunikację, deterytorializują początek i koniec na rzecz repetycji odsłaniającej piętrzące się różnice, broni przeciwko sztucznym podziałom ludzi i społeczeństw (Epikur taką pętlę definiował jako uchyłek w porządku rzeczy). Taka fałda może być również dobrym miejscem do obserwacji. Wykonawszy w niej jamę, stanie się przestrzenią do zamieszkania, niczym “trzeci krajobraz” zdefiniowany przez Gillesa Clémenta jako „nieokreślony fragment ogrodu globalnego, składający się z ogółu zaniedbanych przez człowieka miejsc” a będący miejscem rytuału stawania-się-zwierzęciem przez Sonię Rammer w pracy Ghost town, Anofagasta. Trzeci krajobraz, będzie więc miejscem zazwyczaj silnie przekształconym przez przemysł, a w którym zaprzestano już działalności człowieka. To przestrzeń niewyrażająca ani władzy, ani uległości wobec władzy. Obszary trudne do nazwania, nie należące ani do strefy cienia, ani do strefy światła. Mieszczą się na obrzeżach. To również miejsca wzgardzone przez człowieka: skraj lasu, narożniki pól, jednolite i rozległe jak torfowiska, wrzosowiska i nieużytki[4], słowem terytorium niepewne. To miasto widmo, pozostałość po rabunkowym wydobyciu saletry, staje się domem dla endemicznej jaszczurki Fabiana, w myśl koncepcji “trzeciego krajobrazu”, jako miejsca sprzyjającego zasiedlaniu przez różne gatunki pionierskie. Autorka Ghost town, w artystycznym geście dokonuje przemiany w jakąś bliżej nieokreśloną, hybrydyczną postać nie-człowieka, nie-jaszczurki zwracając uwagę na płynne granice pomiędzy terenem ja a innego. Tożsamość ulega twórczej deterytorializacji, podkreślając opór wobec władzy i recepcję obcej formy. Jest to również ciekawy przypadek analizy plastyczności i elastyczności dokonanej przez Catherine Malabou, w Ontologii przypadłości.
Metamorfozy
Niecałość jest centralnym pojęciem filozofii plastyczności. Idą za nią metamorfoza, aktywność, irracjonalne istnienie podstawy i niemożność powrotu do źródła, jeśli dana rzecz uległa faktycznemu przekształceniu; Ilet la Biche na Karaibach, w francuskim regionie Guadeloupe to archipelag niezamieszkanych wysepek, które w najbliższym czasie z pewnością zostaną przykryte wodami morza karaibskiego. Miejsce, które zniknie z mapy, stało się w 2017 roku przestrzenią dla zapoczątkowania najmniejszego biennale na świecie, na które zespół kuratorski w osobach Alex Urso i Maess Anand zaprosił 12 artystek i artystów z całego świata. Powstałe prace, w poetycki sposób podkreślają destrukcyjne rozsadzanie zastanej formy krajobrazu, który nieustannie ulega przekształceniu, podobnie jak przekształceniu (zanikaniu w obecnej postaci) uległy stworzone w tym miejscu prace.

Metamorfoza tego małego obszaru skupia jak w soczewce globalne zmiany krajobrazów, naszego otoczenia, przyrody i nas samych. Wiedzieli o tym, chociażby mieszkańcy i mieszkanki Andrii; każda zmiana pociągała za sobą łańcuch dalszych zmian, zarówno wśród gwiazd, jak i w samym mieście. Dlatego, przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji o innowacjach obliczali “ryzyko i korzyści dla siebie i dla całości miasta i światów”[5].
Również Włodzimierz Jan Zakrzewski, w czwartej, ostatniej części z serii obrazów z końca lat 80’, powstałych w czasie pobytu w Warwick w Stanach Zjednoczonych, dokonuje przetworzenia określonego miejsca w coś nieznanego. Obraz przypomina starożytny manuskrypt zapisany tajemnymi znakami i symbolami bez pola oznaczenia. Miejsce, które może istnieć gdziekolwiek albo może nie istnieć w ogóle.
Estetyka powierzchni, czyli wymaluj świat na sobie, nie siebie w świecie.
Poruszające stwierdzenie, że Every human is a country, na białej fladze Biennale de la Biche (artystka: Saku Soukka), odnosi się oczywiście do wagi życia każdej istoty ludzkiej, która nosi w sobie cały świat. Leibniz ujmował to w ten sposób, że każda monada (byty duchowe, w tym jednostki, zwierzęta itd.) wyrażają świat, gdy jednocześnie świat ten poza owymi monadami nie istnieje.[6] Stwierdzenie to przyznaje moc kreacji i ustanawiania mojego (anty)terytorium. Warunkiem istnienia mnie samego i tego, co na zewnątrz, jestem wtedy ja sam.
Na zakończenie – fragment
Próba uporządkowania powidoków, będących przecież bardziej fantazmatami miejsc, niż konkretnym terytorium, bardziej oddala nas, niż zbliża do celu wędrówki. “Linie graniczne” przecież nie są dane raz na zawsze. One wybiegają w przyszłość zostawiając teraz daleko w tyle, by jednocześnie zaraz pojawić się niespodziewanie. Bycie w ciągłej podróży Kozłowskiej, czy Rammer to postawy celebrujące sztukę i życie jako dzieło otwarte.
Szukajmy gdzieś indziej, gdyż pojedyncze fragmenty tej mapy górują na horyzoncie niczym szczyty. Nie każdy uda się zdobyć, nie na każdy wejdziemy. Pozostaje nam jednak przestrzeń i to co pomiędzy. Zwróćmy szczególną uwagę na szczeliny, gdyż przecież “dzieło składa się z tego, co poza nim”[7].
Kuratorzy wystawy
Mateusz Bieczyński
Piotr Grzywacz
[1] Ignaz-Vitalis Troxler cytowany przez Julio Cortazara, w W osiemdziesiąt światów dookoła dnia, str. 102, Warszawa 1976
[2] tamże, str. 116
[3] Deleuze, Guattari, Tysiąc plateau, str. 240, Warszawa 2015
[4] więcej w Gilles Clément, Manifest Trzeciego Krajobrazu, https://www.autoportret.pl/artykuly/manifest-trzeciego-krajobrazu/
[5] Italo Calvino, Niewidzialne Miasta (Miasta i niebo.5.), str, 117, Warszawa 1975
[6] G. Deleuze, Logika sensu, str. 159, Warszawa 2011
[7] R. Barthes, Roland Barthes, Gdańsk 2011, str. 106