Z Markiem Wasilewskim, dyrektorem Galerii Miejskiej Arsenał rozmawia Mateusz M. Bieczyński

Gościem podcastu poznańskiego Artweeka jest Marek Wasilewski, profesor, redaktor, autor, kurator, artysta, a dziś przede wszystkim dyrektor poznańskiego Arsenału, miejskiej galerii sztuki.

Mateusz Bieczyński (MB): Dzień dobry Marku.

Marek Wasilewski (MW): Dzień dobry.

MB: O Kazimierzu Wielkim mawiano, że zastał drewnianą, a zostawił murowaną, stąd też często bywał mylony z Kazimierzem Odnowicielem. Analogie z powiedzeniem i przydomkiem nasuwają się same w kontekście trwającego remontu siedziby prowadzonej przez Ciebie instytucji. Szczególnie, że jak wiem zerwaliście, parkiet na głównej galerii, a wizualizacje wskazują, że zastąpi go beton. Stąd też pierwsze pytanie do Ciebie, „Marka odnowiciela Arsenału”, dotyczy tego, jaka będzie galeria po remoncie?

MW: Muszę tutaj od razu zdementować. Nie będzie betonu. Natomiast rzeczywiście Arsenał będzie zupełnie inny niż przedtem. Trzeba pamiętać o tym, że kiedy ten kompleks budynków na Starym Rynku w latach 60. był budowany, to nie był projektowany jako galeria sztuki, tylko jako sklep wielkopowierzchniowy. W związku z tym przez ponad 50 lat sztuka tam funkcjonowała w pomieszczeniach adoptowanych. Teraz będziemy funkcjonowali inaczej, oczywiście przy wszystkich ograniczeniach, jakie nakłada opieka konserwatorska i tego, że musimy podchodzić do tego budynku z należnym mu szacunkiem. Jest to bardzo ciekawa architektura modernistyczna i postanowiliśmy zachować i podkreślić wszystko to, co w niej jest najpiękniejsze i najciekawsze z okresu jej budowania. Musieliśmy też jednak przystosować wnętrze do bardzo wielu różnych funkcji, które dzisiaj galeria pełni, bo też trzeba pamiętać, że galeria 50-60 lat temu była inna, funkcjonowała inaczej. Dzisiaj funkcjonuje w sposób o wiele bardziej złożony, spełnia o wiele więcej funkcji niż kiedyś i do tych nowych funkcji musieliśmy też galerię przystosować. Myślę, że największą rewolucją taką widoczną będzie to, że zwiększamy liczbę przestrzeni wystawienniczych z 2 do 3. Powstanie nowa galeria w piwnicy. Zrobiliśmy zupełnie nową klatkę schodową. Od tej pory wszystkie galerie będą połączone ze sobą. Będzie także winda i będzie można w jednym ciągu komunikacyjnym zwiedzać wszystkie galerie i każda będzie miała swoje niezależne wejście. Przedtem było to niemożliwe, ponieważ te dwie pierwotne galerie, jedna na parterze, dwie na piętrze, funkcjonowały w trybie przechodnim, co oznaczało, że jeżeli była zmiana ekspozycji na dole, to publiczność musiała się przebijać po prostu przez przygotowania do wystawy, które tam się odbywały. Było to bardzo niekorzystne zarówno dla artystów, którzy nie chcieli ujawniać przed odpowiednim czasem, co pokazują. Cierpiały na tym także wymogi BHP. Teraz te wszystkie problemy zostały rozwiązane. A jeżeli chodzi o podłogę, to mogę zdradzić tylko to, że w przeciwieństwie do tego, co było kiedyś, wszystkie podłogi w galeriach będą ujednolicone dając zupełnie nowe odczucie przestrzeni – takiej ciągłości i jedności tego miejsca.

MB: Oczywiście, w końcu nieraz mawiano, że to podłoga czyni instytucję…

MW: Tak, tak, ja sobie zdaję sprawę z tego, że to będzie najważniejsze… Nie to, że są nowe fundamenty podbite, nie to, że jest nowoczesna wentylacja, że są wszystkie udogodnienia dla niepełnosprawnych, ale to co to co widać na pierwszy rzut oka będzie decydowało oczywiście o odbiorze galerii i opinii, czy to jest sukces, czy to jest porażka…

MB: A skoro mówimy już o widocznych zmianach, to na pewno Poznaniacy mieli okazję już zobaczyć, że powstaje sklepienie przejścia pomiędzy galerią Arsenał i Muzeum Wojska Polskiego. Zdradzisz, jak funkcję będzie miał ten łącznik?

MW: To jest zadaszenie tak zwanego Pasażu Kultury. Ten Pasaż Kultury jest takim głównym elementem, który tak naprawdę stoi za modernizacją płyty rynku. Modernizacja płyty rynku ma w założeniu służyć polepszeniu i zwiększeniu usług kulturalnych w centrum miasta. Remont rynku umożliwiło wpisanie w projekt tej właśnie rewitalizacji Pasażu Kultury, który kiedyś funkcjonował w bardzo fajny sposób pomiędzy muzeum wojskowym a Arsenałem. Miejmy nadzieję, że ta koncepcja się uda. Ja mam taką nadzieję.

MB: Objąłeś Arsenał w 2017 roku. Powiedz, co z perspektywy czasu uważasz za swoje największe osiągnięcie?

MW: Myślę, że tym największym osiągnięciem to będzie do końca tego roku wprowadzenie się do nowego budynku po remoncie. Doświadczenie pracy w tej przestrzeni, która nie była przez 50 lat modernizowana zarówno od strony technicznej, jak również ideowej, było doświadczeniem trudnym. Pozwoliło jednak na zebranie wiedzy o tym, co jest potrzebne, żeby tą przestrzeń naprawić, żeby stworzyć warunki zarówno zespołowi, który tam pracuje, jak również artystom, którzy tam pracują do tego, żeby mogli realizować swoje projekty w najlepszy możliwy sposób.

Myślę, że objąłem Arsenał w momencie dosyć sporego kryzysu i też braku koncepcji na to, czym powinna być Galeria Miejska. Myślę, że chyba te cele, które przedstawiałem na początku mojej kadencji zostały w tej chwili w dużym stopniu osiągnięte. Oczywiście tego nie widać w takim stopniu, ponieważ jesteśmy w siedzibie zastępczej na ulicy Szyperskiej i staliśmy się z dużej galerii na środku Starego Rynku takim małym off-owym miejscem pokazującym sztukę. Ale to wszystko, znajdzie swoje miejsce z powrotem i wtedy będzie można zobaczyć w pełni zakres naszej działalności. Ja mówiłem o tym, że chciałbym, żeby Arsenał był miejscem lubianym przez publiczność i przez artystów, żeby stał się taką aktywną częścią społeczności, na różne sposoby i na różnych poziomach, czyli właśnie, żeby środowisko artystyczne akceptowało i lubiło Arsenał, żeby to było miejsce, do którego się chce przychodzić, żeby publiczność przychodziła tam chętnie i w dużej liczbie. Pracujemy z młodzieżą, z seniorami, z różnymi grupami, które coraz chętniej przychodzą do nas na warsztaty i coraz chętniej z nami współpracują. Oczywiście są to grupy także uchodźcze z Ukrainy. Robimy dużo projektów z nimi także na tym poziomie społecznym.

Na poziomie dostępności dla osób niepełnosprawnych pracujemy z różnymi rodzajami niepełnosprawności też. Rozwijamy się w tym kierunku, naszą ofertę w stronę takich środowisk. Jeszcze przed przeprowadzką udało nam się bardzo znacznie zwiększyć frekwencję widzów na wystawach. Także myślę, że to jest miara też jakiegoś sukcesu.

Niezwykle ważne dla mnie jest też to, że w końcu powstała kolekcja galerii. Poznański Arsenał posiada municypalną kolekcję sztuki współczesnej, która od 5 lat się konsekwentnie rozwija. Otrzymuje ona regularne wsparcie Ministerstwa Kultury w ramach programu zakupu dzieł sztuki. My co roku składamy wniosek o grant i prawie co roku udaje nam się pozyskać dodatkowe środki. Także ta kolekcja się tworzy i myślę, że też jest bardzo ważnym elementem Arsenału.

MB: Jaka jest linia programowa kolekcji?

MW: Osią wyznaczającą kierunek jej rozwoju jest miasto Poznań, rozumiane jako miejsce, w którym sztuka powstaje; jako miejsce, w którym artyści się spotykają i także jako miejsce, które jest kontekstem dla sztuki. Zbieramy dzieła artystów, których można zaliczyć do środowiska poznańskiego, takich jak na przykład Jarosław Kozłowski czy Izabela Guzowska, czy na przykład grupa „Penerstwo”. Chcemy tworzyć historię sztuki współczesnej w Poznaniu.

Czytając też o tym, że Poznań jako miejsce lokalne jest też miejscem powstawania sztuki globalnej, że do Poznania przyjeżdżają artyści z różnych stron świata i bardzo często w Poznaniu tak incydentalnie powstają dzieła sztuki. Chcielibyśmy, żeby te dzieła powiązane z Poznaniem, z naszym miastem, też były w naszej kolekcji. Innymi słowy, zgodnie z założeniem chodzi o stworzenie kolekcji, która byłaby właściwa tylko dla tego miejsca, takiej kolekcji, którą można by zobaczyć tylko w Poznaniu, a nie gdzie indziej.

Wydaje się nie wymagać dowodu to, że powstają takie dzieła, które można zobaczyć wszędzie i są wersjami powielanymi tych samych koncepcji i te wersje są do obejrzenia w różnych miastach w Europie i na świecie. Ja bym chciał, żeby ta kolekcja poznańska była bardzo wyjątkowa – jednocześnie lokalna i globalna.

MB: Trzymam za tym mocno kciuki za ten projekt i myślę, że jest to niesamowicie ważne dla poznańskiego środowiska artystycznego, aby miało taki patronat instytucjonalny, a z drugiej strony jest to istotne także dla publiczności, która dzięki temu będzie mogła w długiej perspektywie zobaczyć, w jaki sposób sztuka ewoluowała i jaka jest wartość lokalnej kultury. Wróćmy jednak na chwilę jeszcze do tego przeniesienia Arsenału do – jak powiedziałeś – siedziby tymczasowej. Jakie były największe wyzwania tej relokacji?

MW: Wiązało się z nią kilka wyzwań. Pierwsze wyzwanie to wyprowadzenie ze Starego Rynku instytucji, która znajdowała się tam przez 50 lat. Przypominało to trochę typową wyprowadzkę z mieszkania po wielu latach bytności. Taka wyprowadzka z mieszkania oznacza, że trzeba zrobić bardzo gruntowne porządki i zdecydować się na to, co przenosimy, a co wyrzucamy. Udało nam się. Mówię tu o bardzo trywialnych rzeczach, ale to są w historii życia instytucji przełomowe chwile, gdy po 50 latach można wyczyścić piwnicę z wszystkich niepotrzebnych rzeczy, tak zwanych gratów; z rzeczy, które przez te 50 lat pracownicy odkładali, bo mogą się przydać. Nie wiadomo było do końca co z tym wszystkim zrobić: może wyrzucić, może nie wyrzucić… Często w przeszłości tak na wszelki wypadek zanoszono różne rzeczy do piwnicy i w chwili wyprowadzki było tego całe mnóstwo. W takim sensie symbolicznym, ale też materialnym udało nam się zrzucić ten balast, po prostu pozbyć się śmieci przeszłości. Wyszliśmy z tego uporządkowani zarówno, jeżeli chodzi o dokumentację, kolekcję, o wszystko.

Przygotowania do przeniesienia Arsenału dały nam szansę na przemyślenie tego, co jest ważne; tego co jest dla nas ważne, co chcemy zachować, czego musimy się pozbyć. Było to swoiste katharsis dla całego zespołu, dla całej instytucji.

W ubiegłym roku pokazywałem zresztą, na kanwie tych wydarzeń, wystawę w galerii Skala, która była inspirowana tymi właśnie porządkami. Wśród eksponatów znalazły się ciekawe fanty, np. publikacje z lat 60. i 50., które znajdowaliśmy za szafami. Ktoś je kiedyś tam odłożył, zapomniał, a po kilkudziesięciu latach zostały odnalezione, a to były skarby. Na wystawie znalazły się również slajdy, które też znalazłem na dnie szuflad. Takie pamiątki trochę półoficjalne, ale takich „świadków historii” też trochę poznajdowaliśmy sporo.

Także pierwszym wyzwaniem była wyprowadzka. Podobnie jak wyzwaniem było „wyjść”, tak wyzwaniem było także „wejść”. Drugim wyzwaniem było zatem zasiedlenie przestrzeni, która przez bardzo długi czas stała pusta i nic się tam nie działo, nie była zamieszkana. Konieczny okazał się także tu duży remont, duża adaptacja.

Było to zatem także oczywiście wyzwanie natury i finansowej, i organizacyjnej. No i później przystosowanie się do tego nowego trybu, gdy nie jesteśmy dużą galerią, tylko małą. To wyznaczyło nowy format działalności. Na Szyperską niestety przychodzą tylko ci ludzie, którzy bardzo chcą oglądać sztukę, którzy są zdeterminowani, którzy to zaplanują uprzednio. No i to jest znacznie mniej osób niż w przypadku, kiedy galeria była na Starym Rynku; kiedy mogła być takim wyborem chwili, pod wpływem impulsu, kiedy ktoś szedł przez Stary Rynek, miał chwilę czasu i widział, że jest galeria, coś go zwabi i wchodzi. Ja muszę powiedzieć, że te 2 różne rodzaje publiczności, one też mają różne wymagania. Odkrywszy tą publiczność tak zwaną przypadkową czy tego widza, który wchodzi prosto z ulicy, który nie jest związany ze światem sztuki zrozumieliśmy, że to jest ta publiczność, którą najbardziej trzeba inwestować i która jest dla nas największym wyzwaniem – zarówno dla artystów, jak również dla galerii, dlatego, że nie ma tutaj wtedy żadnych kontekstów środowiskowych, żadnych kontekstów historii sztuki. To jest konfrontacja po prostu dzieła z człowiekiem, a także człowieka z człowiekiem. I ona jest bardzo taka egzystencjalna. Zauważyłem, że jeżeli prace, które pokazujemy, mówią o rzeczach ważnych, takich, które ludzi naprawdę poruszają czy są częścią ich życia, częścią tego, o czym myślą w życiu, to wtedy ta bariera, na którą zawsze narzekamy pomiędzy dziełami sztuki współczesnej, a tak zwanym przeciętnym widzem, ona zanika i to jest myślę, najciekawszy moment.

MB: A czy po przeprowadzce udało wam się nawiązać jakiś kontakt z lokalną społecznością wokół tej tymczasowej siedziby?

MW: Na ulicy Szyperskiej nie ma aż tak dużo lokalnej społeczności. Jest tam duży hotel na przeciwko, jest duża szkoła, są różne instytucje. Na tej ulicy są może dwa domy mieszkalne. Ale na pewno współpracujemy z mieszkańcami kamienicy, w której w której mieści się teraz Galeria Arsenał. To szczególna sytuacja, gdy publiczna instytucja kultury dzieli jeden budynek z prywatnymi mieszkaniami. Obecnie kamienica ta przechodzi dosyć duże zmiany remontowe, które są uzgadniane z komitetem mieszkańców. Staramy się współpracować z Radą Osiedla Stare Miasto, bo tam także bardzo niedaleko na ulicy Ewangelickiej jest oddział Arsenału – Pawilon, działający tam już od 5 lat. Te kontakty są dość ożywione.

MB: I to jest bardzo ciekawa sytuacja, kiedy instytucja kulturalna zostaje niejako implementowana właśnie w tą tkankę mieszkalną. Stąd moje pytanie i ciekawe
są to aspekty, o których wspominasz. Powiedz proszę czy już planujecie wielkie otwarcie po powrocie na Stary Rynek? Czy to jeszcze raczej odległa perspektywa?

MW: Ja mam nadzieję, że to otwarcie nastąpi jeszcze w tym roku. Trochę tutaj jest niewiadomych, dlatego, że trudno dziś jednoznacznie przewidzieć, kiedy nastąpi koniec prac na płycie rynku. W tej chwili do Arsenału po prostu nie ma dostępu. Więc jest to pytanie z cyklu tych, na które ja nie mam gotowej odpowiedzi. Mam jednak nadzieję i takie plany są, aby to otwarcie było prezentacją wyboru prac z kolekcji, którą gromadzimy od kilku lat w czasie pandemii. Poznańska publiczność miała wprawdzie okazję, aby wcześniej poznać przynajmniej część tej kolekcji, ale od tego czasu bardzo się ona rozrosła i bardzo zmieniła. Chcielibyśmy, żeby ta pierwsza wystawa była właśnie prezentacją tego, co udało nam się dzięki dużej pomocy miasta Poznania pozyskać do naszych zbiorów.

MB: Poznański Arsenał pod twoim zarządem był od początku partnerem poznańskiego Art Weeka. Tak będzie również i w tym roku, z czego bardzo się cieszę. Specjalna wystawa, którą z tej okazji przygotowujecie jest poświęcona twórczości artystów ukraińskich. Czy możesz opowiedzieć o tym projekcie nieco więcej?

MW: Tak, to jest bardzo ciekawy projekt. Bardzo spontaniczny, dlatego, że on by nie zaistniał tutaj, gdyby nie straszna wojna w Ukrainie, gdyby nie agresja rosyjska przeciwko Ukrainie, która także sprawiła, że bardzo wielu ludzi sztuki, kultury, artystów musiało z Ukrainy wyjechać. Oni cały czas tworzą w kontekście tej wojny i w kontekście swojej kondycji uchodźczej. Dzięki pracy Stowarzyszenia Wielka 19, prowadzonej przez Stefana Ficnera, który już od dłuższego czasu interesuje się właśnie artystami za naszej wschodniej granicy, jeszcze przed ukraińską wojną artyści z tych krajów gościli w Poznaniu. Tym razem Stowarzyszenie Wielka 19 gości dwójkę artystów Vladę Ralko i Volodymyra Budnikova. To są artyści, którzy zajmują się malarstwem i rysunkiem na papierze i w sposób niezwykle ekspresyjny, niezwykle dosadny, ale też budzący estetyczny zachwyt, a jednocześnie grozę, pokazują doświadczenie egzystencjalne, które jest ich udziałem i także udziałem ludzi w Ukrainie. I myślę, że to jest naprawdę coś, co trzeba zobaczyć. To robi ogromne wrażenie. Ta wystawa otwiera się na ulicy Szyperskiej w Arsenale 6 czerwca o godzinie 18:00. Serdecznie państwa na tą wystawę zapraszamy.

MB: Z niecierpliwością pozostaje nam zatem czekać na ponowne otwarcie galerii na płycie poznańskiego rynku.

MW: Ja także nie mogę się doczekać.

MB: Mając taką nazwę jak Arsenał i takiego dyrektora myślę, że nie powinno budzić wątpliwości, że ten powrót kultury i sztuki na poznański rynek będzie iście wybuchową mieszanką. Tego życzę mojemu rozmówcy i szanownej publiczności. Dziękuję ci Marku za rozmowę.

MW: Tobie też bardzo dziękuję.


Festiwal Poznań Art Week 2023 „Lokalnie” został sfinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Narodowego Centrum Kultury „Interwencje 2023” oraz ze środków Urzędu Miasta Poznania.

edycja 2023podcast

Avatar photo
Mateusz M. Bieczyński

Prawnik, historyk sztuki, kurator wystaw, krytyk artystyczny, autor publikacji, biegły sądowy z zakresu prawa autorskiego i sztuk wizualnych. Autor opracowań monograficznych na temat prawnych uwarunkowań życia artystycznego. Kurator wystaw oraz redaktor katalogów artystycznych w Polsce i za granicą. Publikował na łamach wielu czasopism artystycznych, m.in. Arteon, Art & Business, Format, Kwartalnik Fotografia, Obieg.pl. Łącznie opublikował ponad 100 artykułów i wywiadów.