Z Julią Królikowską I Pawłem Fliegerem rozmawia Mateusz Bieczyński

W studio nagraniowym są dzisiaj ze mną Julia Królikowska i Paweł Flieger, koncept liderzy bardzo niezwykłego miejsca dla sztuki na poznańskiej mapie artystycznej – Wołyńska 9, willa sztuki na poznańskim Sołaczu.

Mateusz Bieczyński (MB): Witam was!

Julia Królikowska (JK): Cześć.

Paweł Flieger (PF): Hey.

MB: Czym według was jest Wołyńska 9?

PF: Może tak zacznę, że my bardziej czujemy się opiekunami tego miejsca. Miejsce to miało pierwotnie przeznaczenie domowe. Zostało nam udostępnione przez właścicieli, dlatego na poziomie roboczym myślimy o niej jako o takiej domowej galerii, niż szumnie brzmiącej willi. Wołyńska 9 była domem i tego nie zmieniamy. Można nawet powiedzieć, że trochę nie chcemy oszukiwać, że jest to jakaś galeria poważna. Widzimy je raczej jako takie efemeryczne miejsce, z którego się cieszymy i z wokół którego się bawimy już od jakiegoś czasu, a ściślej od zeszłorocznego Art Weeka. Poszukiwaliśmy wówczas miejsca na wystawę i tak powstała Wołyńska 9. Spina się to zatem taką ładną klamrą.

MB: Powiedzcie więcej o historii tego miejsca.

PF: Powstanie tego miejsca jak wspomniał Paweł wynikało to z tego, że poszukiwaliśmy już kilka lat temu chcąc współtworzyć wydarzenia, w którym moglibyśmy zaproponować wystawy, które nam chodziła wtedy akurat po głowie. Udało nam się znaleźć przestrzeń dzięki pomocy prywatnych osób – pierwotnie na św. Marcinie. Zorganizowaliśmy tam wystawę „Dowód przyjaźni”. Po tej wystawie stwierdziliśmy, że spróbujemy korzystać z dobroci mieszkańców tego wspaniałego miasta. W ten sposób trafiliśmy na Wołyńską 9. W zeszłym roku zorganizowaliśmy kolejną wystawę zatytułowaną „Złe wychowanie” właśnie w ramach Poznańskiego Tygodnia Sztuki. Można zatem powiedzieć, że obchodzimy właśnie rocznicę – pierwsze urodziny Wołyńskiej 9.

JK: Początkowo miała to być przestrzeń tylko na jedną wystawę, ale właścicielom chyba też spodobał się ten koncept. Uznali więc, że dopóki nie zacznie się tam remont, to możemy działać. Wszyscy wydają się zadowoleni z tego, że coś więcej dzieje się na więcej na Sołaczu i dlatego między innymi właściciele pozwolili zrobić później następną wystawę. Była to moja indywidualna prezentacja prac zatytułowana „Nic poważnego”. Później zrobiliśmy wystawę „Remedium” w trakcie Poznań Design Festiwal. Przez zimę udało nam się zrobić jedną wystawę indywidualną profesora Andrzeja Zdanowicza. Należy jednak przyznać, że to miejsce jednak najlepiej funkcjonuje latem, kiedy jest możliwość wystawienia leżaków oraz użycia ogrodu. Wtedy też ta specyficzna przestrzeń dla sztuki usytuowana w domu z ogrodem dosyć dużym, wychodzącym też na ulicę przyciąga publiczność, w tym także mieszkańców Sołacza. Planujemy na następne wystawy właśnie wychodzić w przestrzeń ogrodu między innymi z rzeźbami. W planach na jesień taką wystawę, która będzie całkowicie poświęcona na historii, przestrzeni tego domu oraz jego otoczenia, w tym całej dzielnicy. W najbliższej perspektywie mamy oczywiście otwarcie wystawy artweekowej. Nosi ona tytuł „Motyw płotu w sztuce polskiej”.  

PF: Tytuł brzmi bardzo pompatycznie, ale takie trochę było zamierzenie. Chcieliśmy, aby wybrzmiewał on takim muzealnym kanonem. Projekt ten jest wynikiem naszej konfrontacji przed laty z wystawą, która nas zaskoczyła i zdziwiła zarazem. Nieoczekiwana była jej koncepcja. Po jej obejrzeniu trochę szydercze stwierdziłem, że równie dobrze mogłabym mieć właśnie taki tytuł, „Motyw płotu w sztuce polskiej”. Wtedy nas olśniło. Uznaliśmy, że nie jest on wcale taki trywialny jak by się wydawało. Myśląc o tym tytule uświadomiliśmy sobie, że ten temat jest ważki.

MB: Bardzo aktualny, prawda?

PF: No właśnie, zwłaszcza w polityki globalnej, choć również tego, co się dzieje w naszym kraju. Okazało się, że ten tytuł to coś więcej niż jedynie gra słów czy przysłowiowa „szydera”. Po krótkiej chwili refleksji na jej temat przystąpiliśmy do rozważań na temat konkretnych artystów i ich pracach z nim kojarzonych. Nie było to do końca łatwe, bowiem akurat ja mam kłopot ze sztuką, która w jakimś sensie ma charakter publicystyki. Osobiście wolę prace, które mówią o rzeczach, które są ponad takim dniem codziennym; mówią o czymś bardziej uniwersalnym. Pomyśleliśmy jednak, że to jest właśnie taki moment, kiedy trzeba byłoby wystawę takiego rodzaju przygotować i zaprezentować. Wybraliśmy dosyć, szeroki wachlarz przykładów tego rodzaju myślenia.

MB: Czy są to prace przygotowywane specjalnie na tą wystawę, czy też wybierane przez was pośród już istniejących tudzież w relacji z artystami zaproszonymi do projektu definiowanie?

PF: Raz tak, raz tak. Zaprezentowane zostaną prace około 20 artystów. Znajdą się wśród nich zarówno takie, które powstaną specjalnie na tą okazję oraz takie, które powstały wcześniej, ale idealnie pasują do tego tematu. Warto jednak zaakcentować fakt, że wypełniony zostanie nim cały dom. Dosłownie.

MB: W takim razie zaraz będziemy zapowiadać, kiedy publiczność może się z tą wystawą zapoznać, ale chciałbym jednak wrócić jeszcze do tego pytania o wasze interakcje z lokalną społecznością. Bo pojawienie się zupełnie nowego miejsca w sposób dość nieoczekiwany dla otoczenia miało, jak mogę podejrzewać, jakieś reperkusje. Czy zatem była jakaś taka sytuacja, która pozostała wam w pamięci, a związana była z przychodzącą nieoczekiwanie osobą?

JK: Są rozmowy. Obmyśliliśmy taki wydłużony format otwarć, kiedy można przyjść i z nami porozmawiać. W zamyśle chcieliśmy dać możliwość każdemu, kto przyjdzie na Wołyńską 9 szansę na dowiedzenie się więcej o każdym wydarzeniu. A takie osoby rzeczywiście przychodzą. Na ogrodzeniu zawsze umieszczamy plakat stanowiący zapowiedź każdej z wystaw. On przyciąga ludzi przechodzących obok, tzw. publiczność z ulicy. Wchodzą oni trochę z ciekawości, tym bardziej, że ten dom przez jakiś czas stał pusty. Niektórzy z nich znali na przykład poprzednich mieszkańców, czy nawet osoby, które w tym domu mieszkały dawniej. Przychodzą z takiej prostej ciekawości. Warto zauważyć, że dom, w którym działamy znajdujemy się po drodze do Parku Słowackiego. Często zdarza się tak, że wchodzą na posesję nagle całe rodziny z dziećmi, czy z rowerami. Wchodzą i zadają pytania, „Co tu się dzieje, czy tu coś będzie ciekawego?”, „Czy to będzie remontowane na profesjonalną galerię sztuki?” itp. Robimy wystawy i lubimy je robić, szczególnie te przy okazji Poznań Art Week. Wydaje mi się, że w Poznaniu, choć jest pozornie dużo przestrzeni wystawienniczy, ale wciąż chyba niewystarczająco, zwłaszcza, gdy przełożymy to na liczbę artystów. Warto zaznaczyć, że my też nie jesteśmy kuratorami, tylko jednak bardziej artystami, a także pedagogami. Nie robimy zatem wystaw myśląc o prowadzeniu regularnej, na przykład komercyjnej galerii. Korzystamy z tego, że ta przestrzeń jest w pewnym sensie efemeryczna, a jednocześnie powoli zaczyna być coraz bardziej stała.

MB: To miejsce myślę, że się definiuje w sposób naturalny z każdym kolejnym wydarzeniem, które się tam odbywa i myślę też, że dla was każda kolejna wystawa stanowi duży materiał do przemyśleń. Na tych wszystkich przykładach, o których wspominacie można przecież budować i nie chodzi o tworzenie jakiejś zinstytucjonalizowanej wizji, skoro Wołyńska 9 to bardziej taka artist run space, ale jakiś modus operandi działania. Bo przecież ostatecznie miejsce, które tworzycie jakąś ogólną ramę organizacyjną musi mieć, ale jest to cenne, że możecie pozostawić sobie szerokie pole manewru i spekulacji. To otwierające, że pozostawiacie sobie możliwości podejmowania działań niejako ad hoc, czyli, że nie musicie wszystkiego przewidywać i planować. Na przykład nie, nie wyobrażam sobie, żeby pojawiła się oferta nowej wystawy w Muzeum Narodowym w Poznaniu z dnia na dzień i po prostu się tam odbyła, a zakładam, że u was dalej trochę tak może się wydarzyć. To ogromna różnica, ale też wartość. Powoli dążąc do końca naszej rozmowy proponuję, aby zaprosić Słuchaczy i Czytelników na zbliżające się wydarzenia. Zanim to jednak nastąpi powiedzcie jeszcze czy jest jakaś różnica między tą wystawą, która za chwilę się pojawi i poprzednimi. Bo wspomniałeś Pawle o tym, że właściwie nie jesteście kuratorami, ale teraz zaprosiliście artystki, artystów do wspólnego działania, więc troszeczkę tą rolę na siebie wzięliście.

PF: Tak, to prawda. Staramy się tą odpowiedzialność trochę od ciebie odsuwać. Wolelibyśmy, żeby siebie tak nie nazywać z Julią. No, ale tak naprawdę pełnimy trochę tą funkcję kuratorką, bo to ostatecznie my opiekujemy się tą przestrzenią, my zapraszamy artystów. Chcielibyśmy jak najszerzej zaprezentować środowisko poznańskie, choć nie tylko, bo perspektywa Wołyńskiej jest szersza. Pokazujemy zatem twórczość ludzi, których znamy i bardzo cenimy, a których czasami, takie mamy poczucie, nie często można lokalnie zobaczyć. Ich prace nie są prezentowane w przestrzeni tego miasta, żeby w tej powszechnej świadomości funkcjonowali szerzej.

JK: Zapraszamy na najbliższe otwarcie wystawy „Motyw płotu w sztuce polskiej”, które odbędzie się 4 czerwca od godziny 16:00 do godziny 20:00. Wystawa będzie trwała 3 tygodnie.

MB: Świetnie! W takim razie zapraszamy wszystkich słuchaczy i czytelników do śledzenia mediów społecznościowych Wołyńskiej 9, gdzie w miarę przygotowań na pewno pojawiać się będzie coraz więcej szczegółów. Dziękuję wam za rozmowę.

JK/PF: Dziękujemy bardzo.


Festiwal Poznań Art Week 2023 „Lokalnie” został sfinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Narodowego Centrum Kultury „Interwencje 2023” oraz ze środków Urzędu Miasta Poznania.

edycja 2023

Avatar photo
Mateusz M. Bieczyński

Prawnik, historyk sztuki, kurator wystaw, krytyk artystyczny, autor publikacji, biegły sądowy z zakresu prawa autorskiego i sztuk wizualnych. Autor opracowań monograficznych na temat prawnych uwarunkowań życia artystycznego. Kurator wystaw oraz redaktor katalogów artystycznych w Polsce i za granicą. Publikował na łamach wielu czasopism artystycznych, m.in. Arteon, Art & Business, Format, Kwartalnik Fotografia, Obieg.pl. Łącznie opublikował ponad 100 artykułów i wywiadów.