Sztuczne Fiołki, FB, Hopper, 21.03.
25.02.2020, wtorek, 4°C, deszcz
Jak co tydzień poszliśmy wieczorem ze Stasiem do Pana Gara.
To magiczne miejsce na ulicy Słowackiego, gdzie słuchamy jam session, chodzimy na koncerty i placki gruzińskie. Miejsce wygląda trochę jak postkomunistyczna knajpa w Czechach, a trochę jak kadr z filmu Twin Peaks.
Spotykamy się tu z rodziną, przyjaciółmi oraz ze znajomymi z pracy. Przyjaźnimy się z właścicielami knajpy – Gruzinem Gią i polskim Szymonem.
Czułam się jednak dzisiaj osaczona zbyt liczną reprezentacją rodziny, współpracowników i w końcu – nawet studentów. Siedzieliśmy, jak zwykle, stłoczeni, próbując przekrzyczeć grających muzyków. A naszą wyobraźnię rozgrzewał nowy wirus, który przywędrował z Chin do Europy, pojawił się już we Włoszech (ok. 300 przypadków), we Francji oraz w Austrii.
Wszyscy opowiadali o wirusie, mniej lub bardziej prawdopodobne historie. W zasadzie nikt nie wie, czy lepiej się bać, czy śmiać, czy może raczej fantazjować. Pojawiły się więc również rozmaite teorie spiskowe, np. taka, że jest to broń biologiczna Ameryki przeciwko Chinom.
Rozmawialiśmy też dużo o podróżach, choć nie wiadomo, czy zaraza nie udaremni planów wyjazdowych każdego z nas. Wspólnie chcemy się spotkać najpierw na Ostoyi nad Brdą w czerwcu, a potem na Pol’And’Rock w Kostrzynie nad Odrą.
27.02.2020, czwartek, 5°C, słońce i ulewy
W Europie wirus dotarł już m.in. do Włoch, Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii, Austrii, Szwajcarii, Grecji, Danii, Estonii oraz Gruzji. W Polsce co rusz pojawiają się doniesienia o podejrzeniach oraz osobach objętych kwarantanną. Diagnozy nie potwierdzają jednak zachorowań.
Na naszej Uczelni zostały podjęte środki ostrożności. Wyłączono więc nawiewowe suszarki do rąk, bo podobno najbardziej przenoszą wirusa. Wszędzie wiszą instrukcje mycia rąk.
Miałam wykład o Czarnym kwadracie na białym tle Malewicza w kontekście opery Matiuszyna Zwycięstwo nad słońcem, do której Malewicz przygotował scenografię oraz kostiumy. Opowiadałam studentom o przygnębiającym przesłaniu tego futurystycznego dzieła przedstawiającego wizję świata po katastrofie. Jest to z jednej strony zwycięstwo nad przeszłością i regułami dawnego świata, a zarazem pochwała technologii. Z drugiej strony pokazuje ona przyszłość, gdzie nie ma szczęścia, ale wszyscy czują się szczęśliwi i nieśmiertelni. Nie ma w tym świecie słońca, wspomnień ani pamięci1.
Ta przygnębiająca wizja skojarzyła mi się z przeczytaną niedawno książką 451 stopni Fahrenheita Raya Bradbury’ego, w której razem z zakazanymi książkami odrzucono pamięć o przeszłości, filozofii i ludzkich dramatach. I tam również, choć nie było szczęścia, wszyscy czuli się szczęśliwi, tkwiąc przed projekcjami „rodzinki”. Z pewnością jest ona alegorią ogłupiających programów telewizyjnych, ale ma też coś niepokojąco wspólnego z Facebookiem, choć Bradbury pisał swoją powieść w 1953 r.
Wiadomo jednak, że wizje futurystów niekiedy się ziszczają. Lem wymyślił m.in. elektroniczny czytnik do książek.
Zapytałam mojego syna Joszkę, który studiuje filozofię, jak odczytał tę ekranową rodzinkę u Bradbury’ego.
– A czy to ważne? Możesz tam wstawić telewizję, Możesz wstawić internet. Możesz wstawić sruty-pierduty. Co tam chcesz – odpowiedział jak zwykle znudzony.
29.02.2020, sobota, dodatkowy dzień w roku przestępnym, 2°C, słońce
Pojechaliśmy z Oskarem i Werą (moim drugim synem i jego dziewczyną) na narty na Czarną Górę w Siennej.
Niemal przez całą drogę wymienialiśmy się newsami o wirusie, bo zaczyna coraz bardziej rozprzestrzeniać się po Europie. Tego dnia liczba zakażeń we Włoszech przekroczy 1000, ale tego jeszcze nie wiedzieliśmy.
W gruncie rzeczy to jednak wciąż niewiele w porównaniu z liczbą ok. 80 000 w Chinach.
Pewnie damy radę to opanować i na pewno epidemia nie będzie się tak rozprzestrzeniać jak w Chinach, bo nie mamy tu przecież takiego zagęszczenia populacji.
Wera opowiadała, że słuchała u taty relacji Polki mieszkającej we Włoszech w rejonie objętym kwarantanną.
– Tam jest dramat. Do sklepu może wejść tylko jedna osoba. Zresztą nawet nie dowożą tam dostaw jedzenia, wszystko zamknięte. Mówię Ci, dramat!
Zastanawialiśmy się też nad tym, kiedy wirus pojawi się w Polsce. Pośmialiśmy się ze zdjęcia, które krążyło niedawno w internecie. Mężczyzna trzyma plakat z napisem: „Ogłoście już wreszcie tego koronawirusa w Polsce, bo to napięcie mnie wykończy”.
Dobrze oddaje ono nasz stan umysłów, bo wiemy, że wirus do nas też przyjdzie, nie wiemy jednak, kiedy. Czujemy, że zbliża się wielkimi krokami.
1.03.2020, niedziela, 5°C, deszczowo
Po nartach bolały mnie nogi. Wpadli do nas Piotr i młoda Hanka. Ona strasznie panikuje, jakby zbliżało się do nas nie wiadomo co. W każdym razie nasz wspólny wyjazd na Islandię musimy przełożyć, bo wirus pojawił się nawet tam.
Wieczorem poszliśmy do Zamku na pożegnalny koncert Lao Che. Chłopaki z zespołu wydawali się mocno skacowani, ale zagrali pięknie. Widać było, że jest między nimi dobra energia. Ktoś z publiczności zastanawiał się, czy zagrają Zombie, ale nie zagrali.
Weronika wysyłała serduszka do Mariusza, a ten robił do nas śmieszne miny.
Na końcu wiele osób płakało. Nawet Joszko, który nie chciał stać z nami pod sceną (chyba uważa, że robimy mu obciach), mówił, że też sobie popłakał.
Naprawdę ogromny żal, że Lao Che kończy ten projekt. Mają mądre i przemyślane teksty. Są uważni, nie pozostają obojętni na to, co dzieje się wokół.
4.03.2020,środa, 7°C, ulewnie i wietrznie
Wcześnie rano jadę na uczelnię, a gdy wchodzę do rektoratu, panie od razu oznajmiają mi nowinę, że koronawirus jest już w Polsce!
Zresztą tak wynikało z rozmowy Karoliny Piotrowskiej i Michała Figurskiego w „Antyradiu”, której słuchałam w samochodzie. Ale oni zawsze się wygłupiają, więc nie do końca byłam pewna, czy mówili to na poważnie.
Pierwszy przypadek nowego wirusa pojawił się w Zielonej Górze. Koronawirus przywieziony z Niemiec autokarem przez jednego z mieszkańców powiatu, wracającego z karnawału w Nadrenii Północnej-Westfalii. Mężczyzna trafił do szpitala, choć czuje się dobrze.
7.03.2020, sobota, 7°C, pochmurno, mżawka, deszcz
Mam chyba paranoję, bo jestem przekonana, że wszystko, co ma się w najbliższym czasie zaplanowane (np. pójście do kina, restauracji, galerii), trzeba zrobić w ten weekend, ewentualnie w najbliższych dniach, bo za tydzień–dwa będzie już za późno.
Dobrze, że widzieliśmy niedawno nagrodzony Oscarami koreański Parasite. Potem długo rozmawialiśmy o nim ze Staszkiem, zwłaszcza o porównaniach z Jokerem. Oba te schyłkowe filmy pokazują, że świat podziałów społecznych osiągnął już jakieś maksimum. I dalej może być tylko katastrofa.
W związku z moją paranoją poszliśmy dzisiaj na obiad do włoskiej restauracji oraz do Arsenału na wystawę Leszka Golca i Tatiany Czekalskiej Catering dla najdłużej przebywających w galerii gości.
Wszystkie prace pochodzą z recyklingu. Przedmioty liturgiczne, fragmenty wyposażenia kościołów, ikony, księgi sakralne, kupione na pchlich targach lub w antykwariatach, zyskują tutaj nowe życie. Artyści nie przyczyniają się do zanieczyszczenia środowiska, a z tych niezwykłych przedmiotów tworzą zaskakujące kompozycje. Wzmacniają przekaz estetyczny grą światła i cienia.
Sam cateringprzeznaczony jest w gruncie rzeczy nie dla nas, ale dla nieludzkich innych, tych najmniejszych i często niewidocznych: moli, muszek owocówek, kołatków czy innych owadów, które dzięki umieszczonym w galerii awatarom mogą zostać przeniesione w bezpieczne miejsce. One żyją sobie w tych przedmiotach, a niektóre z nich, jak kołatki czy mole, są nawet współtwórcami tych prac.
W ten sposób artyści ukazują krąg życia i śmierci, przy okazji wskazując na siłę przetrwania natury.
10.03.2020, wtorek, 10°C, słońce i wiatr
To dopiero szósty dzień zarazy w naszym kraju. Liczba zakażonych, według oficjalnych danych, to 22 osoby. Poznań zmroziła informacja, że jeden z tych przypadków (zresztą ciężki) pojawił się również tutaj.
We Włoszech jest już ponad 10 tysięcy zakażeń, a w Niemczech ok. 1500, na całym świecie – ponad 113 tysięcy.
Pojechałam do sklepu, żeby uzupełnić zapasy. Kupiłam kilka drobiazgów i butelkę wina. Ludzie mieli tak wypchane koszyki, jakby szykowali się na wojnę.
W poznańskich szkołach odwołano zajęcia. Wczoraj założyłam się z Joszkiem, że w przeciągu tygodnia w naszym mieście zostaną zamknięte szkoły i uczelnie. Popukał się w czoło i powiedział, że to niemożliwe.
Już dzisiaj okazało się, że zakład wygrałam. O godz. 17 wyjaśniła się też sytuacja na jego uczelni. Bo choć założyli fanpejdż, że witają wirusa na wykładach, od jutra zajęcia są odwołane.
Postanowiliśmy uczcić mój wygrany zakład i pójść wieczorem na placek gruziński, a zarazem zobaczyć, jak wygląda rozpoczynające się właśnie życie w czasach epidemii.
U Pana Gara uściskaliśmy się z Szymonem. Filip martwił się, że nie obroni licencjatu, bo mu zamkną biblioteki. Rafał zżymał się na polibudę, że nabrała wody w usta i nie odwołała zajęć. Hanka opowiadała, że gdy wracała dzisiaj z zajęć, to miała wrażenie, że ma jakieś zwidy. Wciąż mijali ją ludzie taszczący wielkie siaty z zakupami.
Joszko, który kilka dni wcześniej mówił, że nie chce w ogóle gadać o wirusie, pokazywał nam interaktywną mapę jego rozprzestrzeniania2.
– Jest fascynująca – stwierdził.
Wiem to, bo odkryłam ją już kilka dni wcześniej. Dla Stasia była natomiast nowością.
Potem Joszko poszedł na miasto uczcić odwołane zajęcia.
11.02.2020, środa, 9°C, słońce i chmury, mocny wiatr
Obudził mnie telefon z rektoratu, że o 14 mam stawić się na sztab kryzysowy. Minął dokładnie tydzień od ogłoszenia pierwszego przypadku zachorowania przez mężczyznę z okolic Zielonej Góry. Dzisiaj w Polsce potwierdzonych zostało 25 pozytywnych próbek na obecność wirusa.
Rząd podjął decyzję o zamknięciu w całym kraju wszystkich żłobków, przedszkoli, szkół i uczelni na dwa tygodnie. Dekretem rządu zamknięte będą też teatry, opery i kina. W Poznaniu pozamykane są wszystkie instytucje miejskie. Dobrze, że w ostatnią sobotę poszliśmy ze Stanisławem do galerii na wystawę! Jednak to nie była paranoja.
Niestety, nie mogą być kontynuowane nasze warsztaty o sztuce współczesnej dla młodzieży licealnej w Domu Tramwajarza. Trafiła nam się cudowna grupa licealistów, którzy na ostatnich warsztatach z komunikacji wizualnej wykonywali plakaty o koronawirusie.
Godz. 14 – sztab kryzysowy. To, że odwołano zajęcia, nie znaczy, że nie pracujemy. Mamy przejść na e-learning. Po burzliwej debacie z panem z IT dochodzę do wniosku, że pracy będzie więcej, niż gdyby normalnie prowadzić zajęcia. Cholera! Trzeba to uświadomić teraz pracownikom.
WHO ogłosiło dzisiaj pandemię.
12.03.2020, czwartek, temp. 13°C, słonecznie i bardzo wietrznie, momentami pada
Pojechałam na uczelnię, bo zapomniałam oddać wczoraj druk delegację z wyjazdu do Warszawy.
W radiu TOK FM słuchałam opowieści prof. Przemysława Czaplińskiego o książkach na temat epidemii. Mówił, że ten temat nie dotyczy nigdy samej epidemii, ale stosunków społecznych, ludzkich zachowań i relacji; skrytych w nas obaw i uprzedzeń, umiejętności zachowania się w nieprzewidzianych sytuacjach.
Budynki naszej uczelni są pozamykane, ciemne, wszystko wygląda na wymarłe. Pan z biblioteki rozmawiał ze mną przez szklane drzwi. Panie z księgowości patrzyły na mnie podejrzanie, że w ogóle do nich przyszłam.
A że Weronika znowu przysłała mi zdjęcia pustych półek sklepowych, to, wracając, postanowiłam sprawdzić, jak wygląda sytuacja w Piotrze i Pawle. Faktycznie wiele półek pustych, w tym niestety te z warzywami, a po nie pojechałam. Kupiłam grapefruity, pomarańcze, sosy do dań chińskich i włoski makaron.
Kiedy podjechałam na parking, zauważyłam stojące przy słupku dwie grafiki. Obejrzałam je i pomyślałam, że ktoś pewnie zaraz po nie podjedzie.
Gdy robiłam zakupy, mocno się rozpadało i jak wyszłam, zobaczyłam, że jedna z grafik zaczęła się już niestety rozpływać. Wrzuciłam je więc do bagażnika, żeby je uratować. Jedna z grafik ma tytuł „Babilon” i przedstawia dwie ludzkie twarze otoczone architekturą w stylu weneckim. Czyżby to jakiś znak?
Na koniec dnia dodaję na FB nakładkę profilową #zostańwdomu #czytajksiążki
A niby co innego można zrobić?
Choć ostatnio czytam mniej. Wciąż nie mogę dokończyć książki Dehnela Ale z naszymi umarłymi o polskich zombich. (Przemo Czapliński zresztą też o niej wspominał w TOK FM.)
Na szczęście skończyłam już Bez skazy Franzena, a wcześniej miałam jakiś dziwny czas kompulsywnego czytania. Od początku roku przeczytałam już chyba pięć książek Murakamiego, znakomite Middlesex Eugenisesa, Dom dzienny, dom nocy Tokarczuk, dość słabe pierwsze Metro, ale za to ciekawe Witajcie w Rosji Glukhovskiego, no i katastroficzną powieść SF Raya Bradbury’ego.
Czytałam, jakby zaraz świat miał się skończyć… Czytałam wszędzie, w domu, w samochodzie (oczywiście tylko gdy byłam pasażerką), a nawet na siłowni.
Byle szybciej i byle więcej, opóźniałam tylko Tokarczuk, aby smakować się w jej narracji.
Od paru dni nie mam na nic czasu, zwłaszcza na czytanie…
13.03.2019, piątek (trzynastego w piątek), 9°C, rano świeciło słońce, potem zerwał się bardzo porywisty wiatr i rozpadało się
Weronika wysyła sprawozdanie z apteki: „w aptece dziś byłam, dramat. No i kolejki. Nie było ani witaminy C, ani aspiryny, ani nawet rękawiczek. I wgl dużo ludzi, babki obsługujące były w jakiś maskach. Obraz jak z Chin. Musisz o tym napisać”.
Ale czy na pewno obraz jak z Chin?
Moi znajomi artyści fascynują się nagraniem z Wuhan, pokazującym, jak ludzie otwierają w nocy okna i krzyczą. Młodzi, starzy, dzieci. Wrzeszczą, żeby dodać sobie otuchy, ale słychać w tym też rozpacz.
Jak mi powiedział znajomy artysta, mimo że jest to przerażające, jest też fascynujące pod względem audialnym. Inna zaś artystka, młoda Hanka zresztą, dodała, że wygląda to jak gotowa praca artystyczna…
Przerażająca jest wizja tego, że też mielibyśmy siedzieć w domach, w zasadzie ich nie opuszczając.
15.03.2020, niedziela, 8°C, słońce, dość mocno wieje
Już 112 zakażonych w kraju.
We Włoszech: 21 729, w Hiszpanii: 6391, w Niemczech: 4649, w Portugalii: 240, w Czechach: 231.
Wirus dotarł do Mongolii, Uzbekistanu, Togo, Rwandy, Gabonu, Etiopii. Jest już niemal wszędzie…
Po obiedzie wpadli Wera i Oskar, który jest wielbicielem klocków LEGO i wciąż kupuje sobie jakieś zestawy. Postanowiliśmy odkurzyć stare klocki. Wybudowaliśmy z nich szpital zakaźny i towarzyszący mu oddział polowy oraz przenośne laboratorium. Otaczają go uliczki, po których jeżdżą karetki i policja. Jest lądowisko dla helikopterów. W szpitalu są wjazd dla karetek, izba przyjęć, dział laboratoryjny i sale chorych. Trzymamy tam zielone ludziki – naszych reptilianów (bo Staś mówi, że to wszystko ich wina).
Po pokazaniu fotek na rodzinnym WhatsAppie Marek, wielbiciel czarnego humoru, zapytał o kostnicę, więc Oskar ją dobudował. Witek, brat Stasia, oburzył się, że nie ma sprzętu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, więc porozkładałam w szpitalu stare karty telefoniczne z serduszkami WOŚP-u, które okolicznościowo były wydawane przy okazji wczesnych Przystanków Woodstock. Znaleźliśmy dzisiaj zbiór tych kart w skrzyni z klockami LEGO.
Jerzy Owsiak organizuje te festiwale, aby podziękować wolontariuszom za pracę przy WOŚP-ie. Dlatego są darmowe. Zaprasza nie tylko znakomite zespoły, ale też fantastycznych ludzi, którzy w namiocie Akademii Sztuk Przepięknych mówią mądre rzeczy.
Rok temu popłakałam się, gdy widziałam tłumy ludzi nie tylko w namiocie ASP, ale też na całym polu przed nim, którzy słuchali trudnej rozmowy o kwestiach związanych z przeciwdziałaniem przemocy.
W zeszłym roku była też Olga Tokarczuk, która jak zawsze mówiła same mądre rzeczy o potrzebie wspólnoty, uważności, o konieczności dbania o prawa zwierząt.
Wraz z kilkoma osobami z naszego Wydziału oraz pomagającymi nam studentkami od dwóch lat organizujemy w ramach Akademii Sztuk Przepięknych warsztaty artystyczne. To fantastyczna przygoda, zaś uczestnicy są bardzo zainteresowani sztuką i otwarci na dyskusję. Wykonują też ciekawe prace artystyczne. Część z nich przeznaczyliśmy w tym roku na aukcję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.
Dzisiaj, kiedy tak bardzo potrzebne są respiratory, warto pamiętać, że bardzo wiele z nich zostało zakupionych właśnie dzięki zbiórkom WOŚP, podobnie jak gros medycznego sprzętu.
Wracając do naszej budowy z klocków oraz sztuki. Patrząc na ten dziwny szpital wraz z namiotami polowymi, laboratorium, personelem w kombinezonach, a nawet z kostnicą, zastanawiam się nad pewną niestosownością naszego szpitala oraz podobieństwem do LEGO. Obozu koncentracyjnego Zbyszka Libery.
Sytuacja trochę jak w filmie grupy Azorro, w którym przedstawiona jest typowa polska rodzina: mama, tata, córka i syn (Rodzina, 20043 ).
Jednak ich rozmowy nie są typowe, bo odnoszą się całkowicie do sztuki współczesnej, podobnie nietypowe są zajęcia dzieci: a to rysowanie czarnego kwadratu na białym tle, układanie piramidy zwierząt, pada tam chyba też propozycja zbudowania obozu koncentracyjnego z klocków LEGO.
Nasze rozmowy były też nietypowe, bo Oskar, wielbiciel nie tylko filozofii, ale i historii, opowiadał nam o słynnych zarazach: m.in. o czarnej śmierci w czternastowiecznej Europie, a także o epidemii dżumy w Poznaniu w 1709 r., kiedy z powodu choroby i głodu zmarło 9 tysięcy osób z 12 tysięcy wszystkich mieszkańców miasta. Zwłoki chowano w miejscu, gdzie dziś znajduje się Kupiec Poznański.
Wracając zaś do artystycznych skojarzeń, trudno stwierdzić, czy sztuka (fantazja) wyprzedza rzeczywistość czy też odwrotnie. Na ile, epidemia, która znana nam była z książek oraz filmów, w rzeczywistości przerasta je wszystkie, jeśli chodzi o skalę i dziwność sytuacji, w której sami się znaleźliśmy?
Czy związana z nią nieprzewidywalność i zmienność nie sprawia zarazem, że czujemy, jakbyśmy wszyscy grali w jakimś filmie, tudzież śnili jakiś sen, jak powiedziała Weronika?
Później odkryłam, że na FB powstała grupa, w której opowiadane są pandemiczne sny, uczestniczą w niej znane polski pisarki oraz krytyczki (dołączyłam do grupy, ale nie śledzę relacji, bo zbytnio przerażają mnie własne sny).
„Zazwyczaj to kultura masowa zagospodarowuje pewne lęki, problemy, ekstrema, znajdując ich symboliczne odzwierciedlenia. Tymczasem na naszych oczach dokonuje się proces odwrotny: To rzeczywistość przyjmuje formę pewnej fantazji, która została powołana do życia przez kulturę masową”4 – mówi wysuszony profesor antropologii w książce Dehnela o zombich.
To dlatego Przemo Czapliński mówił w TOK FM, że książka Ale z naszymi umarłymi jest w zasadzie o tym, co dzieje się teraz.
Trzy dni temu „Antyradio” podało informację, że wirus pojawił się w amerykańskim szpitalu Kentucky’s Harrison Memorial Hospital5. A właśnie w tym szpitalu obudził się Rick Grimes, bohater serialu The Walking Dead, aby odkryć, że świat trawi pandemia zombich.
Twórca serialu, Robert Kirkman, potwierdził jakiś czas temu, co wywołało apokalipsę i nie był to COVID-19.
Również Stephen King zdecydowanie odżegnuje się od teorii, że opisał koronawirusa w swoim legendarnym Bastionie z 1978 r.
20.03.2020,piątek, 12°C, pochmurno
Zaczynam bać się sprawdzania tych danych: Polska: 367 zakażeń, Włochy: 41 035, Hiszpania: 18 077, Niemcy: 16 290, Francja: 10 891, Czechy: 694. Liczba wszystkich zarejestrowanych zakażeń na świecie: 246 275.
Spływają już pierwsze odpowiedzi na wczorajsze zadanie z e-learningu. W kontekście pracy Elvina Flamingo Symbiotyczność tworzenia zadałam pytanie o możliwość wyobrażenia sobie świata po katastrofie.
Jedna studentka zwraca uwagę na kwestię symbiozy różnych istot żyjących na ziemi oraz potrzebę wzajemnej współpracy. Odpisuję jej, że w tej ludzko-nieludzkiej symbiozie wcale nie jesteśmy pozytywnymi aktorami, doprowadziliśmy ten świat na skraj przepaści.
Myślę o tym, że paradoksalnie wirus może być jedną z form ochrony świata przed nami jako gatunkiem.
Znacznie zmniejszona emisja dwutlenku azotu, poprawa jakości powietrza oraz wód, zmniejszanie śladu węglowego, powrót dzikich zwierząt do miast – wszystko to dzieje się w bardzo krótkim czasie od wybuchu epidemii.
31.03.2020, wtorek, 3°C, słońce, chmury, momentami śnieży
Zaraza galopuje dalej: USA: niemal 166 tysięcy, Włochy: prawie 102 tysiące, Hiszpania: niemal 95 tysięcy, Niemcy: 68 tysięcy, Portugalia: prawie 7500, Czechy: 3000, Polska: 2215.
Liczba wszystkich zakażeń na świecie to niemal 810 tysięcy.
Cały dzień przesiedziałam nad e-learningiem, sprawdzaniem prac magisterskich, tworzeniem sprawozdań z nauczania zdalnego.
Studenci i studentki podeszli do sprawy bardzo odpowiedzialnie. Pracują, magisterki mają już na ukończeniu, wysyłają też bardzo mądre odpowiedzi na kolejne zadania.
Wykład ze sztuki współczesnej rozwiązałam tak, że wysyłam im moje teksty, a do nich prezentacje. Jedna ze studentek napisała: „mi się osobiście bardzo dobrze te teksty czyta, bo są po prostu interesujące i mogę skupić większą uwagę na danym temacie poprzez samodzielne analizowanie go”.
Ale generalnie ta praca wymaga więcej czasu. Właściwie wszyscy mamy wrażenie, że czas przyspieszył i pędzi jak szalony.
Jak ujęła to jedna z naszych profesorek artystek: „Czy macie również wrażenie, że czas biegnie jeszcze szybciej i intensywniej niż przed koronawirusem?… jak w jakiejś wirtualnej soczewce”…
Oglądam performance Izy Chamczyk Codzienność w koronie zorganizowany przez wrocławską Galerię Entropia w ramach projektu Entropia w domu. Artystka przedstawia w nim codzienne czynności, takie jak malowanie się, picie wody, jedzenie, palenie papierosa. Towarzyszą temu czytane przez nią w tle komunikaty dotyczące tego, co powinno się robić w czasie epidemii, a czego nie (często sprzeczne ze sobą). W tle słychać też tykanie zegara oraz dźwięk sygnalizujący w teleturniejach błędną odpowiedź. Iza wykonuje swoje działania coraz szybciej, a sytuacja staje się coraz bardziej nerwowa.
Zostaliśmy zmuszeni w bardzo krótkim czasie do siedzenia w domach, jesteśmy bombardowani setkami oficjalnych, nieoficjalnych, a także fake’owych informacji, porad, nakazów i zakazów mówiących nam, jak się zachować, co robić, a czego robić nie wolno.
Momentami dostaję szału, a performance Izy uświadamia, że wszyscy jesteśmy w podobnej sytuacji niepewności.
Nie tylko bardzo szybki wzrost zakażeń na całym świecie, ale właśnie niepewność sytuacji oraz dynamika zmian wywołują we wszystkich niepokój.
Jeszcze niedawno było możliwe coś, co dzisiaj nie mieści się już w naszym pandemicznym imaginarium. Miesiąc temu byłam na nartach; na początku marca – w galerii Arsenał oraz w restauracji. Jeszcze 10 marca widziałam się ze znajomymi w naszej ulubionej gruzińskiej knajpie. Od trzech tygodni zamknięte są szkoły i uczelnie. Jednak czas „przed” wydaje się bardzo odległy.
3.04.2020, piątek, 10°C, słońce i chmury
Wczoraj wieczorem miałam kryzys. Czytałam prace studentek i studentów i zaczęłam płakać. Oddają bardzo przemyślane, mądre wypowiedzi. Zaskakuje mnie, jak bardzo dojrzałe są te teksty. Bardzo zatęskniłam za rozmowami z nimi (grupa liczy ponad 60 osób, więc na platformie rozmowy byłyby trudne).
Jednej studentce napisałam, że ma do mnie zadzwonić, bo czułam, że jest z nią ciężko. Zadzwoniła dzisiaj i porozmawiałyśmy. Powiedziała mi, że tak się cieszyła na te studia. Jest dopiero na pierwszym roku magisterki, wcześniej studiowała coś innego. Bardzo podobało jej się na zajęciach i teraz jest jej smutno, że nie może chodzić na Uczelnię.
Dostałam też kilka miłych maili od studentów i studentek. Jeden z moich ulubionych studentów pisze: „Robi Pani rzeczy bardzo ważne, ten trudny czas pokazuje to szczególnie wyraźnie. Pani wykłady, teksty, osobowość, sposób kontaktu z nami, są dla nas wsparciem, i zwyczajnie po ludzku nam pomaga. Żyjemy w czasie, który jak lustro pokazuje nam, jacy naprawdę jesteśmy, ale obnażając naszą słabość, pokazuje też siłę. Dużo się nauczyłem, i również dzięki Pani, od pierwszych wykładów z Teorii sztuki, do dzisiaj, rozumiem otaczający mnie świat i siebie coraz lepiej”.
Od razu robi się człowiekowi lepiej!
Postanawiam, że zmienię formę e-learningu i będę pisała dla nich teksty na blogu, linkując omawiane prace. Chcę, żeby forma tych tekstów była bardziej osobista.
Chcę reaktywować blog „Straszna sztuka”, który kiedyś był całkiem popularny, ale zlikwidowano platformę, której używałam, a wcześniej nie mogłam się zebrać z przenosinami. I tak blog przepadł.
Teraz Oskar, mój syn informatyk, założył mi profesjonalny blog i wykupił własną domenę. Tylko z edycją nie idzie mi wcale łatwo. Cholery już z tym dostaję!
4.04.2020, sobota, 12°C, słońce
Oskar pokazał mi, co i jak z edycją. W sumie to nawet całkiem prosta sprawa. Podstrony wyglądają coraz lepiej.
Wieczorem dokopałam się w internecie do archiwum mojego starego bloga. Ale się ucieszyłam! Będę mogła wobec tego przerzucić część wpisów do Archiwum.
Nie uwierzycie, pierwszy wpis, na jaki się natknęłam był z 22 sierpnia 2006 r. i dotyczył wirusów, a dokładnie zabawek maskotek w formie wirusów, które zakupiłam w kramiku grupy Bakcyl podczas Survivalu – Przeglądu młodej sztuki w ekstremalnych warunkach, który odbył się na Dworcu PKP we Wrocławiu.
Pisałam wtedy tak:
Dziewczyny z grupy Bakcyl Bakcyl: Michalina Kostecka i Maria Kiniorska postanowiły ukazać absurdalność medialnych panik dotyczących chorób. Choroby i epidemie stają się pożywką mediów, są odrealnione i mogą zostać łatwo przyswojone czy też skonsumowane. Bo w kulturze konsumpcyjnej wszystko jest na sprzedaż! Nawet choroba i powstająca wokół niej panika.
Nie wiem, o co mogło mi chodzić z tym odrealnieniem. Choć faktycznie teraz momentami czuję się jak w filmie lub we śnie.
5.04.2020, niedziela, 13°C, słońce
W Polsce już ponad 4100 zakażonych.
Piękna niedziela spędzona miło na działce. Sadziliśmy bratki. Sielankowo, spokojnie, miło. Tylko ptaki śpiewały i Staś mówił, że strasznie hałasują. Ludzie nie pojawili się w okolicy w ogóle. Przez moment miałam wrażenie, jakbyśmy byli jedynymi ludźmi na ziemi ocalonymi z jakiejś katastrofy. Dziwnie zawęził się świat do naszej piątki. Oby nie trwało to zbyt długo, bo przecież trzeba widywać się też z innymi.
Po drodze – parkingi i zejścia na plażę pozamykane taśmami. Pusto, tylko policyjne patrole.
Przeczytałam w którejś gazecie, że po tej epidemii wszyscy będziemy chorzy – nie na koronawirusa, ale na depresję, alkoholizm, krzywicę, otyłość.
Zamykanie terenów zielonych wydaje się przesadą. Parków i lasów nie zamknięto nawet w Niemczech.
Najdziwniejsze informacje z „Antyradia”:
W Chinach urodziła się świnia z trąbą słonia.
Ulice walijskiego miasteczka Llandudno zostały opanowane przez satanistyczne kozły. Te „rogate pomioty diabła” zjadają kwiatki, skubią żywopłoty, sieją zamęt i zniszczenie6.
W Łodzi zatrzymano wczoraj 15-latka za poruszanie się bez opieki dorosłych. Okazało się, że babcia wysłała go do sklepu po majeranek, bo był jej potrzebny do gotowanego obiadu. Sąd rodzinny będzie rozstrzygał, czy ukarać nastolatka mandatem.
6.04.2020, poniedziałek, 19°C, słońce
Liczba zakażeń w Polsce wzrosła do ponad 4400.
Najgorzej jest w Stanach Zjednoczonych – ponad 337 tysięcy, w Hiszpanii ponad 135 tysięcy. Nie przyrasta już tak szybko liczba zakażeń we Włoszech – jest ich obecnie niemal 129 tysięcy. Ponad sto tysięcy przypadków jest także w Niemczech. We Francji – niemal 94 tysiące. W Czechach – niemal 4600.
Zaraza jest już w 183 krajach, w tym w Belize, Papui Nowej Gwinei, w Południowym Sudanie i Gambii.
Z całego kraju napływają absurdalne doniesienia o mandatach. W Olsztynie mężczyźni dostali mandat za to, że pojechali umyć na myjni samoobsługowej samochód. W Katowicach mandat otrzymał mężczyzna za pójście z dzieckiem na spacer.
Policja nie wpuszczała nikogo na nadmorskie plaże, zresztą również na jakiekolwiek inne plaże, no i oczywiście do lasów.
W tym zapale do karania obywateli czuje się jakąś zamordystyczną tendencję. Najgorzej mają rodzice małych dzieci mieszkający w blokach. Jak mają im wytłumaczyć, że nie mogą wyjść na plac zabaw, pobawić się z kolegami ani nawet iść na spacer? Kto oszaleje pierwszy – dzieci czy ich rodzice?
W sieci pojawił się wysyp memów o kwarantannie. Ich autorzy szczególnie chętnie wykorzystują sztukę. Jeden z artystów, Jarek Kubicki, zajmujący się dość kiczowatą twórczością, wykorzystał obrazy Moneta, Gierymskiego, Hoppera, wstawiając w ich przestrzeń postacie policjantów dających mandaty.
Nazwał swój cykl 32nd Day of Quarantine. Teraz je sprzedaje jako unikatowe grafiki. Trzeba sobie jakoś radzić i wcale tu nie ironizuję, bo sytuacja twórców i twórczyń jest naprawdę trudna.
Co do Hoppera – jest przywoływany jako malarz, który przedstawiał często swoje postacie w izolacji, zamknięte w domu czy spoglądające z nostalgią za okno (jedno z najbardziej znanych płócien przedstawia oczywiście jego żonę Josephine i może być ono traktowane jako ikona kwarantanny).
Ożywiły się też „Sztuczne Fiołki” ze swoimi jak zwykle cennymi komentarzami umieszczanymi na reprodukcjach dzieł sztuki. W tym przypadku wykorzystywane są najróżniejsze obrazy ze sztuki dawnej i nowoczesnej, do których dodane zostają komiksowe dymki i na czarnym tle pojawiają się teksty, które najczęściej w absurdalny sposób odnoszą się do aktualnych wydarzeń i pisane są współczesnym, kolokwialnym językiem.
Jeden z moich ulubionych fiołków prezentuje obraz Gustave’a Caillebotte’a z wioślarzami, którzy wymieniają się informacjami: „Policja po prawej”, „Jak coś, płyniemy do Biedry”. Z kolei Wypędzenie z raju Daniela Vertangena opatrzone zostało tekstem „Won mnie z lasu”.
8.04.2020, środa, 18°C, słońce
W Polsce już ponad 5000 tysięcy zakażeń, na całym świecie liczba zakażeń zbliża się do miliona pięciuset.
Na ciekawy pomysł wpadła Paulina Wycichowska, namawiając swoich znajomych, choreografów i tancerzy do stworzenia wspólnego Kwarantańca (Quarandance), który z jednej strony ma promować akcję #zostanwdomu, a z drugiej – dodawać otuchy i łączyć. Wzięło w nim udział ponad 157 osób. Muzykę do projektu stworzył Michał Strugarek, a całość została świetnie zmontowana przez Agnieszkę Jankowiak i Amelię Zabel.
Tancerze i tancerki zdecydowali się ujawnić przy okazji swoją prywatność, pokazać fragmenty mieszkań, pościelone lub niepościelone łóżka, współtowarzyszące niektórym z nich dzieci i zwierzęta. Ciasnota mieszkań, niecodzienne warunki, a zwłaszcza przedziwne atrybuty do tańca w postaci własnego łóżka czy kanapy wywołują rozbawienie. Nieliczni mają szczęście, że mogą zatańczyć w otwartej przestrzeni, choćby własnych ogródków czy tarasów. Niektórzy w swych choreografiach podkreślają absurd obecnej sytuacji. Projekt pokazuje, że można stworzyć coś wspólnie, razem zatańczyć, choć pozostaje się w odosobnieniu. Uzmysławia też, jak bardzo w tych trudnych czasach potrzebujemy kultury w jej najróżniejszych odmianach. Zwłaszcza takiej, która oferuje nam dawkę pozytywnej energii. Sztuka może działać jako rodzaj terapii.
9.04.2020, czwartek, 17°C, słońce
Liczba zakażeń: ponad 432 tysiące w Stanach, ponad 152 tysiące w Hiszpanii, prawie 140 tysięcy we Włoszech, ponad 113 000 w Niemczech, ponad 83 000 – we Francji i ok. 61 000 – w Wielkiej Brytanii. W Polsce – 5341, w Czechach – 5335. Na całym świecie ponad 1,5 miliona. Wciąż nie mogę się nadziwić, jak szybki jest przyrost zakażeń na całym świecie.
Zbliża się Wielkanoc, Stasiu piecze chleb, a porządkami zbytnio się nie przejmujemy. Mamy kilka dni wolnego, dzisiaj wypadł mi wykład.
Znajomy wykładowca opublikował wpis na FB: „Pod tym postem więcej wykładowców przyznało, że z rozpędu zrobili zajęcia. Co ciekawsze, studenci najwyraźniej na nich byli. To chyba pierwszy raz w historii polskiego szkolnictwa wyższego, żeby wszystkim tak się chciało pracować”.
10.04.2020, Wielki Piątek, 16°C, słońce i chmury
W Warszawie odbyły się obchody katastrofy smoleńskiej, żadnego dystansu od siebie nie zachowano. Policja nie interweniowała.
Szok i niedowierzanie! Jak to się ma do tych wszystkich obostrzeń i mandatów? Mogę tylko wyobrazić sobie, jak czują się teraz ci ludzie, którym wlepiono mandaty za bieganie po lesie, pójście z dzieckiem na spacer, umycie samochodu w myjni, a nawet wymianę opon. Znajoma pisze, że na pogrzebie jej taty mogło być tylko pięć osób.
Mój przyjaciel filozof, a zarazem nasz wykładowca, Roman Kubicki, w udzielonym wywiadzie mówi: „Nie wiem, czy płyniemy na Titanicu, czy też może lecimy na Tupolewie, a może się przecież równie dobrze okazać, że wyjdziemy z tego poobijani, ale w miarę cali. Wierzę, że właśnie tak będzie. Życie zawsze okazywało się mocniejsze od śmierci”7.
Tak! I tę siłę życia trzeba kultywować.
15.04.2020, środa, 12°C, słońce i wiatr
Nie sądziłam, że doczekam takich czasów, że nie dość, że pandemia, to jeszcze próby wprowadzania drakońskich ustaw ograniczających prawa człowieka oraz wprowadzających idee jak za króla Ćwieczka.
Nie sądziłam, że będę żyć w tak ciekawych czasach, że z pozoru nudna społeczna kwarantanna będzie obfitować w tak ekstremalne wydarzenia jak wyjście do lasu czy na cmentarz (też chciałam odwiedzić mamę!) w ramach obywatelskiego nieposłuszeństwa, tudzież stanie w środku miasta ponad godzinę do apteki w ramach Strajku Kobiet.
W żadnych scenariuszach przed epidemią nie przewidzielibyśmy tego, co się teraz dzieje w Polsce, a Opowieść Podręcznej Atwood wydawała się dość odległą metaforą.
Tymczasem dzisiaj w Sejmie miały miejsce czytania najdziwniejszych i zarazem najpotworniejszych projektów ustaw: o dopuszczeniu dzieci do udziału w polowaniach, o zwrocie mienia pożydowskiego, o zakazie edukacji seksualnej oraz o ochronie życia poczętego.
Starałam się słuchać tych obrad. Uratowało mnie tylko to, że palę i kilka razy musiałam odejść od komputera i zrobić sobie przerwę.
W momencie wystąpienia Godek stwierdziłam, że muszę już to wyłączyć, bo inaczej zwariuję, i pojechałam do apteki na świętym Marcinie po Apap i zatyczki do uszu. No passaran!
A właściwie pojechaliśmy w czwórkę ze Stasiem, Werą i Oskarem. Wera zrobiła sobie szybki transparent i umieściła go na kiju od miotły, miała czarną maseczkę i narysowaną na czole czerwoną błyskawicę. Oskar natomiast wziął tęczowy parasol. Przez to później stali się ulubieńcami fotografów. Ja miałam wachlarz Strajku Kobiet i chustę z wizerunkiem wkurzonej macicy, a Staś trzymał wydrukowany plakat z napisem: Odrzuć projekt Godek! #pieklokobiet
Po godz. 19 dotarłam w końcu do apteki i kupiłam, co chciałam.
17.04.2020, piątek, 16°C, słońce
Na całym świecie liczba zakażeń to niemal dwa miliony dwieście tysięcy, z czego zmarło prawie 150 tysięcy osób. W USA: ponad 670 tysięcy zakażeń, w Hiszpanii: 185 000, we Włoszech: prawie 169 000, we Francji: 147 000, w Niemczech: 138 000, w Wielkiej Brytanii: niemal 110 tysięcy. W Rosji: 32 tysiące. W Polsce: 8214, w Czechach: 6437.
Pracuję, a że nagromadziły mi się magisterki do sprawdzania, idzie jak po grudzie, a to ktoś z czymś dzwoni, a to pisze, a to sprawdzam coś na FB…
Dzwonił Mateusz, prosząc mnie o tekst do przygotowanego przez siebie wydawnictwa na poznański „Artweek”. Powiedział, że wirus ma potężne oddziaływanie na cały świat sztuki, zamknięte są niemal wszędzie muzea i galerie, odwoływane targi, wystawy i przeglądy. Wszystko przewraca się do góry nogami. Irlandzkie Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Dublinie przygotowano jako czasową kostnicę, a w halach targowo-wystawowych w Madrycie działa szpital polowy.
Są jednak też pozytywy sytuacji, w której się znaleźliśmy. Jeden ze studentów w odpowiedzi na ostatnie pytanie z e-learningu dotyczące sztuki w czasie pandemii napisał, że ludzie odkrywają teraz nowe sposoby działania (robiąc też nowe prace artystyczne), na które normalnie by nie wpadli. Dostrzegają więc pozytywne aspekty całej sytuacji, uczą się nowych rzeczy i stają się bardziej kreatywni.
Tak zresztą jak ze mną, z moim pamiętnikiem i blogiem. Albo z Werą, która będzie szyła maski na starej maszynie do szycia po mojej babci.
À propos tej kreatywności: obserwuję na FB grupę Kwarantanna/Izolacja, założoną w Rosji. Setki uczestników biorą w niej udział, tworząc „żywe obrazy”. Tym samym wróciła ciekawa XIX-wieczna tradycja. Ludzie prześcigają się w pomysłowości, bo jak przedstawić pejzaż w mieszkaniu? Na przykład stojąc przed otwartą lodówką. Większość tych prac jest kiczowata, pokazują jednak, jak bardzo potrzebna jest nam sztuka i wyobraźnia, aby przetrwać.
Jeden z moich ulubionych, a zarazem posthumanistycznych, „żywych obrazów”, dotyczy obrazu Pabla Picassa „Dwie kobiety biegnące po plaży”. Zdjęcie przedstawia dwa galopujące nad morzem biało-rude psy (najpewniej suki). Niezwykła jest zbieżność kolorystyczna obrazu i zdjęcia. Jedno i drugie wyrażają witalność, wolność, radość z przebywania w naturze – wszystko, czego nam tak bardzo teraz brakuje.
Z podobnymi inicjatywami tworzenia w kwarantannie żywych obrazów wyszły też niektóre muzea, np. The Getty Museum w Los Angeles8.
Ciekawą strategię przyjęła litewska artystka Paulina Eglė Pukytė, działająca wcześniej głównie w przestrzeni publicznej. W cyklu Quatantine Art Challenge / The Art of Aping wykorzystuje maskotkę w kształcie małpki, niekiedy pojawia się towarzysząca jej druga zabawka. Artystka także dokonuje odtworzeń różnych dzieł sztuki. I tak np. Quatantine Art Challenge no 24 odnosi się najpierw do Pocałunku Auguste’a Rodina z 1882 oraz do korespondującej z nim pracy Cornelii Parker pt. The Distance (A Kiss With Strings Attached) z 2003). Całujące się małpki w tym drugim przypadku zawinięte są taśmą. Ponadto małpka ukazana jest jako martwy Lenin w odniesieniu do obrazu Kuzmy Petrova-Vodkina z 1924. Ze srebrnym celofanem na twarzy małpka tłumaczy też sztukę martwemu królikowi (oczywiście w odniesieniu do Beuysa). Uwielbiam jej prace!
I tak rozkwita sztuka apropriacji w czasie pandemii.
Z kolei Banksy opublikował dwa dni temu na Instagramie zdjęcie swojej łazienki, którą ozdobił charakterystycznymi dla siebie postaciami szczurków. A że wchodzą one w integrację z otoczeniem, zapanował tam straszny bałagan: przekrzywiły lustro, rozwinęły papier toaletowy, zabrudziły deskę. Banksy wyznaje: „Moja żona nienawidzi, kiedy pracuję w domu”.
22.04.2020, środa, 16°C, słońce
W Polsce ponad 10 tysięcy zakażeń, w Europie sytuacja stabilizuje się, gorzej jest w Afryce i obu Amerykach.
Tymczasem zaczynamy chyba normalizować obecną sytuację. Dzisiaj mieliśmy telekonferencję naszej Rady naukowej. Oprócz ważnych spraw do omówienia zwyczajnie dobrze było się zobaczyć i pogadać.
Przestawiamy się coraz bardziej na pracę zdalną. W tym trybie planujemy obrony dyplomów, a nawet rekrutację na studia.
Wieczorem obejrzeliśmy ze Staszkiem koncert on-line organizowany przez CK Zamek na rzecz chłopaka walczącego ze złośliwym chłoniakiem.
Muzycy zawodzący przed kamerkami, bez profesjonalnego nagłośnienia, byli trochę żenujący.
Rozczulił nas Spięty z Lao Che, który śpiewał ze swoimi córkami, tyle że one śpiewały lepiej od niego. Grabarz zagrał polityczny protest song i to był mocny punkt programu. Czesław Mozil śpiewał znowu zwoją rzewną piosenkę o Jezusku emigrancie.
W trakcie jakiegoś nagrania przed basistą przechadzał się kot (to jest stały punkt wielu spotkań i występów on-line. U nas na Radzie prym wiodła dzisiaj kotka Renaty).
Dobrze zagrali Siqu (czyli Ania Brachaczek i jej partner Ślimak, a więc perkusista Acid Drinkers). Jednak stojący w pokoju filodendron w kontekście muzyki, którą grali, wyglądał dość absurdalnie.
W tym koncercie było coś jednocześnie żenującego i wzruszającego. Oczywiście wpłaciliśmy pieniądze.
Rozmawiałam dzisiaj ze starszą Hanką o tym, że przestawienie się na tryb on-line, bez doświadczenia pracy z kamerą, nie jest łatwe. Te wszystkie oprowadzania kuratorskie, spektakle on-line, tworzona w izolacji sztuka, a nawet wykłady on-line mają w sobie coś żenującego. Komuś wpada do pokoju dzieciak, ktoś inny siedzi na tle żółtej ściany, gdzie prezentuje się fatalnie, komuś innemu w kadr wchodzi kot lub widać śmieszny filodendron. W sumie to wszystko nie ma aż takiego znaczenia, tylko raczej to, że przechodząc na ten tryb, trzeba nagle odsłonić część swojej prywatności, pokazać siebie z zupełnie innej strony. Bo gdy występowaliśmy w rolach publicznych, raczej nie chcieliśmy, by widziano nas w dresach, z dziećmi, kotami, filodendronami, a większość z nas czerpała energię z bezpośredniej reakcji publiczności. Tymczasem ta ostatnia zostaje zastąpiona przez ekran. I wszystko ulega przemieszaniu.
24.04.2020, piątek, 18°C, słońce
Chyba faktycznie przyzwyczajamy się do zaistniałej sytuacji. Wynika tak nawet z odpowiedzi, które otrzymuję od studentów i studentek na zadania e-learningowe. Prosiłam ich o obejrzenie perfomance’u Izy Chamczyk i napisanie o swoich wrażeniach.
Studenci wskazują, że ta praca faktycznie oddaje ich stan emocjonalny z początku epidemii. Wiele osób pisze, że na początku wciąż, obsesyjnie wręcz sprawdzali dane dotyczące liczby zakażeń. Że rzeczywistość wydawała się ich przerastać. Irytowały nie tylko komunikaty, ale też pewna rywalizacja – kto uszyje więcej masek, kto upiecze lepszy chleb, kto wykona ciekawsze prace artystyczne. Wpadli w ten kierat, a z drugiej strony największym problemem była dla nich organizacja czasu, bo ten wciąż uciekał im przez palce.
Kilka studentek napisało o tym, że bardzo bały się o siebie i swoich najbliższych i wciąż dopadała je panika. Część pisze, że od kiedy przestały sprawdzać informacje na temat liczby zachorowań, czują się lepiej i są spokojniejsze.
Kilka osób wskazuje, że praca Izy Chamczyk podziałała na nie terapeutycznie, że dzięki niej odczuły ulgę. Jedna studentka pisze, że choć strasznym stresem było dla niej wychodzenie do sklepu (a zwłaszcza logistyka związana z zakładaniem maseczki, rękawiczek, odkażaniem się), to teraz kiedy ma wyjść, przypomina sobie akcję Chamczyk i wychodzi z uśmiechem.
Mnie pomagają joga i spacery po lesie, po których czuję się lepiej. Mam wrażenie, że już trochę łatwiej się zmobilizować i ułożyć sobie pracę. Przestałam też już wpadać w panikę, że nie mogę z niczym zdążyć.
Wciąż tylko nie mam pomysłu na tekst dla Mateusza na „Art Week”. Nie da się teraz oddzielić sztuki od codziennej rzeczywistości…
28.04.2020, poniedziałek, 18°C, słońce
W Polsce jak na razie nie notuje się dużego wzrostu zakażeń. Odnotowano do tej pory 11 902 zakażenia.
I najgorsza wiadomość dnia, ale przewidywana przez nas już od dłuższego czasu: Pol’And’Rock 2020 odbędzie się w formie domówki.
Jak ja tęsknię do tych tłumów, do fantastycznych uczestników naszych warsztatów, uścisków z przypadkowymi ludźmi, bezsensownego łażenia po całym tym zapiaszczonym terenie, odwiedzania bliskich w ich wioskach, śpiewania przy gitarze do samego rana. Tego nie zastąpi żadna domówka… Jest mi smutno.
30.04.2020, piątek, 16°C, pochmurno
Na całym świecie jest już ponad trzy miliony dwieście tysięcy zakażeń, w tym w USA ponad milion, prawie 240 tysięcy w Hiszpanii, ponad 205 tysięcy we Włoszech, we Francji i Niemczech: ponad 166 tysięcy, ponad 106 tysięcy w Rosji, w Polsce: 12 877.
Rząd ogłosił wczoraj, że instytucje kultury zostaną otwarte 4 maja.
Centrum Kultury Zamek w Poznaniu publikuje oświadczenie, w którym dyrekcja podkreśla, że nie może doczekać się dnia, w którym powita gości w swoich progach, ale dyrekcja jest zaskoczona decyzją rządu o otwarciu instytucji już w najbliższy poniedziałek: „Gdybyśmy trzymali się ściśle tej daty, to biorąc pod uwagę «majówkę», zostałoby nam bardzo mało czasu na przygotowania. Otwarcie Centrum Kultury ZAMEK 4 maja wydaje nam się nierealne i niebezpieczne. Musimy wcześniej poznać rygory sanitarne i do nich dostosować. Bezpieczeństwo pracowników i gości jest dla nas priorytetowe”.
Powrót do normalności nie nastąpi z dnia na dzień, zwłaszcza że każdego dnia zakażeń przybywa. Poznański Art Week odbędzie się raczej on-line.
Otrzymałam dzisiaj od studentki naszego Wydziału odpowiedź na zaległe pytanie. Pisze ona:
„Performance Chamczyk uświadomił mi jeszcze jedną sprawę. Artyści już teraz realizują swoją twórczość w oparciu o zastałą sytuację pandemii. Zastanawiam się, czy pandemia spowoduje jakiś przełom w sztuce? Jeśli tak, to co się wydarzy?”.
Wydaje się, że wielu z nas nurtuje to pytanie.
Muszę oddać Matuszowi tekst. Postanawiam dać mu tego fragmenty pamiętnika, bo obecna sytuacja, jak nigdy wcześniej, pokazuje wyraźnie, jak sztuka przenika się z rzeczywistością i na odwrót. Jak bardzo sztuka jest nam potrzebna, zwłaszcza w tych trudnych czasach, stając się chwilą zabawy, wytchnienia czy terapii. Artyści rozwijają wyobraźnię, wskazują na nietypowe rozwiązania, ostrzegają, dodają otuchy. Jak w przypadku Leszka Golca i Tatiany Czekalskiej, których „Catering dla najdłużej przebywających w galerii gości” trwa wciąż w Arsenale, proponują uważność i czułość wobec świata i wszystkich żywych istot.
Sztuka może więc faktycznie stanowić dla nas swego rodzaju remedium.
Liczę na to, że artyści i artystki będą tę swoją czułość wobec świata rozwijać. A kiedy faktycznie już opuścimy nasze domy, docenimy, jak ważny jest bezpośredni kontakt ze sztuką.
- https://pasiecznik.wordpress.com/2014/05/01/zwyciestwo-nad-sloncem/ (dostęp: 25.05.2020). [↩]
- https://coronavirus.jhu.edu/map.html (dostęp: 25.05.2020). [↩]
- https://artmuseum.pl/pl/filmoteka/praca/azorro-grupa-family (dostęp: 25.05.2020). [↩]
- J. Dehnel, Ale z naszymi umarłymi, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2019, s. 56. [↩]
- Więcej: https://www.antyradio.pl/Filmy-i-seriale/Seriale/The-Walking-Dead-koronawirus-dotarl-do-szpitala-w-ktorym-Rick-Grimes-obudzil-sie-w-1-odcinku-39674 (dostęp: 25.05.2020). [↩]
- https://www.antyradio.pl/News/Nadchodzi-apokalipsa-Satanistyczne-kozly-przejely-miasteczko-w-Walii-WIDEO-40288 (dostęp: 25.05.2020). [↩]
- https://plus.gloswielkopolski.pl/filozof-z-uam-o-pandemii-koronawirusa-nie-wiemy-czy-plyniemy-na-titanicu-czy-lecimy-tupolewem/ar/c1-14908008 (dostęp: 25.05.20202). [↩]
- https://awesomejelly.com/museums-ask-people-to-recreate-famous-paintings-at-home-receive-hilarious-pics/?fbclid=IwAR1ahnF4eWTfjuvcXFX70HHrEv1dGaeugedB2XXK6-iy1ZQtOGYq3Xy0Nr0 [↩]