Z Katarzyną Jankowiak-Gumną rozmawia Mateusz Bieczyński

<< Sponsorem Podcastu festiwalu Poznań Art Week „Energia Sztuki” jest ENEA Operator >>

Mateusz Bieczyński (MB): Gościną podcastu poznańskiego Art Weeka „Energia Sztuki”, którego sponsorem jest ENEA Operator jest Katarzyna Jankowiak-Gumna, właścicielka ABC Gallery i pomysłodawczyni strzeszyńskiego Visual Parku.

Katarzyna Jankowiak-Gumna (KJG): Dzień dobry. Witam serdecznie.

MB: ABC Gallery na Strzeszynku to koncepcja autorskiego miejsca dla sztuki. Proszę zdradzić, co doprowadziło do jej powstania? Jaka jest jej wcześniejsza historia? Co można opowiedzieć tym, którzy nie mieli jeszcze okazji tam się pojawić?

KJG: To jest bardzo trudne pytanie, dlatego, że historia galerii jest bardzo długa. Galeria w ubiegłym roku obchodziła 30-lecie swojej działalności. To jest po prostu szmat czasu. Przez ten czas wydarzyło się bardzo wiele. Zorganizowanych zostały setki wystaw, ale też zarówno koncepcja galerii, jej profil, jak również program ewoluował. Zaczynaliśmy w zupełnie innej lokalizacji, bo w okolicach Starego Rynku, czyli przy ulicy Mokrej. Potem poszerzyliśmy działalność, mieliśmy dwa miejsca – na Mokrej i na Wronieckiej. Następnie przenieśliśmy się na Garbarnię, a na koniec przenieśliśmy się do Strzeszyka. Opowieść o tym, w jaki sposób zmieniała się czy też ewoluowała koncepcja tej galerii to prawdopodobnie materiał na osobną książkę. Początek koncepcji galerii sięga 1992 roku. Już najstarsi górale nie pamiętają tych czasów. Trzeba pamiętać o tym, że sytuacja sceny artystycznej i także rynku sztuki była zupełnie, diametralnie inna niż mamy, to okazję obserwować w tej chwili. No i ja zaczęłam od takiej koncepcji, która opierała się na tradycjach bardziej zachodnioeuropejskich niż to, co czego świadkiem byliśmy i czego doświadczaliśmy w Polsce do końcówki lat osiemdziesiątych. Mianowicie przyjęłam założenie, że będę promowała nowe, ciekawe zjawiska artystyczne. Głównie zależało mi na tym, żeby się skupić na malarstwie, choć nie tylko. I to miała być taka galeria menadżerska. Oczywiście ta koncepcja się zupełnie nie sprawdziła w tamtych czasach, ponieważ rynek nie istniał. Z jakimś takim trochę sentymentem, ale trochę z uśmiechem wspominam, że właściwie rzuciłam się na temat i na zjawisko, które de facto nie istniało w Polsce. Wydawało mi się, że galeria również zafunkcjonuje rynkowo, na to było jeszcze stanowczo za wcześnie. Zjawisko sprzedaży sztuki właściwie wtedy dopiero się rodziło, w bólach, mękach i z różnymi koncepcjami, które nie do końca się później sprawdziły. Rzeczywiście koncepcja galerii się zmieniała. Poza promocją nowych i młodych zjawisk istotna była organizacja szeregu wystaw pod wspólnym, roboczym tytułem, „Mistrzowie Polskiego Malarstwa Współczesnego”. Zaprezentowani zostali klasycy powojenni, między innymi Jerzy Tchórzewski, Jan Tarasin, Janina Kraupe, Kazimierz Mikulski. Takim impulsem do tego, żeby się zaangażować w tego rodzaju działania było odkrycie związane Jerzym Tchórzewskim. Chciałam nawiązać z nim współpracę. Okazało się wówczas, że Jerzy Tchórzewski, który już wtedy był w dosyć podeszłym wieku, jak gdyby u końca swojej kariery artystycznej, już był emerytowanym profesorem Akademii Warszawskiej, posiada jak dotąd jedynie jedną szerszą publikację prezentującą jego twórczość. To był taki katalog wydany przez muzeum Narodowe we Wrocławiu, który rekapitulował jego twórczość. Był tam spis prac pokazywanych wówczas na wystawie we Wrocławiu. Tyle tylko, że był to katalog biało-czarny. To się wierzyć w tej chwili nie chce, że poligrafia wówczas tak funkcjonowała. Po prostu była bardzo droga i bardzo kiepska w sensie czysto technicznym. No i tak sobie pomyślałam, że jest szereg podobnych artystów, którzy których twórczość należałoby jakoś podsumować. Zaczęliśmy robić ten cykl. Był rok ’96 lub ’97, gdy zrobiliśmy pierwszą z tych wystaw. One oczywiście nie odbywały się w naszej galerii, bowiem na retrospektywne duże wystawy moja galeria nigdy nie miała wystarczająco dużej powierzchni. Także gościnnie pokazywaliśmy te wystawy w bardzo różnych miejscach, począwszy od Muzeów Narodowych w wielu miastach Polski, między innymi w Poznaniu, ale też w Gdańsku. Na przykład jedna z tych wystaw odbyła się w Zachęcie, ale też współpracowałam wtedy ze sporą liczbą Biur Wystaw Artystycznych, wybierając oczywiście te, które dysponowały dużą i dobrą powierzchnią wystawienniczą. To były bowiem wystawy, które obejmowały najczęściej około 200 250 prac. To był dosyć ważny moment. Z uwagi na to, że rynek sztuki nadal był w fazie budzenia się do życia i narodzin, postanowiłam skupić się na działaniach pozarynkowych. Była to nietypowa postawa jak na galerię prywatną. Takie jednak były wtedy czasy. Jeżeli chciało się funkcjonować i robić ciekawe rzeczy, to trzeba było się skoncentrować na czymś konkretnym. Właśnie od tego momentu funkcjonowanie ABC Gallery na rynku komercyjnym mocno zmarginalizowałam koncentrując się na innych działaniach.

Zapytał pan o Strzeszynek i o to, w jaki sposób powstała koncepcja prowadzenia galerii właśnie w tym miejscu. Nastąpił taki moment, było to chyba 2012 lub 2013 rok, jakoś tak. Galeria miała już swoje lata, ja poczułam taki rodzaj znużenia dotychczasową formą działalności – od wernisażu do wernisażu, od wystawy do wystawy. Choć muszę podkreślić, że praca z każdym artystą jest inna i interesująca; że artyści to są ciekawe ciekawe osobowości; to są ludzie, którzy mają bardzo dużo do zaoferowania, zarówno w sensie takim intelektualnym, jak i artystycznym oczywiście, a każda taka podjęta współpraca jest jakimś wyzwaniem, ale też jest interesująca, jednakże na pewnym etapie miałam poczucie, że wpadam w jakiś rodzaj rutyny w tych działaniach. Tak się złożyło, że wówczas mój mąż zdecydował się na prowadzenie ośrodka wypoczynkowego w Strzeszynku właśnie. On zawsze był zainteresowany również działaniami artystycznymi, tylko że z troszeczkę innej dziedziny, bo z obszaru muzyki. On chciał mieć takie miejsce czy też zarządzać takim miejscem, które pozwalałoby na zorganizowanie wydarzeń muzycznych, takich zewnętrznych. Wtedy powstał Enter ENEA Festival. Był to taki impuls dla mnie, że właściwie można byłoby zrobić z galerią jeszcze coś innego. Można wyprowadzić ją z centrum miasta, tym samym pozyskując taką możliwość, żeby organizować tam różne inne rzeczy, m. in. aby odbył się tam cykl wydarzeń, pod wspólnym tytułem „Summer Jam” – takie sympozja twórców i teoretyków. Każde z nich ma sformułowany temat przewodni. Zapraszam na takie pobyty od mniej więcej 10 do 14 dni artystów, którzy mogą w interesujący ciekawy sposób odpowiedzieć na zadany temat. Zapraszam także teoretyków, nie tylko z dziedziny sztuki, nie tylko teoretyków czy historyków sztuki, ale również naukowców z innych dziedzin. Są to fantastyczne wydarzenia, ponieważ artyści pracują najczęściej na miejscu. Niektórzy realizują prace, inni zbierają materiały, a w popołudnia spotykamy się właśnie z teoretykami i wtedy odbywają się wykłady, dyskusje, prezentacje twórczości. Okazuje się, że ta forma działalności jest niezwykle interesująca. Okazuje się również, że na co dzień wymiana między artystami nie jest tak intensywna, jakby się mogło wydawać. Często ludzie z różnych środowisk się po prostu nie znają, albo jeżeli znają wzajemnie swoją twórczość, to nie znają się osobiście. No i to dla mnie duża satysfakcja, że z tych spotkań narodziły się także współprace między poszczególnymi artystami, teoretykami. To jest bardzo ciekawa forma działalności, dla mnie bardzo satysfakcjonująca. Oczywiście każde z takich wydarzeń kończy się wystawą. Teraz mieliśmy przerwę spowodowaną pandemią. Myślę, że już w przyszłym roku wrócimy i będzie kolejna edycja tego sympozjum.

Następną formą działalności, na którą pozwoliło przeniesienie Galerii do Strzeszynka jest oczywiście Poznań Visual Park, o którym pewnie za chwilę będzie pan chciał szerzej porozmawiać.

Jest też jeszcze jedna rzecz, którą chcę podkreślić w związku z postawionym przez pana pytaniem o koncepcję i ideę, która była dla mnie w podejmowaniu tej decyzji bardzo istotna, a mianowicie mi zależało na tym, żeby galeria była dostępna. Przez te 30 lat działalności obserwuję pewien rodzaj dystansu wobec sztuki współczesnej. On się oczywiście zmniejsza, ale 30 lat to jest wystarczający czas, aby założyć, że moje obserwacje są dosyć miarodajne. Mimo że ten dystans się zmniejsza, to jednak on nadal istnieje. Sztuka współczesna bywa postrzegana jako hermetyczna, jako taka, która może być odbierana jedynie przez przygotowanych odbiorców, dosyć niedostępna, a galeria cały czas, dla wielu jest jednak takim white cube’m. Ja to ironicznie nazywam świątynią sztuki. Tworzy ona pewnego rodzaju barierę, którą niektórym odbiorcą jest dosyć trudno przekroczyć… Tak jak mówię, to się zmienia i zmienia się na korzyść. Jest coraz więcej ludzi, którzy są zainteresowani sztuką, sztukami wizualnymi i także tą sztuką najnowszą, współczesną. Niemniej jednak jest ona cały czas postrzegana jako dosyć hermetyczna… i zależało mi na tym, żeby wprowadzić Galerię w takie miejsce jak Poznań Visual Park. Połączenie jej z Poznań Visual Park, jak gdyby jest takim impulsem, który powoduje, że stała się ona łatwiej dostępna. Po pierwsze jest w takim miejscu, gdzie ludzie mają czas, przyjeżdżają czy przychodzą żeby odpocząć. Są w miejscu, w którym nikt się nigdzie nie spieszy. To jest taki czas, który można poświęcić bez pośpiechu na kontakt ze sztuką. To jest czas, który nie jest jakoś narzucany przez centrum miasta. I rzeczywiście muszę powiedzieć, że ja nigdy nie odbyłam tylu rozmów będąc z Galerią w centrum. Nie było tylu pytań, takiej frekwencji ludzi spoza środowiska; ludzi, którzy są zainteresowani sztuką. To jest oczywiście bardzo satysfakcjonujące. Także takie wyjście, takie otworzenie tego white cube, odczarowanie go też było jednym z moich celów.

MB: Myślę, że to się świetnie udaje, tym bardziej, że zawsze, kiedy odwiedzam to miejsce, Galerię ABC na Strzeszynku, widzę, że frekwencja rzeczywiście jest bardzo wysoka. Z tego można się cieszyć. Wspomniała Pani o Poznań Visual Parku. Proszę powiedzieć coś więcej. Myślę, że to jest miejsce szczególne, ale też przestrzeń szczególna, bo prezentacja sztuki ma miejsce na zewnątrz. Można tu doświadczyć kilku wrażeń – zwłaszcza tego wrażenia przestrzennego, wynikającego z przemieszczania pomiędzy poszczególnymi obiektami na autorsko wytyczonej ścieżce, na której można wybrać kolejność, w której widz się z nimi spotyka… Proszę uchylić rąbka tajemnicy, jak to się stało, że Visual Park się rozpoczął i jak jest pomysł na niego?

KJG: Pomysł zrodził się właśnie z tej chęci, o której już mówiłam, wyjścia ze sztuką na zewnątrz poza magiczną przestrzeń galerii. Strzeszynek dysponuje takim terenem, który można zagospodarować również sztuką. To był jeden z impulsów, który spowodował, że ja się zdecydowałam na przeniesienie galerii na obrzeża miasta i wyprowadzenie jej z centrum.

MB: To był zatem także proces wymagający przestawienia mentalnego…?

KJG: To był dosyć długi proces, ponieważ jesteśmy wszyscy przyzwyczajeni, ja również, do tego, że galerie i miejsca wystawiennicze są najczęściej skupione bardzo blisko centrum miasta. Tak się dzieje właściwie wszędzie, nie tylko w Polsce, ale w ogóle w całej Europie. Natomiast kiedy zaczęłam rozważać tę taką możliwość, żeby właśnie przenieść się na obrzeża to poobserwowałam sobie też takie miejsca, które tak właśnie działają – między innymi fundację Louisiana w Kopenhadze, która jest oddalona od centrum miasta o jakieś 30 km, a funkcjonuje fantastycznie. Oczywiście ja się nie porównuję, ponieważ kolekcja, którą dysponuje ta Fundacja, jest na absolutnie topowym poziomie. Można tam obejrzeć właściwie wszystkich klasyków rzeźby. Kolekcja malarstwa jest bardzo interesująca i bardzo dobrze dobrana. Ale obserwowałam też inne miejsca funkcjonujące poza centrami miast. Stwierdziłam, że w centrum nie mam szans na rozwinięcie tego pomysłu z Visual Park, natomiast to miejsce dysponuje wspaniałą przestrzenią. Tu jest około 7 hektarów wokół kąpieliska, wokół parku wypoczynkowo-rekreacyjnego. Oczywiście pomyślałam sobie, że w takim miejscu z całą pewnością znajdzie się również miejsce na to, żeby wyeksponować obiekty artystyczne. To się sprawdziło. Miejsce jest bardzo nietypowe, również pod tym względem, ponieważ ono łączy kilka różnych funkcji. To też na początku był dla mnie jakiś problem, ponieważ jak wiemy znakomita większość parków rzeźby to miejsca wyznaczone specjalnie na parki rzeźby, po prostu. Są to miejsca ogrodzone, monitorowane, często z ochroną i najczęściej biletowane. Właściwie chyba nie znam miejsca tego rodzaju, które nie byłoby biletowane. Pomyślałam sobie, że z jednej strony jest to uzasadnione, ponieważ te kolekcje są odpowiednio chronione i tak dalej… ale drugiej strony jednak tego rodzaju parki rzeźby są takimi „świątyniami sztuki” na świeżym powietrzu. Pomyślałam także o tym, że w konsekwencji one też skupiają taką publiczność, która już a priori jest zainteresowana sztuką i która intencjonalnie wybiera się do takiego miejsca, kupuje bilet i z niego korzysta. Natomiast mnie też chodziło o wyjście na zewnątrz do szerszych grup odbiorców. Przeciętny potencjalny odbiorca musi chcieć wejść do parku rzeźby, musi kupić bilet, musi tam pojechać. Natomiast u nas jest tak, że ponieważ jest to przestrzeń otwarta, ogólnodostępna, rodzi też oczywiście różnego rodzaju problemy. Obiekty artystyczne tu po prostu są. Mija się je, jadąc na rowerze, idąc na spacer. Obcuje się z nimi w sposób naturalny. To jest też bardzo ciekawe. Myślę, że jakiś socjolog kultury powinien się tym zainteresować. To jest też ciekawa obserwacja, jak reagują właśnie „nie-bywalcy” muzeów, parków, rzeźb na całym świecie i galerii sztuki współczesnej? Jak reaguje szerszy odbiorca? I oczywiście bardzo różnie to wygląda. W niektórych to budzi zdziwienie i niechęć, ale jest bardzo wielu takich, którzy widzą obiekt, podchodzą, czytają, chcą sprawdzić „cóż to jest takiego?”. Dystrybuujemy też taki bezpłatny przewodnik po Poznań Visual Park. Na tych tabliczkach, gdzie podpisani są autorzy rzeźb, tytuły i te wszystkie inne dane, które są potrzebne, jest też informacja, że można przyjść do galerii po taki bezpłatny przewodnik. Bardzo często ludzie przychodzą i czasami się okazuje, że to jest ich pierwsza wizyta w galerii sztuki w ogóle. To jest i to dla mnie to jest bardzo satysfakcjonujące. Ja wiem, że to w ustach właścicielki galerii prywatnej, a galerie prywatne najczęściej kojarzone są z taką komercyjną działalnością, chociaż nie zawsze, brzmi być może trochę dziwnie, ale mnie to rzeczywiście satysfakcjonuje, że odbiór jest taki.

Wracając jeszcze do koncepcji Poznań Visual Park, to wyjście poza ściany galerii, to była taka pierwotna koncepcja. Potem zaczęłam się zastanawiać, jak dobierać autorów tych prac, jak wybierać autorów, których zapraszam do współpracy. Koncepcja na to też ewoluuje dosyć mocno. Zależało mi bowiem na różnorodności. Nie chciałam, żeby to był jakiś jeden wybrany nurt, który można wyodrębnić z tego, co się dzieje na scenie twórców obiektów artystycznych. Chciałabym, żeby tu były różnorodne postawy. Tak się złożyło, że wielu z artystów, których, którzy zostali zaproszeni do współpracy przy tworzeniu tej kolekcji Poznań Visual Park to nie są rzeźbiarze. To są czasami na przykład malarze. Na przykład Jarosław Fliciński, który co prawda robi nieduże obiekty, które pokazuje razem z obrazami na swoich wystawach zrealizował w Poznań Visual Parku swój pierwszy obiekt, pierwszą taką dużą realizacją. Są też autorzy obiektów, jak na przykład Maurycy Gomulicki, który w kilku przestrzeniach urbanistycznych polskich miast już funkcjonuje. Poza swoją działalnością fotograficzną robi na co dzień także instalacje. Jest też praca Roberta Kuśmirowskiego, która też jest bardzo interesująca, ponieważ jest to praca, która się zmienia cały czas zgodnie z intencją artysty. Jest też praca Pawła Matyszewskiego, który jak wiadomo jest malarzem, która nazywa się „Transplantacje” i jest częścią jego pracy doktorskiej obronionej tutaj na poznańskim Uniwersytecie Artystycznym. Tworzy on wprawdzie także obiekty, ale praca z naszej kolekcji jest drugim jego obiektem, który jest na stałe w takiej zewnętrznej przestrzeni oraz pierwszym, który jest w przestrzeni publicznej. Pierwszy, o którym myślę, to jego prace, które są postawione w lesie i wystawienniczo funkcjonują jako dokumentacja artystyczna. Prace te nazywają się „Zabliźnienia” i zlokalizowane są w Puszczy Knyszyńskiej. Są to takie pozostałości po wyciętych tam drzewach, którym Paweł Matyszewski pomógł się zabliźnić.

Koncepcja doboru tych prac ewoluuje. Ja ostatnio obserwuję wśród wielu artystów coraz większą skłonność do ograniczenia produkcji dzieł sztuki. Wiadomo, że żyjemy w czasach nadmiaru. Także sztuka charakteryzuje się pewną nadmiarowością i można wskazać coraz szersze kręgi artystów, którzy trochę odcinają się od tej koncepcji produkowania kolejnych artefaktów. Również wśród autorów obiektów rzeźb są tacy, którzy uważają, że prace powinny ulegać takiej autodestrukcji; powinny być nieinwazyjne dla środowiska, czyli powinny być wykonane z naturalnych materiałów i potem zastępowane nowymi. Przyznam szczerze, że mnie ta koncepcja jest coraz bardziej bliska, co nie znaczy, że będę się skupiała tylko i wyłącznie na tego rodzaju postawach i poszukiwała artystów, którzy właśnie taką postawę prezentują.

Najbliższe dwie projektowane prace… a będzie ich już ponad dwadzieścia w Poznań Visual Park… to jest obiekt Krzysztofa Maniaka, który mm będzie wykonany taką techniką land-artową oraz obiekt Dominika Lejmana, który będzie się opierał głównie na projekcji światła, jak to zwykle u Dominika bywa, czyli też nie będzie inwazyjny. Coraz większą uwagę artyści na to zwracają i mnie również coraz bardziej bliska jest ta idea.

Odsłonięcie instalacji Krzysztofa Maniaka w Poznań Visual Park, 2024

MB: Dużo tematów, dużo do powiedzenia ma nasza dzisiejsza gościna i tak z pewnym wyrzutem sumienia muszę powoli zmierzać do końca. Natomiast myślę, że na te jednej rozmowie na pewno się nie skończy. Zaprośmy zatem raz jeszcze na najbliższe wydarzenia naszych słuchaczy i naszą publiczność 4 czerwca 2023 roku.

KJG: Zostawiłam to na koniec. 4 czerwca 2023 startuje 13. edycja Enter Enea Festival. Zapraszam na stronę internetową festiwalu. W tym roku program jest bardzo atrakcyjny i ciekawy. O godzinie 20:30 w niedzielę 4 czerwca otwieramy… czy też inaugurujemy… Nigdy nie wiem jakiego słowa mam użyć…

MB: Odsłaniamy…?

KJG: Odsłaniamy kolejny obiekt w Visual Parku, którego autorką jest Izabela Gustowska. Obiekt nazywa się …siała baba mak…. Jest to bardzo ciekawa praca, nie mamy czasu, żeby omówić ją jakoś bardzo szczegółowo, ale powiem tylko, że to pierwsza praca w Poznań Visual Park, której autorką jest kobieta; pierwsza praca, której wydźwięk jest bardzo wyraźnie pro-feministyczny i pierwsza praca multimedialna w tym sensie, że ona jest nie tylko obiektem, ale również zawiera w sobie światło i dźwięk. Zapraszam serdecznie, inauguracja też będzie bardzo muzyczna i teatralna. Myślę, że będzie magicznie, no i bardzo się cieszę, że pani profesor Izabela Gustowska zgodziła się na współpracę z nami i że powstał tak interesujący ciekawy, nowy obiektyw naszej kolekcji.

Odsłonięcie obiektu artystycznego …siała baba mak… Izabelli Gustowskiej, 2023

MB: Zapraszamy serdecznie wszystkich państwa w najbliższą niedzielę, 4 czerwca 2023, godzina 20:30. Dziękuję.

KJG: Bardzo dziękuję.

<< Sponsorem Podcastu festiwalu Poznań Art Week „Energia Sztuki” jest ENEA Operator >>

edycja 2024podcastPoznań Art WeekPoznań Art Week 2024sztuka w Poznaniuwystawa

Avatar photo
Mateusz M. Bieczyński

Prawnik, historyk sztuki, kurator wystaw, krytyk artystyczny, autor publikacji, biegły sądowy z zakresu prawa autorskiego i sztuk wizualnych. Autor opracowań monograficznych na temat prawnych uwarunkowań życia artystycznego. Kurator wystaw oraz redaktor katalogów artystycznych w Polsce i za granicą. Publikował na łamach wielu czasopism artystycznych, m.in. Arteon, Art & Business, Format, Kwartalnik Fotografia, Obieg.pl. Łącznie opublikował ponad 100 artykułów i wywiadów.