Rozmowa Mateusza Bieczyńskiego z Hadaki i SomeArt

<< Sponsorem Podcastu festiwalu Poznań Art Week „Energia Sztuki” jest ENEA Operator >>

Mateusz Bieczyński (MB): Witam państwa w kolejnym odcinku Podcastu „Energia Sztuki”, towarzyszącego festiwalowi Poznań Art Week, którego sponsorem jest Enea Operator. W studiu razem ze mną są dzisiaj goście, Magdalena Kucharska, znana jako Hadaki.

Hadaki (H): Dzień dobry.

MB: oraz Bartosz, znany jako Someart. Cześć.

SomeArt (S): Cześć. Witam ciebie.

MB: Dziesięć lat, różne lokalizacje, ciągle razem. W opisie wydarzenia dedykowanego festiwalowi Poznań Art Week można przeczytać, że pomimo tego, iż wasze prace różni wszystko, to jednak energia splątania kwantowego jest tak silna, że to wasza trzecia już pracownia w ciągu dziesięciu lat. Jak to się dzieje?

H: Jak to się dzieje?

S: Jak to się dzieje?

H: Od początku. Te dziesięć lat temu, całkiem przypadkiem zasiedliliśmy razem wspólną przestrzeń w PZG. Ja tam miałam swoją pracownię i okazało się, że Bartek też tam miał swoją pracownię. No i się tam poznaliśmy i jakoś nam się dobrze gadało. Pracowaliśmy tak przez jakiś czas obok siebie, razem, ale oddzielnie. Razem w tej samej przestrzeni, ale oddzielnie robiliśmy różne rzeczy. I po dwóch latach okazało się, że musimy się stamtąd ewakuować. Stwierdziliśmy, że ewakuujemy się razem do naszej kolejnej pracowni, którą mieliśmy na Wildzie. Siedzieliśmy tam dwa i pół roku.

S: Tak naprawdę przenieśliśmy się wspólnie, bo mieliśmy większą pracownię wcześniej na PZG. Przenieśliśmy się wspólnie tylko w dwie osoby, bo razem potrzebowaliśmy trochę brudnej pracowni.

H: Trochę tak. To też była taka szybka akcja ewakuacja, bo musieliśmy się stamtąd wynosić wszyscy i ciężko było nam w krótkim czasie znaleźć dużą przestrzeń dla wszystkich. Ja miałam swoje potrzeby, takie nietypowe może, bo potrzebowałam, żeby to było na parterze, żeby była tam siła, do której podłączę piec i żebym mogła tam trochę bałaganić. Bartkowi to nie przeszkadzało, bo też bałagani.

S: Tak, dokładnie.

H: Więc stwierdziliśmy, że będziemy bałaganić razem. I tak bałaganiliśmy tam właśnie przez dwa i pół roku, ale stwierdziliśmy, że czas na zmianę. I całkiem przypadkiem dowiedzieliśmy się o tym programie Zaułek Rzemiosła i znaleźliśmy lokal, którego nikt nie chciał… bo przerażał ich remont, który trzeba było tam wykonać, a my optymistycznie stwierdziliśmy, że go po prostu zrobimy.

S: Ma Garbary 50, na tej lokalizacji, na której teraz jesteśmy, była tam przez 10-11 lat jakaś włoska restauracja, bardzo znana z dobrej zupy rybnej, podobno.

H: Delio?

S: Możliwe.

H: Czerwony dywan był przed wejściem…

S: I biały rower, co jest bardzo charakterystyczne. Na tamte czasy było.

H: W środku było wszystko. W środku były atrapy, sklepień kolebkowych, kolumny marmurowe. Tam naprawdę fantazja kogoś bardzo mocno poniosła. I my to wszystko odremontowaliśmy.

S: Przez dwa i pół miesiąca byliśmy budowlańcami.

H: Tak, zrobiliśmy tam wszystko sami. Położyliśmy elektrykę, wywaliliśmy ściany, postawiliśmy nowe, wylaliśmy podłogę. Naprawdę zrobiliśmy to w trzy osoby!

MB: No właśnie, wspaniałe miejsce, jak dzisiaj odwiedza się Galerię ZACNIE przy Garbary 50, która jednocześnie, jak ustaliliśmy, jest showroomem, no to wrażenie jest piorunujące. Czyli ta praca procentuje w taki sposób, że jest pięknie.

H: Tak, ale byłeś jak był porządek.

S: Ale też dodajmy to, że bardzo dużo wykorzystaliśmy rzeczy, które zdemontowaliśmy, chociażby nawet lampy, które są powieszone. To lampy z demontażu z tamtego obiektu, które po prostu przepsikaliśmy sprayem na czarno i zamontowaliśmy je na nowo. Wykorzystaliśmy to, co było dostępne i jak najmniejszym nakładem finansowym zrobiliśmy to, co widać teraz. Tak samo czarne, czarne okna z frontu, one też były na początku czerwone.

H: Były czerwone…

S: Tak, bardzo brzydko czerwone, co nas bardzo przerażało i żeby to jakby scalić jednego nurtu, wyszło to jak wyszło. Fajnie, że to się ludziom podoba.

H: Tak, no zależało nam, żeby to była taka przestrzeń, w której my się będziemy dobrze czuć i będzie nam się dobrze pracować.

MB: Koncept jest świetny, bo z jednej strony jest to lokal z witryną, który ma charakter sklepowy, ale z drugiej strony jest to wasza pracownia, czyli codzienne miejsce, w którym prace powstają. Jak to godzicie?

H: Generalnie to, co widać z ulicy, czyli przez witryny, mamy tam trzy duże witryny. Dwie witryny to widok na galerię. Tam mamy właśnie galerię Zacnie i showroom Hadaki. I trzecia witryna to już jest moja pracownia, taka średnio brudna, powiedziałabym. Ale dalej… dalej jest to, czego nie widać. No i tam się dzieją różne rzeczy!

MB: Czego nie widać?

S: Tam mamy backstage.

H: Tam się dzieje wszystko! Tam jest ten cały bałagan, który robimy. Jak wspominałam, no robimy go dosyć dużo. Tam zaglądają tylko ci, którzy, którzy chcą. Ci ciekawcy, którzy chcą zobaczyć, jak ten proces wygląda tak naprawdę od podstaw i się tam odważą do nas przemknąć.

S: Albo ci, co zostają po wernisażach po zamknięciu drzwi. I gdy przenosi się w wernisaż na tyły.

MB: Wspaniale, to jeszcze przede mną.

S: Tak, tak.

MB: Z opisu zamieszczonego w mediach społecznościowych wynika, że wasze prace dzieli wszystko, chociaż jak odwiedziłem wystawę, która aktualnie się tam odbywa i która, co mnie bardzo cieszy, jest częścią poznańskiego Art Weeka. Nie miałem takiego wrażenia. To znaczy, bardzo ładnie to wszystko ze sobą współpracuje. I chciałbym was troszeczkę pociągnąć za język, że jednak nie jest tak, że to do siebie nie pasuje.

H: No może nie. Może nie jest tak, że do siebie nie pasuje, ale według nas to są zupełnie skrajnie różne rzeczy. To co Bartek robi na co dzień też, czyli zajmuje się trochę street artem i malarstwem, no to jest coś, czym ja się kompletnie nie zajmuję.

MB: Bartku, to czym się zajmuje Hadaki? Bo ona mówi o tym, czym ty się zajmujesz, to może opowiecie tak krzyżowo?

S: Magda odlewa i troszeczkę lepi w glinie, że tak powiem. I mi się wydaje, że po prostu to, że jesteśmy w tak różnych skrajnych punktach tworzenia rzeczy, tak długo się dogadujemy… Może to jest to clue, że nie wchodzimy sobie w paradę trochę. Nie ma między nami konkurencji albo zazdrości, tak mi się wydaje. Kiedyś o tym też rozmawialiśmy, ale… Jak powiedzmy jest dwóch malarzy, którzy ze sobą w jakiś sposób konkurują to może dochodzi do jakichś zgrzytów. A my jednak mamy trzecią pracownię, 10 lat razem, gdzie też dla wyjaśnienia my nie jesteśmy parą.

H: Tak, jesteśmy pracownianym małżeństwem tylko.

MB: Związek zawodowy!

S: Tak. I wracając do tego opisu, wystawy, tak naprawdę to bardzo spontanicznie powstało, wysłałem opis Magdzie i ona mówi: dobra niech będzie, jest okej.

H: Poprawiłam jedno zdanie.

S: Tak, tak, ale samo splątanie kwantowe… nawiązałem to do tego, co ja troszeczkę tworzę w moich pracach i tak to połączyłem, przełożyłem to na naszą relację w pracowni.

H: Tak, my też jesteśmy ze sobą tak długo, że doszliśmy do takiego bardzo komfortowego momentu, że nie czujemy presji tej drugiej osoby, która jest w tej samej przestrzeni, bo czasami tak jest, że nie czujesz się przy kimś komfortowo zupełnie, kiedy robisz coś, nie wiem, chcesz się skupić, nad czymś myślisz, coś tu robisz. I też na tyle dobrze się znamy, że na przykład mogę Bartkowi powiedzieć: Bartes nie podoba mi się to, co robisz! Co to w ogóle ma być, tak? I możemy się trochę pokłócić o to, co którejś z nas robi. Jeżeli Bartkowi się coś nie podoba to, co ja robię, to ja staram się uzasadnić to, mówić mu, o co mi chodzi i do czego dążę. On może mi powiedzieć, czy to czyta, czy nie, czy to jest jednak fajne, czym dobra, no to może jednak poczekam z tą oceną końcową aż skończysz. I myślę, że to też działa tak w dwie strony, że możemy sobie trochę dawać korekty, dyskutować o tym, co robimy w danym momencie, ale ta krytyka zawsze ma być konstruktywna i pozytywna, ma dążyć do tego, żeby było lepiej. To nie jest taka, że zazdroszczę Ci i tutaj Ci trochę pocisnę, żebyś miał gorszy dzień.

S: Ale też trzeba dodać, że w wielu rzeczach się po prostu nie zgadzamy.

H: Oczywiście, że się nie zgadzamy.

S: I jesteśmy w jakimś stopniu też uparci jako jednostki. Może to nas doprowadziło do tego punktu, w którym jesteśmy.

H: To prawda, tak. Też mam projekty, które bardziej lub mniej lubię u Bartka. On podejrzewam tak samo u mnie, Myślę, że to jest okej, że nie musimy tego przed sobą ukrywać, tak. Możemy o tym mówić głośno i wyraźnie. Też mamy świadomość tego, że to, co robimy, nie każdemu się podoba też, więc jesteśmy na to otwarci i pierwsze zdarzenie mamy między sobą.

MB: To świetnie. Może właśnie z tego powodu bije z waszego miejsca tak wspaniała, pozytywna energia. Bo jak już to wszystko się tam wyładuje kwantowo, to potem zostają tylko te miłe i dobre rzeczy. Powiedzcie co jest największym problemem lub wyzwaniem w prowadzeniu Galerii Zacnie?

S: Czas.

H: Czas. U nas też jest coś takiego jak spontaniczna organizacja. Śmiejemy się, że teraz z okazji właśnie Poznań Art Week po sześciu latach na Garbarach postanowiliśmy zrobić sobie małą naklejkę na szybie, że w ogóle tu jesteśmy.

S: Znaczy, że w ogóle jesteśmy otwarci.

H: Tak, i że w ogóle to miejsce to jest galeria Zacnie.

S: Mamy małą plakietkę po lewej stronie drzwi, ale od sześciu lat naprawdę zmagamy się z tym, żeby wyciąć na ploterze tnącym po prostu informację, w jakie dni my jesteśmy otwarci. Tak naprawdę przez te ostatnie pięć, sześć lat to my zawsze jesteśmy otwarci tylko wtorki, środy, dwunasta – osiemnasta, bo już przerabialiśmy otwarcie w większą ilość dni. I po prostu jak się siedzi na tyłach i pracuje, to jest to czasami uciążliwe, jak ktoś wchodzi i trzeba się oderwać od pracy. A my lubimy nasz komfort i po prostu takie zamknięcie się.


H: To prawda, ale też to, że działamy tylko dwa dni w tygodniu daje nam taką swobodę działania, nie musimy być zawsze tam od do w te konkretne dni. Możemy, nie wiem, przyjść później, wyjść wcześniej. Możemy sobie posiedzieć wieczorem na przykład. Więc tak to było, że to były te bezpieczne dni takie dla ludzi. My tam i tak jesteśmy częściej.

S: Raczej jesteśmy od poniedziałku do piątku tam. Jak ktoś wie i ktoś widział, że się świeci światło z tyłu, to na ogół pukał i otwieraliśmy i wpuszczaliśmy.

H: Tak, bo generalnie ludzie nic nie robią z tego, że my jesteśmy otwarci tylko we wtorki i w środy, i tak wiedzą, jak mamy stałych odbiorców, że jesteśmy i oczywiście zawsze chętnie ich przyjmujemy. Aczkolwiek teraz faktycznie trochę wydłużamy ten czas otwarcia.

S: Jeszcze chciałem dodać, że ludzie potrafili przychodzić i dzwonić dzwonkiem, który specjalnie od trzech lat nie działa.

MB: Wydało się. Szanowni Państwo, dlatego właśnie nikt nie przychodził otwierać, bo dzwonek nie działa.

H: To jest właśnie problem w prowadzeniu takiego miejsca. Kwestia organizacji. Ktoś musiał iść kupić baterię do tego dzwonka i przez trzy lata nie doszedł do tego sklepu.

S: Ale dodam teraz, że właśnie zrobiliśmy krok w tę stronę, żeby bardziej być otwarci dzięki tobie i dzięki tak naprawdę twojemu zaproszeniu nas do uczestnictwa w Poznań Art Week. Stwierdziliśmy, że fajnie by było być otwartym w trochę więcej dni, dlatego też przyjęliśmy praktykantki, które…

H: Dzielnie nam w tym pomagają. Pomagają nam zajmować się przestrzenią troszeczkę i one są zadowolone, i my też jesteśmy zadowoleni.

S: Ale to dopiero od wernisażu.

MB: Czyli już wiem, że dobrym sponsorem byłby producent baterii do dzwonków dla waszego miejsca. Magdo, myślę, że nie trzeba twojej sztuki w Poznaniu przedstawiać. Hadaki to marka, ksywka. Powiedz coś więcej, skąd się wzięła?

H: Bardzo dużo osób myśli, że to jest nazwa, która pochodzi gdzieś z japońskiego, a nie pochodzi zupełnie, bo okazuje się, że pochodzi z greckiego bardziej. I nazwa wzięła się stąd, że tak się woła w Grecji na koty. Może nie do końca tak, ale to tak trochę sfonetyzowałam, trochę tam naciągnęłam wymowę i wyszło z tego hadaki. I później szczęśliwie okazało się, że spotkałam pewnego Greka, który powiedział mi, że hadaki to również znaczy wyschnięte koryto rzeki. Co akurat super się składa, bo dużo moich prac gdzieś do tego nawiązuje, albo można gdzieś to powiązać z tym. Tam są takie te rozmycia, to jest wszystko takie naturalne, ziemiste i takie wodne.

MB: No właśnie, ale oprócz tej ceramiki użytkowej, robisz też taką bardziej ozdobną, czy też…

H: Tak, robię figurki, które są w małej wersji jako figurki czysto nieużytkowe oraz jako solniczki, natomiast w większym formacie faktycznie są dekoracyjne. Ale to jest takie pół hadaki. Drugie pół jest czysto użytkowe.

MB: To zaprośmy jeszcze publiczność, gdzie może zobaczyć twoje prace?

H: Oczywiście zapraszamy na ul. Garbary 50. Prace można też zobaczyć w internecie. Mamy stronę www.hadaki.co oraz na Instagramie, również hadaki.co.

MB: Polecamy. A przejdźmy teraz do drugiej ksywki. Some Art. Skąd się wzięła? Bo ja się przyznam, że spotkałem twoje prace, zanim spotkałem ciebie – gdzieś idąc i mówię, o tutaj coś się wydarzyło. Więc jesteś też obecny przecież w przestrzeni miejskiej Poznania na różne sposoby i pewnie nie tylko Poznania. Powiedz więcej o tym.

S: To jest już tak dawne, naprawdę to są gdzieś początki liceum plastycznego i chyba bym nie chciał się w to bardziej zagłębiać…

MB: Spójrzmy za tą zasłonę milczenia.

S: Po prostu było to tak dawno i tak od tylu lat się tym podpisywałem, że po prostu jakby to ze mną pozostało.

MB: Nie mogłeś przestać, jesteś konsekwentny.

S: Troszeczkę tak… Nie znalazłem takiego momentu w swojej karierze artystycznej, że tak to ujmę, na zmianę ksywki. Jakby nie było mi to potrzebne albo nie czułem takiej potrzeby. I też z czasem zacząłem ją wykorzystywać w postaci tych chmurek dołożonych do główek z cyklu Friendly Faces, po prostu dodałem I am Samart i to się stało taką troszeczkę naścienną wizytówką, którą wyklejam gdzieś w centrach miast, bo jest to dość szybkiej w formie plakatowej czy naklejkowej. Unikam takiego szybkiego malowania, które nie jest i nie spełnia moich oczekiwań w tak krótkim czasie, na ile jest to możliwe gdzieś po prostu pod okiem kamery… Dlatego plakaty i naklejki, a w innych miejscach bardziej malarstwo.


MB: Czyli też możemy coś więcej znaleźć na stronie internetowej?

S: Tak. Strona nie jest przez parę lat aktualizowana, na to też muszę znaleźć chwilę. Za dużo czasami rzeczy się nakłada na siebie i po prostu trudno znaleźć na wszystko czas.

MB: Powiedzcie proszę, jak przedstawiają się relacje pomiędzy salonem wystawienniczym i galerią Zacnie, bo przecież nie jest tak, że wystawa, która w tej chwili trwa w ramach Poznań Art Week jest pierwszą wystawą, która się tam odbywała. Przynajmniej byłem na jednej, gdzie pokazywaliście również prace przyjaciół swojego miejsca, waszych przyjaciół.

H: Generalnie za każdym razem, kiedy Bartek robi jakąś wystawę i jest planowany wernisaż, to wtedy Hadaki schodzi na drugi plan. Wynosimy całą ceramikę z tego miejsca, z showroomu Hadaki, ale z siedziby galerii Zacnie. I na wernisażu jesteśmy w zasadzie Bartek jest jako galeria Zacnie. Nie ma tam śladu po Hadaki.

S: Może też pokrótce wytłumaczę, skąd to się troszeczkę wzięło, bo w tej pierwszej pracowni, w której byliśmy na PZG, na ul. Wawrzyniaka, na Jeżycach, to tam po prostu zacząłem organizować takie maluteńkie wystawy, bo my mieliśmy taki korytarz z kuchnią połączony i tam zacząłem organizować po prostu wystawy od kuchni i to były zbiorowe wystawy wspólne, po prostu z zaproszonymi znajomymi z Poznania. Gdzieś mi się to spodobało, naprawdę hobbystycznie. Potem jak przeniesiemy się do drugiej przestrzeni na ul. Poplińskich, to tam naprawdę trzeba było włożyć dużo pracy, żeby z takiego małego pokoju wynieść bardzo dużo rzeczy do drugiego pokoju, żeby zrobić taką przestrzeń wystawienniczą. I tam też odbyło się kilka wystaw, chociażby Magdy Wolnej, solowa wystawa.

H: Gosi Szymankiewicz.

S: Też takie zbiorówki powiedzmy polskiego street artu jakieś, na tyle ile było to możliwe na tamte czasy. I to też było dużym wyznacznikiem, żeby kolejna nasza pracownia miała możliwość wejścia, żeby tego nie przenosić za każdym razem przed organizacją każdej wystawy.

H: Ale to się nie udało….

S: Niestety dalej trzeba wynosić rzeczy, ale z tego na ile mamy możliwości wyciskamy to, co jest możliwe. W tej przestrzeni na ul.Garbary 50, pod tym adresem, już wiedziałem, że chcę organizować te wystawy i z racji tego, że siedzę w polskim street arcie, chciałem poszerzać świadomość dla ludzi mieszkających w Poznaniu – czym ten street art jest i zapraszać po prostu poznańskich twórców, jak i ludzi z Polski. Aby na mapie Poznania pojawił się taki punkt ilustratorsko-street artowy, bo też zahaczam o ilustratorów i troszeczkę o tatuażystów, którzy malują albo tworzą jakieś ilustracje bądź prace. I tak to wychodzi z… trochę z moich zainteresowań, trochę z pasji. Cały czas uważam, że to jest po prostu hobbystyczna rzecz. Na tyle, ile mam czas to organizować, to to organizuję. Przez ostatni rok po prostu miałem mniej na to czasu, jednak 4 lata, czy nawet 5 lat takiego bardzo aktywnego tworzenia tych wystaw. Pamiętam koronawirus, który nam przesunął troszeczkę wystawy i potem się naprawdę robiło co 2,5 tygodnia, co 3 tygodnie wystawę. Było to bardzo, bardzo wyczerpujące. Zorganizowanie takiej wystawy, to nie jest dwa dni wieszania prac, tylko to jest naprawdę dużo. Zdjęcia, czy to od strony graficznej przygotowanie wszystkiego… Nie mamy sztabu ludzi i bardzo dużą część robię samemu. Potem się odzywali do nas ludzie i pytali po prostu, kto robi zdjęcia u nas w galerii. Mówię, no to wszystko ja robię. To jest jednoosobowa armia, nie? Wiadomo, ta pomoc od innych osób też jest. Czy to Hadaki często pomagała w ogarnianiu przestrzeni, wywieszania wystawy, czy to moi znajomi, moja żona.

MB: Czy można gdzieś zobaczyć w internecie dokumentację z tych wystaw?

S: Tak, tak. Na stronie galeriazacnie.pl można zobaczyć dokumentację z tych wystaw i już nie z wszystkich, bo gdzieś tam te odleglejsze wystawy gdzieś tam nam nie pasowały, jest jakiś wycinek dorobku galeryjnego.

MB: To wróćmy na koniec jeszcze do aktualnie odbywającej się u was wystawy. Powiedzcie proszę, które wasze dzieła można na niej zobaczyć? Do kiedy wystawę można oglądać? Przypomnijmy te godziny, w których jest to też możliwe.

H: Dobrze. Ja pokazuję głównie figurki z serii Hadaki Creatures. Kilka wazonów i talerze z kolekcji Lato, które są właśnie uzupełnieniem tej serii wazonów Lato.

S: Starałem się pokazać ostatnie prace, które powstały. Ucieszyłem się bardzo, że zdążyły dojść do mnie dwa obrazy, które malowałem jeszcze w Hiszpanii, jak ostatnio byłem przez trzy tygodnie. Są one powieszone na prawie surowym płótnie, bo jeszcze nie zdążyłem ich nawet naciągnąć na krosno. I pomieszałem mój cykl Pamiętnik Podróżnika z Friendly Faces. Z racji tego, że tematem Poznania Art Week jest nieskończoność, stwierdziłem, że po prostu główki też powinny się tam pojawić, jest to taki mój cykl nieskończoności, z którego chyba jestem najbardziej znany akurat. Jeśli chodzi o godziny otwarcia, to jesteśmy otwarci od wtorku do soboty, od dwunastej do osiemnastej.

H: Tak, w trakcie trwania Poznań Art Week. Do 9.06.2024, później w soboty będzie czynne od dziesiątej do czternastej.

MB: W razie wątpliwości, Szanowni Państwo, zawsze można jeszcze sięgnąć do czerwonej książeczki, czyli do programu tegorocznego Art Weeka, aby upewnić się, kiedy Galeria Zacnie jest otwarta. W każdym razie, zapraszamy Państwa bardzo serdecznie do odwiedzania Galerii Zacnie, gdzie można zobaczyć i kupić także prace Hadaki i Somart. Dziękuję wam bardzo za rozmowę.

H: Dziękujemy bardzo.

S: Dziękuję bardzo.


<< Sponsorem Podcastu festiwalu Poznań Art Week „Energia Sztuki” jest ENEA Operator >>

artystkiedycja 2024podcastPoznań Art WeekPoznań Art Week 2024sztuka w Poznaniuwystawa

Avatar photo
Mateusz M. Bieczyński

Prawnik, historyk sztuki, kurator wystaw, krytyk artystyczny, autor publikacji, biegły sądowy z zakresu prawa autorskiego i sztuk wizualnych. Autor opracowań monograficznych na temat prawnych uwarunkowań życia artystycznego. Kurator wystaw oraz redaktor katalogów artystycznych w Polsce i za granicą. Publikował na łamach wielu czasopism artystycznych, m.in. Arteon, Art & Business, Format, Kwartalnik Fotografia, Obieg.pl. Łącznie opublikował ponad 100 artykułów i wywiadów.