Z Magdą Jugo rozmawia Kamila Kobierzyńska
Kamila Kobierzyńska: Magda, a jak to jest być ceramiczką w Poznaniu?
Magda Jugo: Być ceramiczką w Poznaniu mi jest naprawdę świetnie. Jest tutaj dużo ceramików i tych pracowni jest nie kilka, tylko kilkadziesiąt, co znaczy, że to środowisko jest naprawdę żywe i to, co mi się bardzo podoba, to jest to, że większość z nas ma ze sobą jakiś kontakt i że potrafimy sobie nawzajem pomagać i jakoś czerpać z tych połączeń i nawet nawzajem siebie dopingować, czyli twórczy ferment, twórczy ferment jak najbardziej.
K.K.: Witam w podcaście Poznańskiego Art Weeka. Z tej strony Kamila Kobierzyńska, a moją gościnią jest Magda Jugo, projektantka od zawsze związana z Poznaniem, a od lat specjalizująca się w ceramice użytkowej, tworząca zestawy dla restauracji i kawiarni na całym świecie. Cześć Magda, miło mi cię gościć.

M.J.: Cześć, miło mi dzisiaj z tobą porozmawiać.
K.K.: Ostatnio widziałyśmy się w twojej pracowni na poznańskim Junikowie, miejscu dla mnie bardzo uroczym i wypełnionym twoją ceramiką. Wówczas mogłam obejrzeć twój warsztat pracy, zrealizowałyśmy też serię portretów, które prezentowałam na wystawie Boss -Working Woman w Hanowerze. Ta wizyta u ciebie zapoczątkowała serię kolejnych spotkań z poznańskimi artystkami w ich pracowniach. Każde z tych miejsc jest oczywiście szczególne, ale muszę przyznać, że u ciebie było wyjątkowo przytulnie, prawdopodobnie przez włączony piec do ceramiki (śmiech). Twoja przestrzeń na poznańskim Junikowie jest schowana w ogrodzie – na pewno włożyłaś sporo energii i czasu, aby ją urządzić. Opowiedz o tych początkach swojej działalności, ale także o wrośnięciu w Poznań po tych międzynarodowych doświadczeniach.
M.J.: Po pierwsze, bardzo się cieszę, że tak odebrałaś moją pracownię. Też tak jak mówisz, było w niej wyjątkowo ciepło, ponieważ robiłam wypał i wtedy całe pomieszczenie staje się jeszcze bardziej przytulne i jeszcze cieplejsze, co czasami latem jest dosyć nieznośne. Ale poza tymi małymi mankamentami, to bardzo się cieszę, że tą pracownię mam.

Jest to takie dosyć specjalne miejsce, gdzie w latach sześćdziesiątych mieszkała siostra mojej babci i to miejsce ma około 25m2, zaaranżowałam jako swoją pracownię ceramiczną i po wykonaniu prostych napraw w tym miejscu, stało się możliwe, że mogłam prowadzić swoją działalność ceramiczną. Naprawy to jest jedno, ale to, co było dla mnie najważniejsze na samym początku, to to, że mogłam starać się o dofinansowanie z Urzędu Miasta w Poznaniu i dzięki temu dofinansowaniu mogłam wyposażyć swoją pracownię. To jest w ogóle pierwszy stopień mojego związywania się z Poznaniem i tworzenia tutaj – założenie działalności i kupienie podstawowych sprzętów, które były mi i są nadal potrzebne do tworzenia ceramiki. Tak w ogóle zaczęłam zajmować się ceramiką około 12 lat temu, kiedy pojechałam do Holandii na Erasmusa i to tam pierwszy raz miałam styczność z ceramiką w pięknej pracowni ceramicznej, architektonicznie także wspaniałej, pełnej światła. To na mnie zrobiło ogromne wrażenie i też pierwszą stycznością z tą materią były warsztaty z formierstwa i z odlewania porcelany i mas ceramicznych. Tą wiedzę, którą tam zdobyłam, zabrałam z powrotem do Poznania. Wzięłam udział jeszcze w paru warsztatach. Dokształcałam się też ceramicznie w trakcie studiów, ponieważ tutaj na poznańskim UAP też istnieją bardzo fajne pracownie ceramiczne. Dzięki tym doświadczeniom za granicą mogłam mieć więcej pewności siebie, żeby wystartować ze swoją własną pracownią. Później miałam krótki moment po wystartowaniu z tą działalnością gospodarczą – prowadziłam ją przez rok. Później nadarzyła się okazja, żeby znowu wyjechać. Zaczęłam też studia doktoranckie i znowu znalazłam się w zupełnie innym miejscu, w zupełnie innym kraju. Wyjechałam do Barcelony, tam znowu nauczyłam się trochę więcej tym razem na temat technik takiego formowania ręcznego i ostatecznie wróciłam do Poznania i w 2023 roku zaczęłam działać solowo na swoją własną rzecz, projektując i wykonując obiekty w pracowni na Junikowie.
K.K.: No właśnie, pracujesz sama – i to na pewno wymaga dużej dyscypliny – z doświadczenia wiem, że też jest związane z dużym poczuciem odpowiedzialności. Łączysz te działania komercyjne z pracą badawczą w zakresie tych unikatowych technik, o których pewnie jeszcze opowiesz, także z różnymi eksperymentami. Sama też zajmujesz się logistyką i organizacją pracy. Tak się zastanawiam, jak wyglądały te początki i jak z dzisiejszej perspektywy oceniasz te wszystkie doświadczenia? Zastanawiam się też nad tym, czy jest łatwo znaleźć przestrzeń na kreatywność, kiedy podstawą twojej pracy jest pewnie w dużej mierze taka organizacja firmy?
M.J.: Tak, dla mnie bardzo ważny jest balans pomiędzy wykonywaniem pracy, która jest dla mnie ważna z takiej perspektywy czysto zarobkowej i projektowej, a tą częścią pracy, która jest czysto kreatywna, która jest wolna od briefu, tak bym ją nazwała. I do tej pory jakoś udaje mi się ten balans zachować, chociaż dla mnie w tym momencie tym balansem jest większość takiej pracy właśnie z klientami, obwarowanej jakimiś bardzo specyficznymi wymaganiami, właśnie tym briefem, o którym mówiłam. Trochę mniej jest tej pracy kreatywnie wolnej, tworzonej tylko i wyłącznie dla mnie, ale to bardzo mi też pasuje. Na co dzień w swojej pracowni robię wyceny, zajmuję się wszystkim, całym tym procesem projektowym, co też jest bardzo satysfakcjonujące, mieć to wszystko pod kontrolą i móc zaprojektować coś, biorąc pod uwagę życzenia klienta, a później pracować z materiałem i to wykonać. To jest fantastyczne i w pewnych momentach też bardzo medytacyjne, uspokajające, kiedy tych rzeczy jest naprawdę dużo, trzeba się skupić na każdym wykonywanym ruchu, dużo procesów w takiej pracowni ceramicznej można przez przypadek zniszczyć i tym samym zniszczyć sobie tydzień poprzedniej pracy, więc trzeba być bardzo uważnym i przytomnym. Na tym polega taka moja codzienna praca, ale też na pakowaniu zamówień, wymyślaniu dekoracji, testowaniu… a później druga część mojej pracy polega na tym, że tworzę na przykład obiekty związane z taką techniką, która bardzo mnie fascynuje. Jest to technika wypału w zakwasie chlebowym. Poza tym też bardzo ważne jest dla mnie, żeby mieć kontakt z ludźmi. To się dzieje w dosyć zaplanowany sposób, bo ja nie zapraszam i nie prowadzę warsztatów u siebie w pracowni, ale znajduję na to czas w ciągu roku, żeby dołączać na przykład do festiwali designu i tam proponować warsztaty, żeby dołączać do różnych inicjatyw. Często to się dzieje w duetach projektowych. To jest bardzo fajne i stanowi część naprawdę przyjemnej i ciekawej pracy zespołowo-projektowej. Warsztaty często się opierają na tym, że mają jakiś taki charakter recyklingowy, z drugiego obiegu.

W zeszłym roku razem z Alianą Krysztofik prowadziłyśmy warsztaty w ramach Łódzkiego Design Weeku i tam uczestnicy wykonywali kolarze z odpadków kalek ceramicznych z zakładów porcelany stołowych Lubiana i Ćmielów. Tworzyli swoje własne kompozycje też na naczyniach drugiego gatunku. Wcześniej w galerii jest razem z Gosią Paruch-Piotrowską prowadziłyśmy również warsztaty, gdzie używałyśmy historycznych biskwitów z pracowni ceramiki unikatowej w Centrum Nauki i Sztuki Stara Kopalnia, więc to to jest taka kolejna odnoga mojej działalności, o którą pytasz. Podsumowując – wramach działalności staram się prowadzić warsztaty, działać konceptualnie i działać zgodnie z briefem, projektując dla restauracji i kawiarni na życzenie klientów, oczywiście uwzględniając i poruszając się w ramach mojej bardzo minimalistycznej estetyki.
K.K.: Sama chętnie zapisałabym się na takie warsztaty, także musisz dać znać następnym razem, jak będziesz coś organizować w Poznaniu. No właśnie, wspomniałaś o tej technice wypału z zakwasem chlebowym – Raugo, jeśli dobrze pamiętam z rozmów jeszcze w twojej pracowni. Opowiedz tak obrazowo o tym procesie i może też balansie pomiędzy tym pieczołowitym projektowaniem, a otwarciem na taki przypadek i eksperyment.
M.J.: Tak, tutaj na pewno chciałabym wspomnieć o mojej pracy, która nazywa się „Sen o regionie”. Jest to praca dla mnie bardzo ważna, bo jest to kolekcja, która wiąże się z moim doktoratem. Jesto to współczesna zestawa stołowa, która została zaprojektowana dla produktów, które posiadają znak dziedzictwa kulinarnego, które są związane z regionem Wielkopolski. W tej kolekcji pojawiają się takie obiekty, jak na przykład mały dzbanek, olejarka na olej rydzowy, solniczka, czy pojemnik do przechowywania soli na sól kłodawską. Są w niej czarki, talerze, kadzielnica. Ten cały zestaw jest multifunkcyjny. Różne elementy tego zestawu można ze sobą łączyć, tworząc kolejne nowe funkcje, jakby poszerzając funkcje tego zestawu. Dla mnie ważne było, żeby też przemycić w tej kolekcji nieoczywiste inspiracje związane z regionem i między innymi znalazła się tam taka technika, o której już wspomniałam, która jest dla mnie niezwykle fascynująca, technika wypału w zakwasie chlebowym, inaczej Raugo. Też można ją spotkać pod taką nazwą, jak obvara. Jest to technika wypału naczyń w zakwasie chlebowym stosowana przez ludy bałtyckie, głównie. Prawdopodobnie ta technika pojawiła się w średniowieczu, nie jest to dokładnie określone, ale niektórzy spekulują, że kiedyś komuś rozgrzany kawałek ceramiczny wpadł do żuru i okazało się, że ta ceramika stała się bardziej wytrzymała. To umieszczenie gorącego naczynia w zakwasie chlebowym zapewnia zamknięcie porów tego naczynia, co sprawia, że ono mniej chłonie wody, mniej chłonie zanieczyszczeń, tym samym jest bardziej wytrzymałe i higieniczne. Oczywiście ono nie jest higieniczne na nasze dzisiejsze standardy, ale na pewno jest o wiele bardziej wytrzymałe, a to co mnie interesuje najbardziej, to ten wypał powoduje, że na czerepie tego naczynia pojawiają się bardzo intrygujące dymne wzory i ta właśnie estetyka jest czymś niezwykle pociągającym dla mnie. W części mojej kolekcji „Sen o regionie” znalazły się obiekty właśnie wypalone według tej tej techniki i są to takie kopułki, które również są wielofunkcyjne. Można taką kopułkę nałożyć na wazon z tej kolekcji i tym samym zmniejszyć średnicę tego wazonu. Można położyć tą kopułkę na jeden z talerzy i tym samym zbudować sobie kadzielnicę, na której można palić żywice na węgielku trybularzowym lub po prostu takie też stożkowe kadzidła. I to, co dla mnie jest również ciekawe, to jest to, o czym powiedziałaś, to jest ta rola przypadku w wykorzystaniu tej techniki. Tak jak gdzieś w moim klimacie i w mojej estetyce są rzeczy bardzo powściągliwe, minimalistyczne, pozbawione dekoracji, jakieś takie monochromatyczne, tak wydawało mi się świetnym pomysłem, żeby zestawić ze sobą te dwa światy, tej bardzo takiej połyskliwej, jednokolorowej, idealnie dopracowanej porcelanowej zastawy z tą dzikością wypału Raugo. Można sobie wyobrazić, że te elementy wypalone w zakwasie są w odcieniach czarno-brązowych, wyglądają tak trochę jakby je liznął ogień. To, co jest ciekawe, to też to, że te wzory, które pojawiają się na naczyniach wypalanych czy zanurzanych w zakwasie tak naprawdę, są za każdym razem unikatowe. Nie wiadomo, w jaki sposób ten zakwas przylepi się do naczynia. Z moich obserwacji i badań wynika, że duże znaczenie ma temperatura, przy której wyjmuję z pieca gazowego obiekt ceramiczny. W skrócie – ten proces wygląda tak, że to jest proces plenerowy, wypał plenerowy. Mam własnoręcznie zbudowaną beczkę, do której podłączam palnik gazowy. Ta beczka nagrzewa się razem z ceramiką do około 900 stopni i później w danym momencie wyjmuje się te naczynia, zanurza w zakwasie, który zaczyna bąblować, zaczyna pojawiać się też taki charakterystyczny trochę przypalony zapach skórki od chleba, co jest fajnym, takim też sensorycznym wymiarem i takim nawet spektaklem, powiedziałabym. Później po zanurzeniu tego naczynia w zakwasie, który bąbluje, który odciska te swoje wzory, zanurza się naczynie w zimnej wodzie po to, żeby przyspieszyć proces jego stygnięcia. Wtedy też pojawia się bardzo dużo dymu, jakieś takie chlupanie, bulgotanie i ten proces uważa się za zamknięty wtedy. Jest to właśnie ta odnoga też mojej działalności ceramicznej, w której z ciekawością przyjmuję to, co się zdarzy nie planując i mam też nadzieję, że w tym roku uda mi się zaprojektować i wykonać więcej obiektów związanych z tą techniką.
K.K.: No właśnie, a czy twoje wyroby ceramiczne można gdzieś kupić? Rozumiem, że ta działalność komercyjna, zamówienia to jedno, ale czy pojedyncze osoby mogą się do ciebie zgłosić i kupić poszczególne wzory? Jak najbardziej.
M.J.: Prowadzę swoją stronę, swoje konto na Instagramie i jeśli ktoś jest zainteresowany tym, co robię, to zapraszam, żeby zgłaszać się do mnie w tej formie. Moje konto na Instagramie nazywa się @maga.jugo, w ten sposób zbieram zamówienia. Rzeczywiście mocniej się koncentruję na takiej odnodze swojej działalności B2B, współpracy z restauracjami, kawiarniami, ośrodkami, które potrzebują więcej ceramiki. Daje mi to więcej satysfakcji, jeśli mam szczerze przyznać, ale również chętnie przyjmuję zapisy na zamówienia pojedynczych egzemplarzy. Także w ten sposób lub przez moją stronę internetową www.magdajugo.com można do mnie napisać maila, wiadomość i odezwać się w tej sprawie. Również moje obiekty można kupić w Domu Kultury Ferment w Warszawie na warszawskiej Sadybie, a także na przykład na stronie internetowej kawy Miga Coffee. Tam w zeszłym roku również nastąpiła współpraca, gdzie ja zaprojektowałam kubki i wykonałam je specjalnie dla tej palarni kawy. Także również tam można przez internet zamówić kubki mojego projektu.

K.K.: Czy myślisz, że trzeba jakiegoś specjalnego nastawienia mentalnego, żeby połączyć właśnie te procesy związane z planowaniem, organizacją i wolnością twórczą? Czy masz jakąś radę dla osób, które dopiero zaczynają? Bo o ile jesteś młodą projektantką, to twoje doświadczenia są naprawdę imponujące…
M.J.: Jedyne słowo, które przychodzi mi do głowy to jest determinacja, bo to wszystko brzmi pięknie i dosyć lekko, ale szczególnie w pracy z tak kapryśnym materiałem, jakim jest ceramika, należy nauczyć się cierpliwości, jakiejś pokory wobec tego materiału. Dużo rzeczy naprawdę czasami wymyka się spod kontroli w tych procesach i chcemy, żeby coś wyszło na przykład idealnie okrągłe, a deformuje się w piecu. Czasami następują jakieś po prostu przedziwne wypadki, które sprawiają, że nasza praca z poprzednich dwóch tygodni niestety musi pójść do kosza lub też mam nadzieję, że kiedyś na przemiał drugiego gatunku i że uda mi się wprowadzić taką recyklingową metodę tych nieudanych egzemplarzy. Właśnie chodzi mi o to, że w takiej pracy, która zakłada taki szeroki zakres działań, należy po prostu być zdeterminowanym i nie zniechęcać się, dlatego że jest to jakaś droga i też uważam, że pomimo tego, że od 2012 roku mam styczność z tą ceramiczną materią, to nadal dużo nie wiem i że to ten materiał mnie zaskakuje nadal. Jeszcze jedna taka bardzo przyziemna rada to jest to, że jeśli są takie okazje, żeby gdzieś wyjechać, na przykład poza Polskę, to te okazje są super okazją do turbo rozwoju, więc wzięcie udziału w takich programach jak na przykład Erasmus dla mnie było super szansą, żeby się dużo nauczyć i też zdobyć jakieś bardzo ciekawe znajomości, które ze mną zostały do tej pory.
K.K. :Świetnie, w ramach Poznańskiego Art Weeka również organizujemy Open Studio. Czy chciałabyś zaprosić do siebie słuchaczy i słuchaczki?
M.J.: Bardzo serdecznie zapraszam do mojej pracowni na ulicy Budziszyńskiej na poznańskim Junikowie. Dokładne daty, w których będę w pracowni podam na Instagramie, więc mam nadzieję, że tam się znajdziemy, tam się złapiemy i że zobaczymy się u mnie już w maju w wiosennym anturażu. Także czekam na was i do zobaczenia.
K.K: Dzięki, Magdo, za rozmowę. Zapraszam wszystkich także do innych pracowni pod koniec maja Open Studio Poznań Art Week. Do zobaczenia.
