Wystawa malarstwa „Le Sabot d’or” (złote kopyto) na Wołyńskiej 9

Z Jakubem Malinowskim rozmawia Mateusz Bieczyński

Mateusz Bieczyński: Skąd pomysł malowania pomników?

Jakub Malinowski: Sprawa wynikła przy okazji mojej pracy nad motywami architektonicznymi. Fascynował mnie „ciężar” stojący za tymi wszystkimi monumentalnymi gmachami, które otaczają nas w przestrzeni publicznej i chyba stąd to wynikło. Podobne elementy zresztą pojawiają się na wystawie „Le Sabot d’or” i są jakby najbardziej dosłowne. Pomniki mają w zasadzie jedną rolę. Są skoncentrowane wokół władzy, w całości poświęcone są uwznioślaniu jej. Z drugiej strony u podstaw tego projektu stała również refleksja, że medium, w którym tworzę – malarstwo – od zawsze też służyło tym celom. Bawi mnie zatem pewna gra. Otóż motywem i materiałem do malowania jest coś z dziedziny pokrewnej, czyli z rzeźby pomnikowej i to jest ten punkt wyjścia.

MB: Każdy z obrazów ma bardzo nietypową perspektywę oglądu. Nie jest to widok kompletny. Jest to skrawek, wycinek, coś widzianego przypadkiem… Co to oznacza?

JM: Myślę, że w tych obrazach nakierowani na ich możliwe rozumienie jest z mojej strony sporo. Po pierwsze jest to tytuł całej serii „Ex heroes” czyli „Byli bohaterowie”. Jeżeli miałbym to dopowiedzieć, to oczywiście wspomnianego przez Ciebie kadrowanie, ucinanie widoków nie jest przypadkowe. To ucinanie głów, no one nie mieszczą się w polu przedstawienia większości składających się na serię malowideł ma na celu depersonifikację tych posągów konnych.

MB: Czy każdy z obrazów odnosi się do jakiejś szczególnej historii, a jeśli tak to czy możesz naszym Czytelnikom taką wybraną historię opowiedzieć?

JM: Myślę, że pierwszym moim wyborem w tej serii, nad którą pracuję od około 2 lat jest pomnik Piotra Wielkiego z Sankt Petersburga, który od roku od roku zyskał jeszcze kolejny kontekst wydarzeń aktualnych. To był pierwszy świadomie wybrany, konkretny pomnik. Wcześniej były rzeczy, które miałem okazję widzieć na Bałkanach i w Europie Środkowo-Wschodniej, nie tylko pomniki, ale też gmachy. Przykładów takich niechcianych dominant w pejzażu miejskim nie trzeba daleko szukać. Przykład Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie narzuca się sam. Podobny „dar narodu sowieckiego” jest w Rydze i wielu innych miastach. Piotr Wielki był więc ważny dla mnie ze względu na warstwę historycznego balastu, który ze sobą niesie. Również pozostałe przedstawienia mają swoją historię, która przekłada się na ich formę oraz wykorzystane kolory. Wszystkie bazują jednak na samej realistycznej formule pomnika konnego, którą silnie dekonstruują przez przyjęty punkt widzenia.

MB: Tytuł Twojej wystawy prezentowanej na Wołyńskiej 9, którą można oglądać do 8 maja, „Le Sabot d’or” wiąże się jednak z nieco inną historią i inną postacią historyczną…

JM: Tak, nazwa ta jest trudna… Oznacza „złote kopyto”, względnie „złoty but”. Wiąże się bezpośrednio z historią króla Francji Ludwika XIV, którego panowanie i całe wejście na scenę polityczną wiąże się z uruchomieniem wzorcowej wręcz, nowożytnej machiny propagandowej, która funkcjonowała wówczas w obszarze sztuki, na polach takich jak malarstwo, rzeźba czy architektura, grafika. To były ówczesne środki masowego przekazu i w tej materii wydarzyło się bardzo wiele. Stąd ten tytuł. Odnosi się on również do anegdotycznej historii symbolicznego podarku, który ten młody bardzo władca otrzymał od jednego z nadwornych kompozytorów włoskich.

MB: Z każdym obrazem można zatem odkrywać nową historię pomimo ich tematycznego pokrewieństwa. Masz swój ulubiony własny obraz na tej wystawie?

JM: Tak, wystawa dzieli się na wie części. Na parterze mamy te obrazy, które bardziej podążają za formą pomników, za ich kolorytem, za ich realizmem, w moim rozumieniu, choć jest to bardzo ogólne i ekspresyjne malarstwo, ale u góry, na piętrze, w drugiej części, w której forma pomników podlega malarskiej dekonstrukcji i też malarska forma przybiera bardziej szkicowe i ekspresyjne formy. Tam jest jeden obraz zatytułowany „Outremer française” czyli „Ultramaryna francuska”. To jest jeździec na koniu w takim ujęciu profilowym, w którym widoczna jest również ogromna podłużna bryła zwierzęcia i tam przedstawiony jest pomnik króla Karola I, króla Anglii i za tym pomnikiem kryje się ciekawa historia, jako że pomnik ten musiał być przez wiele lat ukrywany. Miano go zniszczyć. Kowal miał go przetopić, ale zakopał go w ziemi i ten pomnik wrócił na swoje miejsce w Londynie po restauracji rodu Stuartów. Także też bardzo ciekawa historia stoi za tym obrazem. I to on jest chyba moim ulubionym tutaj.

MB: Obrazy wiszą na ścianach, ale także wychodzą na podłogę. To nietypowe. Co skłoniło Cię do takiej ich ekspozycji?

JM: Pomysł ten powstał ad hoc, tutaj, na miejscu, wcześniej nie miałem bowiem takich planów wobec tego obrazu. To jest obraz, który wpisał się w górną część wystawy, czyli obalającą mit, odideologizowującą cały temat, ale de facto jest obrazem, który zacząłem malować jako pierwszy spośród wszystkich pomnikowych dzieł malarskich. Pojawił się przy okazji mojej pracy doktorskiej w 2016 roku, ale wtedy miał jedynie jedną część – tę, którą dziś można określić jako „górną”. Ukazuje ona zwieńczenie kolumny, na której znajduje się figura męska. Później nabrał on kształtu dojrzałego, który dziś możemy oglądać. Dodałem drugi człon, który dziś moglibyśmy określić jako „dolny” lub „leżący”. Jest to pomnik na kolumnie – bardzo wydłużona forma widziana w mocnej perspektywie, w silnym skrócie. Ale dzieło to przy okazji montażu wpisało się naturalnie w taki właśnie sposób ekspozycji. Postanowiłem go tak pozostawić. Forma ekspozycji stanowi więc dopowiedzenie przekazu dzieła. Wystawa zaprezentowana na dwóch piętrach ma zatem swoją logikę i kolejność oglądu.

MB: Pozostawmy zatem odkrywanie historii pozostałych obrazów publiczności tu na miejscu. Zapraszamy serdecznie publiczność do oglądania wystawy. Jak i kiedy można ją oglądać?

JM: Wystawę można oglądać do 8 maja włącznie. Na 7 maja planujemy zorganizowanie finisażu. Na razie można umawiać się indywidualnie na oprowadzania autorskie i kuratorskie. Myślę, że na wydarzeniu na Facebooku i Instagramie będę dodawał terminy takich oprowadzań.

MB: Zapraszamy!

edycja 2023

Avatar photo
Mateusz M. Bieczyński

Prawnik, historyk sztuki, kurator wystaw, krytyk artystyczny, autor publikacji, biegły sądowy z zakresu prawa autorskiego i sztuk wizualnych. Autor opracowań monograficznych na temat prawnych uwarunkowań życia artystycznego. Kurator wystaw oraz redaktor katalogów artystycznych w Polsce i za granicą. Publikował na łamach wielu czasopism artystycznych, m.in. Arteon, Art & Business, Format, Kwartalnik Fotografia, Obieg.pl. Łącznie opublikował ponad 100 artykułów i wywiadów.