Z Zuzanną Głowacką i Danielem Stachułą rozmawia Mateusz Bieczyński
Mateusz Bieczyński: Gośćmi Czytelni poznańskiego Art Weeka są dziś świetni animatorzy kultury – Zuzanna Głowacka i Daniel Stachuła, prowadzący wyjątkowe miejsce dla kultury, jakim jest Fyrtel Główna. Zacznijmy od nazwy: skąd się wzięła i co właściwie oznacza?
Zuzanna Głowacka: Główna to jest dzielnica Poznania, która ma mylącą nazwę, bo znajduje się na jego obrzeżach, za Zawadami. A „fyrtel” to słowo pochodzące z gwary poznańskiej, oznacza kwartał, okolicę, może być też tłumaczone jako dzielnica. Tak określamy nasze miejsce, które tam prowadzimy.
MB: Czy ta nazwa intencjonalnie wiąże się z jakąś historią, kiedy zaczynaliście działać?
Daniel Stachuła: Zaczęliśmy działać w 2019 roku, ale ta nazwa nie wiąże się w żaden sposób z tym momentem. Powstała raczej z tego powodu, że chcieliśmy wyraźnie ulokować nasze działania właśnie w konkretnej przestrzeni, w konkretnej dzielnicy, na konkretnym osiedlu, ale też na konkretnej ulicy, bo nasza siedziba znajduje się przy ulicy Głównej 42. Powód był więc dość prozaiczny.
MB: Zatem lokalizacja, ale myślę, że nie tylko, bo ostatecznie, wnioskując z tego, co można wyczytać w mediach, staliście się głównym ośrodkiem kultury w swojej dzielnicy. Czy macie takie poczucie?
ZG: Główna rzeczywiście nie ma wielu takich miejsc albo wręcz nie ma ich wcale. Mowa o takich, które są trzecią przestrzenią: nie praca, nie dom, ale takie miejsce, w którym mieszkańcy okolicy mogą się spotkać, zintegrować, zrobić coś razem. To jest też taka główna potrzeba wybrzmiewająca w diagnozie społeczności lokalnej, którą prowadzimy od 2019 roku. Staramy się badać te problemy, potrzeby, zasoby i potencjały, i odpowiadać na nie naszą ofertą, którą budujemy w Fyrtlu Główna.
DS: A ja powiem nieskromnie, że tak, czujemy się ważnym ośrodkiem kultury na Głównej, co więcej, czujemy się nawet ważnym, jeśli nie kluczowym, ośrodkiem kultury czy takim społecznym centrum kultury północno-wschodniej części Poznania. Poza nami i kilkoma innymi organizacjami pozarządowymi, które prowadzą podobne przestrzenie, nie ma tam nic. Gdy spojrzymy na mapę Poznania i lokacje instytucji kultury, to większość z nich jest w centrum, a te skrajne, peryferyjne instytucje to Brama Poznania na Śródce i Stokrotka na Osiedlu Kwiatowym przy Junikowie. Wydaje mi się, że rolę właśnie lokalnych centrów kultury przejmują na szczęście organizacje pozarządowe, czyli kultura niezależna, chociaż o tej niezależności pewnie można dyskutować, bo jesteśmy w pewien sposób uzależnieni od finansów, które w dużej mierze są środkami publicznymi.
MB: Jak lokalizacja i format działania pozainstytucjonalnego, a jednocześnie w relacji do programów grantowych, determinują Waszą filozofię działania?
ZG: Mam wrażenie, że na pewno jesteśmy bliżej mieszkańców. Nie będę teraz mówić o kwestiach systemowych, ale o tym, jak pracujemy na co dzień. To, że jesteśmy organizacją pozarządową, że mamy duży wpływ na to, jakie to będą działania, jak będziemy kształtować te relacje ze społecznością lokalną, sprawia, że jesteśmy bardzo blisko i stawiamy na tę relacyjność. Bardzo dużo rozmawiamy z mieszkańcami i dzięki temu jesteśmy w stanie odpowiedzieć na ich potrzeby.
MB: Powiedzcie o Waszych dotychczasowych osiągnięciach – co było sukcesem, co największym wyzwaniem, z czego najbardziej się dziś cieszycie.
DS: Jeśli mam mówić czysto subiektywnie, to bardzo dużym sukcesem jest dla mnie to, że po latach tułaczki znaleźliśmy swoją stałą przestrzeń. Na początku działaliśmy jako organizacja pozarządowa nieprzypisana do żadnego miejsca, a nasz festiwal sztuk społecznych Off Opera był festiwalem latającym, który zmieniał swoje przestrzenie, wchodziliśmy też w różne partnerstwa z instytucjami kultury, ale nie tylko. Dużym osiągnięciem było więc to, że pojawiła się w nas potrzeba zakotwiczenia. Najpierw zrobiliśmy pilotaż na Głównej, gdzie w ramach Off Opery realizowaliśmy jeden z projektów wraz ze społecznością lokalną. Wtedy nie tylko dostrzegliśmy potrzebę, ale też uświadomiliśmy sobie jako animatorzy kultury, że jesteśmy najbardziej potrzebni tam, gdzie kultury nie ma. Zdecydowaliśmy więc, że Główna będzie takim miejscem. Tak się szczęśliwie złożyło, że przy wsparciu lokalnych aktywistów i społeczników udało się to miejsce znaleźć. Muszę przyznać, że z perspektywy tych czterech lat nie wyobrażam sobie dalej bycia organizacją pozarządową, która działa trochę ad hoc, trochę cyklicznie, ale ostatecznie nie mając swojej siedziby, stałego miejsca. Z kolei w odniesieniu do ostatnich kryzysów współczesności, przede wszystkim pandemii i pierwszego lockdownu, trzeba przyznać, że byliśmy bardzo zablokowani w działalności, nie potrafiliśmy sobie z tym poradzić. Sam biję się w pierś, ale też godzę się z tym, że na pewien czas zamroziliśmy nasze działania, by nie robić czegoś na już, bo trzeba, tylko by przemyśleć to, jak my się mamy w nowej sytuacji. Odbieram to jako taką połowiczną porażkę.
ZG: Rzeczywiście, panuje w poznańskiej kulturze narracja, jak to wszyscy heroicznie działali w czasach pandemii, a paradoksalnie nasza organizacja przez wiele miesięcy była zamrożona. Myślę jednak, że to był czas, który zadziałał na naszą korzyść. Naprawdę zebraliśmy wtedy siły, wiele przemyśleliśmy i właściwie od tego momentu zaczęliśmy działać pełnoetatowo. Do 2020 roku była to aktywność incydentalna, a już od 2021 roku pracowaliśmy na Głównej całym zespołem, bardzo regularnie. W tej chwili dużym sukcesem jest dla mnie to, że ten zespół cały czas się powiększa. A jeśli chodzi o codzienne życie animatorki kultury na Głównej, to do działania na pewno nakręca mnie jakiś rodzaj energii, którą odzyskujemy, pozyskujemy, rozbudzamy. Ta energia wyzwala się na wielu poziomach. Opiekuję się np. partnerstwem lokalnym, współpracuję z wieloma podmiotami z różnych sektorów, i naprawdę bardzo cieszy, gdy uda mi się namówić do szerszej współpracy któryś z nich. To są często naprawdę małe rzeczy, jak choćby to, że trzy przedszkola, na co dzień konkurujące ze sobą o klientów, wspólnie zorganizują sprzątanie świata i wraz ze swoimi podopiecznymi zrobią coś dobrego dla dzielnicy. Innym przykładem są np. Dni Sąsiada, osiedlowy festyn w całości zbudowany na dostępnych zasobach. Zależy nam, by ludzie dostrzegli wszystkie swoje potencjały i potrafili połączyć je w jednym wydarzeniu, w którym uczestniczą nie tylko mieszkańcy Głównej, ale od jakiegoś czasu również przyjezdni, zainteresowani tym, co organizujemy. To są na pewno rzeczy, które cieszą, jak i te na poziomie zupełnie oddolnym, gdy zgłaszają się do nas pojedyncze osoby ze swoimi pomysłami, a my potrafimy pokierować je w taki sposób, by doprowadziły jakąś inicjatywę do końca. Takich projektów jest już coraz więcej, ale najbardziej chciałabym się pochwalić biblioteką sąsiedzką, która jest jedyną biblioteką społeczną w Poznaniu. Kiedyś na Głównej była filia Biblioteki Raczyńskich, a po jej zamknięciu wielu mieszkańcom brakowało możliwości odwiedzania takiego miejsca, więc postanowili je wskrzesić. Sprzyjała temu pandemia, bo biblioteka powstała w 2020 roku. Zorganizowaliśmy zbiórki książek, mieszkańcy wyremontowali pomieszczenie, zbili regały ze skrzynek po owocach. Dziś można tam wypożyczać książki w wolnym dostępie, a my cały czas promujemy to miejsce różnymi działaniami, jak i czytelnictwo w ogóle, staramy się też angażować młodzież do aktywności wokół biblioteki.
DS: Taką drugą perełką, którą możemy się pochwalić, jest sąsiedzka zielona przestrzeń, powstały w zeszłym roku Otwarty Ogród Nadolnik. Poza możliwością uprawiania kwiatów czy roślin jadalnych jest to przede wszystkim miejsce spotkań mieszkańców. Wydaje mi się, że tym, co nas wyróżnia i co stanowi naszą formę pracy, jest to, że formalnie, a nie tylko deklaratywnie, pracujemy na relacjach. Również podejmowane przez nas działania artystyczne mają charakter sztuki relacyjnej, społecznej, zaangażowanej i angażującej, tworzonej rzeczywiście we współpracy z odbiorcami.
MB: Z waszych wypowiedzi wyłania się powoli obraz tego, co kryje się pod określeniem „społeczne centrum kultury”, które wielokrotnie pojawia się w różnych relacjach z organizowanych przez Was wydarzeń. Ale pojawia się też element „przestrzeń kultury, sztuki, edukacji i integracji sąsiedzkiej”. Jak staracie się przekonać tę lokalną społeczność do wzięcia udziału w Waszych działaniach? Myślę, że to jest duże wyzwanie.
DS: To jest duże wyzwanie, ponieważ społeczność Głównej i przyległych dzielnic nie była przyzwyczajona do tego, że istnieje miejsce, które organizuje coś z zakresu kultury, sztuki i edukacji, jednocześnie integrując mieszkańców. Na szczęście powoli przyzwyczajają się do tej myśli, bo włożyliśmy mnóstwo energii, by to miejsce w jakikolwiek sposób stało się rozpoznawalne. Zamierzamy sprawić, by coraz więcej osób z Głównej wiedziało, że jesteśmy. Jak to zrobić? Z jednej strony wydaje mi się to bardzo proste, a z drugiej niezwykle trudne. Przede wszystkim musimy być, czyli stanowić to miejsce otwarte, do którego każdy może wpaść, napić się z nami herbaty. Takie momenty są bardzo istotne, bo jeśli odbiorca kultury nie czuje przestrzeni jako swojej, oswojonej, to zawsze będzie to dla niego jakaś przestrzeń muzealna, laboratoryjna, nie jego. Jesteśmy przekonani, że kultura może być świetnym narzędziem do powstrzymywania negatywnej albo wywoływania pozytywnej zmiany społecznej. Trzeba zaznaczyć, że Główna jest specyficzną dzielnicą, stereotypowo postrzeganą przez mieszkańców Poznania jako – mówiąc eufemistycznie – przestrzeń zdegradowana, z problemami. Rzeczywiście tak jest, ale ten obraz się zmienia, a stereotypy, które krążą po różnych dzielnicach, też ulegają zmianom. My właśnie po to jesteśmy, by zmieniać myślenie o Głównej wśród samych mieszkańców, by uświadomili sobie swoje zasoby, jak choćby sporo zieleni, dostęp do Warty, lokalizacja blisko centrum miasta. Kiedy poczują takie wzmocnienie, to mają siłę, by działać dla dobra ogółu, na rzecz społeczności.
ZG: Dotarcie do mieszkańców rzeczywiście nie jest łatwe, bo nasza przestrzeń mieści się na poddaszu, nad przedszkolem, więc wiele osób myśli, że nasza oferta nie jest skierowana do osób dorosłych. Dlatego też w cieplejszych miesiącach wiele wydarzeń organizujemy np. w miejscach partnerskich albo w parku, teraz w Ogrodzie lub na podwórkach, by być jeszcze bliżej mieszkańców. Wiemy, że najskuteczniejszym marketingowym narzędziem jest marketing szeptany. Czasami członkowie społeczności organizują swoje wydarzenia, np. klub gier planszowych, dzięki czemu ściągają do nas kolejne osoby.
MB: Czyli liczba ambasadorów Fyrtel Główna rośnie, z czego się cieszymy. Żeby to jeszcze wzmocnić, powiedzcie, proszę, co planujecie na najbliższy czas.
ZG: Właściwie nasz program cały czas trwa. Staramy się nie robić przerwy, która jest charakterystyczna dla organizacji samorządowych od stycznia do marca, kiedy nie ma jeszcze pieniędzy z grantów. Jesteśmy otwarci cały czas, a obecny marzec jest pod znakiem działań ogrodowych. Niedawno ogłosiliśmy nabór na rezydencję społeczno-artystyczną i to jest swego rodzaju podsumowanie tego, co do tej pory powiedzieliśmy, ponieważ jest to rezydencja, w której kładziemy duży nacisk na to, by zgłaszający się artyści, animatorzy, edukatorzy czy kolektywy twórcze pracowali na procesie. To jest czas, gdy staramy się wyważyć proces i efekt, który powstaje na końcu. On również jest ważny, bo stanowi dla mieszkańców Głównej podsumowania tych działań. Będzie to trzecia edycja rezydencji społeczno-artystycznych, a w tym roku hasłem rocznych działań jest „Przesilenie. Antologia zmiany”. To jest temat lekko odbijający się od 550. rocznicy urodzin Mikołaja Kopernika, który zapoczątkował wiele zmian. Z teorii kopernikańskiej zaczerpnęliśmy samą zmianę, ten kulturowo-społeczny rezonans, który ona wywołała. Chcielibyśmy, żeby rezydenci, czyli osoby realizujące działania na Głównej, poszukiwali takich zmian społeczno-kulturowych na Głównej, żeby prześledzili historię tej dzielnicy, sięgnęli do archiwum społecznego na www.fyrtelglowna.pl, które prowadzimy od 2020 roku, gdzie znajduje się m.in. wiele fotografii już nieistniejących budynków. Jest to też taka sytuacja, której się przyglądamy: Główna jest dzielnicą, z której znika wiele miejsc będących jej symbolami, które stanowiły dziedzictwo społeczno-kulturowe. Chcemy wydobyć te wszystkie historie na światło dzienne, przyjrzeć się zmianom, jakich to miejsce doświadcza, jakie mogą one przynieść konsekwencje. Warto też porozmawiać o kryzysach z ubiegłych lat i przyjrzeć się zmianom, jakie one wywołały.
DS: Zuza pięknie opowiedziała o zmianie, ale jest też ta pierwsza część, czyli przesilenie. Wydaje nam się, a właściwie jest to takie przeczucie animatorskie, że teraz, w 2023 roku, jesteśmy w jakimś stałym czasie przesilenia. Mam wrażenie takiego nagromadzenia kryzysów, które mogą wywoływać albo wzmacniać ten stan przesilenia. Mamy wciąż kryzys wojenny, uchodźczy, zdrowia psychicznego, ekonomiczny, gospodarczy. I czy kryzys, jak twierdzą teoretycy, może być tym czasem dającym nowy początek? O tym też ma być ta rezydencja: czy ten kryzys, ten stanu atrofii, rozpadu, może otworzyć przed nami drogę do czegoś nowego, czy może jest początkiem zmiany. A informacje o tym, czego jeszcze mogą dotyczyć rezydencje, znaleźć można właśnie na naszej stronie internetowej w zakładce Społeczne centrum kultury.
ZG: Jeszcze można się zgłaszać. A co do społecznego centrum kultury i tego, jak kształtuje się nasza działalność, to trzeba zaznaczyć, że jest też odpowiedzią na te kryzysy. W naszej narracji pojawia się informacja, że są to działania edukacyjne, a jedną z naszych głównych wartości jest poczucie wpływu, sprawczość. Podążając za tą wartością, trochę przesunęliśmy naszą działalność z kulturalnej w stronę zainteresowania ekologią miejską, bo widzimy mocną potrzebę kształtowania najbliższego otoczenia, tego, żeby dobrze się w nim czuć. Każdy z nas chciałby je realnie zmieniać, tylko nie wie, od czego zacząć. Z dwiema organizacjami pozarządowymi, Zieloną Grupą z Dębca i Schronem Kultury Europa z Wildy, stworzyliśmy program Pracownia Aktywności Lokalnej, powołaliśmy kolektyw Aktywne Miasto, a od końca lutego trwają zjazdy Pracowni, gdzie zgłosiło się wielu poznańskich aktywistów, liderów, ale też osób, które dopiero chciałyby zacząć swoją przygodę w tym obszarze. I to jest właśnie program, który daje realne narzędzia do zmiany, do kształtowania przestrzeni. Mamy na to przeznaczony budżet, uczestnicy Pracowni będą w niej realizować swoje pomysły, tworzyć przestrzenie sąsiedzkie, składać program do budżetu obywatelskiego, tworzyć kampanię społeczną. Będą po prostu działać. To jest odpowiedź na potrzeby, które widzimy od dłuższego czasu – odpowiedź na kryzysy współczesności. Czujemy, że ludzie chcą wziąć sprawy w swoje ręce, a my chcemy im to umożliwiać.
DS: Oczywiście w tym zakresie, w którym jesteśmy w stanie. Czasami jesteśmy ograniczeni instytucjonalnie bądź prawnie, ale chcemy działać wszędzie tam, gdzie możemy wywołać realną zmianę, a uczestnicy Pracowni mogą rzeczywiście zwiększyć swoje poczucie wpływu i dokonać czegoś sprawczego. Nie interesuje nas design spekulatywny, interesuje nas działanie.
MB: A macie czym się dzielić, bo przede wszystkim dzielicie się wspaniałą energią, która zaraża do działania, i do tego wszystkich Państwa namawiam. Jak można do Was dotrzeć, gdyby ktoś po wysłuchaniu naszej dzisiejszej rozmowy bądź jej odczytaniu zapałał wielką chęcią dołączenia do Waszych projektów?
ZG: Myślę, że najlepiej odwiedzić nas na żywo przy Głównej 42, ale jeśli ktoś chciałby najpierw nawiązać kontakt zapośredniczony, to na pewno warto zajrzeć na naszą stronę internetową www.fyrtelglowna.pl, a o działaniach kolektywu można poczytać na stronie www.kolektywaktywnemiasto.pl.
MB: Niech się zatem po kopernikańsku kręci.
Festiwal Poznań Art Week 2023 „Lokalnie” został sfinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Narodowego Centrum Kultury „Interwencje 2023” oraz ze środków Urzędu Miasta Poznania.