Dalila Gonçalves, Céu da boca, 2019, fot. Tytus Szabelski

Rozmowa z Agatą Rodriguez

Gościem Czytelni Poznańskiego Art Weeka jest Agata Rodriguez, prowadząca Fundację Rodriguez Gallery, która nieprzerwanie od 2015 roku ubogaca Poznań szeroką ofertą kulturalną.

Mateusz Bieczyński: Witaj!

Agata Rodriguez: Dzień dobry!

MB: Razem z Carlosem Rodriguezem prowadzicie wyjątkowe miejsce na kulturalnej mapie Poznania udowadniając, że można z powodzeniem działać na wielu poziomach i także międzynarodowo. Jaka jest wasza misja, cele i formaty działania?

AR: Przede wszystkim dziękuję za miłe słowa. Rzeczywiście od samego początku zamierzaliśmy działać dwutorowo. Z jednej strony jak typowa galeria sztuki współczesnej, z drugiej strony zaś łączymy to z działalnością Fundacji. Nasza działalność galeryjna opiera się przede wszystkim na promocji sztuki i artystów, z którymi współpracujemy. Mamy określoną grupę artystów i artystek, którzy z nami współpracują, niektórzy nawet od samego początku, czyli 2015 roku, i staramy się rozwijać ich kariery. Staramy się, żeby osiągnęli tzw. artystyczny sukces. Robimy to oczywiście na różne sposoby – wystawy, ale – tak jak wspominałeś – działalność międzynarodowa, głównie targi. Na targi sztuki jeździmy już od wielu lat. Targi są bardzo dobrym narzędziem do tego, aby promować artystów i artystki także za granicą. Wspomnę także, że od samego początku naszym celem było niezamykanie się tylko na Polskę i współpracujemy z artystkami i artystami z różnych krajów. Oczywiście z Polski i Poznania, ale także z Ameryki Południowej, i nie tylko.

MB: Ze względu na pochodzenie Twojego męża kojarzycie się z Hiszpanią. Czy zatem komponent wymiany kulturalnej pomiędzy Polską i Hiszpanią właśnie określiłabyś jako jeden z parametrów waszej działalności, który jest istotny dla konstytuowania się tożsamości Rodriguez Gallery czy wręcz przeciwnie?

AR: Myślę, że tak. Nie ma co ukrywać, że przez to, że Carlos jest Hiszpanem jest to ważne i mamy przez to wiele artystów czy artystek, z którymi współpracujemy właśnie z Hiszpanii, czy szerzej z tego regionu, ale też nasze wcześniejsze doświadczenia, to, że wcześniej mieszkaliśmy za granicą, na przykład w Rzymie przez kilka lat, to sprawia, że staramy się patrzeć szeroko i także za granicą zdobywamy nowych klientów, nowe kontakty, no i też nowych artystów i artystki.

MB: To uchyl trochę rąbka tajemnicy jak wam to wychodzi, bo przecież z jednej strony działacie niby lokalnie, czyli w Poznaniu, ale z drugiej strony w gruncie rzeczy globalnie, czyli nie tylko w Europie, ale też na waszej liście współpracujących artystów widziałem nazwiska bardziej egzotyczne i powiedz coś więcej…

AR: Zgadza się. Może za chwilę jeszcze powiem więcej o tej bardziej lokalnej działalności Fundacji, ale jak już jesteśmy przy tej działalności międzynarodowej, to rzeczywiście najlepszym narzędziem do rozwijania działalności są targi. Tam właśnie zdobywamy klientów i klientki, ogólnie kolekcjonerów, umieszczamy dzieła naszych artystów i artystek w dobrych kolekcjach, to też jest bardzo ważne, i w ten sposób ich prestiż i tu w Polsce i za granicą rośnie. Oczywiście była to droga właściwie od zera, bo zakładając galerię nie mieliśmy pojęcia jak takie targi działają. Udało nam się dostać na pierwsze targi za darmo, to było w Barcelonie. To były targi SWAB. Takie średniej wielkości. Dla nas były jednak świetne, ponieważ mogliśmy sobie przećwiczyć, jak się rozmawia z publicznością, z zupełnie nowymi krytykami czy kuratorami, których wcześniej nie mieliśmy okazji poznać i od tego czasu staraliśmy się aplikować na dobre targi. To jest trochę tak, że jak się trafi raz na dobre targi, to potem jest już dużo łatwiej. Nasz udział w Artissimie czy Arco w Madrycie pozwolił nam znaleźć się w oczach odbiorców sztuki w innej lidze. To dało dużo nam, artystom i artystkom, z którymi współpracujemy i… tak to się zaczęło. I tak już 6 lat jeździmy na te targi i nawet w pandemii staraliśmy się rozwijać tę formę działalności w inny sposób. Organizowaliśmy wystawę naszej artystki np. w galerii włoskiej, zrobiliśmy też taki pop-up w galerii w Madrycie. To się nazywało Galerie Nueva i przez miesiąc byliśmy obecni z naszą wystawą w Madrycie. Wiele osób pytało czy przeprowadziliśmy się tam na stałe, ale to był tylko pop-up, projekt jednorazowy. Inny rodzaj współpracy międzynarodowej i bycia tam właśnie, w Hiszpanii.

MB: Powiedz jak teraz wygląda działalność Fundacji w relacji do tej działalności galeryjnej jako reprezentacji artystów w celach sprzedażowych, promocyjnych? Niegdyś uważano, że te dwa poziomy działalności trochę się ze sobą kłócą. Dzisiaj mam wrażenie, że one już nie są już tak głęboko zarysowane jako dwa odrębne światy i jakoś w te nowe formaty się wpisujecie. Ale jak wygląda to po stronie programowej? Jak wygląda to po stronie misji i celów, które sobie stawiacie?

AR: Myślę, że najważniejsze jest to, żeby zdać sobie sprawę, że ta część komercyjna to jest tylko narzędzie. To nie jest cel sam w sobie. Galerie sztuki nie powinny być sklepami ze sztuką, więc też nie pokazuje się prac, które się najlepiej sprzedają, bo to rzeczywiście, w pewnym sensie, prowadzi donikąd. Oczywiście można sprzedawać, a może nawet sklepy ze sztuką sprzedają lepiej i częściej niż galerie sztuki, ale wydaje mi się, że jeżeli ma się dobrze ustawione cele, jeżeli się założy, że sprzedaż to jest to narzędzie do tego, aby sztukę promować, że jest to narzędzie dzięki, któremu artyści mogą dalej wzrastać, aby mogli mieć wystawy w lepszych miejscach, lepiej wyprodukowane, ale także, aby mogli żyć ze sztuki – bo to by było wspaniale, żeby polscy artyści mogli żyć ze sztuki – to jest to podstawa, aby oba rodzaje działalności pogodzić. To nam się udaje pogodzić wewnętrznie i też mamy dosyć komfortową sytuację, bowiem w Poznaniu w ogóle nie staramy się, aby nasza działalność była komercyjna. Bardzo często nasze wystawy to są bardzo trudne rzeczy do sprzedania. Czasami nawet nie mamy takiego myślenia. Stąd też pojawiały się u nas prace efemeryczne, które były na przykład rozbłyskami na ścianie, instalacjami site-specific i dzięki temu galeria jest taką wizytówką dla artystów, którzy z nami współpracują i którzy te prace pokazują u nas i które potem możemy pokazać na targach i być może tam także je sprzedać. Czemu nie.

MB: Czy jest jakieś wydarzenie, z tych byłych już, które uważasz za takie szczególne wyzwanie, któremu sprostaliście. Czy był jakiś sukces, który udało się osiągnąć, na przykład wbrew temu, co początkowo zakładaliście? Wspominałaś wprawdzie o wejściu do wyższej ligi, czego oczywiście gratuluje, to na pewno mocny impuls, żeby działać dalej, na pewno daje dużo satysfakcji, ale z takich czysto realizacyjnych zadań z przeszłych 6 lat działalności zwraca Twoją największą uwagę? Do czego najczęściej wracasz myślami?

AR: Bardzo trudne pytanie, bo chyba nie ma takiej jednej rzeczy. Wszystkie wystawy traktujemy na równi. Oczywiście bardzo ciepło myślimy o naszej pierwszej wystawie. To była wystawa Jakuba Jasiukiewicza „Tarcie i grawitacja” i na pewno wracam do niej, jeżeli myślę o takim pierwszym sukcesie. Przyjechaliśmy do Poznania zaczynając od zera, nikt nas nie znał, Carlosa zupełnie nikt. Ja byłam po historii sztuki, ale długo nie było mnie w Poznaniu, więc to, że w ogóle przyszli do nas ludzie, że przyszły tłumy i zaczęło się od tego czasu „kręcić”, w takim sensie, że zaczęliśmy być rozpoznawalni, to w takim sensie był nasz pierwszy mały sukces. Myślę jednak, że jeżeli chodzi o takie konkretne sukcesy, to trudno mi je wymienić. Bardziej myślę, że jeżeli chodzi o Fundację i to miejsce tu w Poznaniu, to naszym sukcesem jest to, że mamy ciągle tą publiczność, że jesteśmy rozpoznawalni, że mimo pandemii nie straciliśmy widoczności. Mam nadzieję, i tak to czuję, że tworzymy fajne miejsce w Poznaniu dla sztuki współczesnej. Z galeryjnego punktu widzenia sukcesem jest nasza obecność na targach, a także to, że udaje nam się sprzedać prace do dobrych kolekcji, instytucji i to wtedy jest wielkie szczęście dla wszystkich.

MB: Trwałość instytucjonalna jest takim parametrem niemierzalnym, który często bywa w ogóle nie uwzględniany w myśleniu o tym co się osiągnęło, ale kiedy popatrzymy sobie na cały pejzaż różnych instytucji, które na przykład nie wytrzymują zderzenia z ciągłymi kryzysami, zwłaszcza teraz kiedy jeden następuje po drugim, najpierw pandemia, wojna w Ukrainie i w konsekwencji globalny kryzys finansowy i ekonomiczny. Są one takimi progami, przez które wiele instytucji, wielu animatorów kultury nie przechodzi obronną ręką. Jak te doświadczenia wpłynęły na was? Jak sobie z nimi poradziliście? Czego nauczyły was te doświadczenia?

AR: Myślę, że najbardziej wpłynęła na nad pandemia. To, że galeria była zamknięta przez dłuższy czas. Przede wszystkim zaś to, że nie mogliśmy już wyjeżdżać, a przynajmniej nie tak często, albo prawie w ogóle, to spowodowało, że poczuliśmy, że mamy związane ręce. Byliśmy już wówczas na takiej pozycji, na szczęście, że kolekcjonerzy i kolekcjonerki, którzy już nam ufali w jakiś sposób też wspierali galerię. Dokonywali zakupów, które były wcześniej odkładane. Dzięki nim mogliśmy spokojnie przetrwać. A jeśli chodzi o to czego nauczyła nas pandemia, to przede wszystkim, żeby szukać nowych formatów współpracy. Stąd nasze pomysły na różne pop-upy oraz inne pomysły na przyszłość, aby nie tylko opierać się na wielkich wydarzeniach, które, czy będą czy nie będą, nie wiadomo. A te mniejsze rzeczy przecież też się udają – może na mniejszą skalę, ale przynoszą realne korzyści i realną promocję dla artystów i artystek.

MB: Powiedz jakie to artystki I jacy artyści, czyli kogo reprezentujecie?

AR: Z Polski reprezentujemy Agnieszkę Grodzińską, której wystawę będzie można zobaczyć już niedługo w maju, Michała Martychowca oraz Michała Smandka. Najnowsza nasza współpraca to Marlena Kudlicka, artystka polska, ale bardzo też międzynarodowa. Natomiast jeżeli chodzi o międzynarodowych artystów, to współpracujemy z Keke Vilabeldą, którego wystawa była dostępna w marcu. Współpracujemy też z Cristiną Mejías, Jimeną Kato i Dalilą Gonçalves, z trzema artystkami z Półwyspu Iberyjskiego oraz z Sreshta Rit Premnath, artystą pochodzącym z Indii i mieszkającym w Nowym Jorku.

MB: To rzeczywiście bardzo szerokie spektrum artystów i artystek. Powiedz proszę na koniec na co moglibyśmy zaprosić naszą publiczność? Możemy wskazać konkretne działania, które trzeba podjąć, aby się z wami skontaktować, aby do was dotrzeć i jakie publiczność chcąca wejść z wami w kontakt ma możliwości?

AR: Jesteśmy otwarci od środy do soboty w czasie trwania wystaw. To jest ważne, aby przed odwiedzeniem nas sprawdzać czy są wystawy, choć generalnie staramy się, aby wystawy były przez cały rok, oprócz lata, kiedy mamy wystawę witrynową, którą można oglądać z ulicy. Najbliższą wystawą będzie prezentacja prac Agnieszki Grodzińskiej, solowa, w czasie Art Weeka poznańskiego. Zapraszamy również na najróżniejsze wydarzenia, obok oglądania wystaw, które organizujemy jako Fundacja. Z jednej strony są to oprowadzania kuratorskie, artist talks, ale także z drugiej strony ważną częścią naszej aktywności stały się warsztaty. Prowadzimy warsztaty z dziećmi. Jeśli ktoś miałby ochotę to zapraszamy w maju na warsztaty dla rodzin z małymi dziećmi. Zapraszamy także szkoły na warsztaty, które nazywają się „Pierwsze spotkanie ze sztuką współczesną” i to jest połączenie warsztatów, które mają otwierać na sztukę z taką częścią plastyczną. Zapraszamy również studentów i studentki, czy też już absolwentów i absolwentki, którzy kończą najróżniejsze kierunki artystyczne i około-artystyczne. Dla nich mamy również program „Profesjonalny Artysta/Artystka”, który ostatnio odbywał się on-line. Jest to seria warsztatów, które pomagają zrozumieć jak odnaleźć się w świecie sztuki już po studiach? Mamy też nowy program, który zaczęliśmy w zeszłym roku – „Spotkania sieciujące” – dla młodych artystów i artystek oraz kuratorów i kuratorek. Mi tego zawsze brakowało na studiach, że wtedy jeszcze nie znałam artystów. Żałuję tego bardzo, bo to jest świetny czas, aby się poznać, ma się wtedy więcej czasu, bardziej otwartą głowę. Nasze pierwsze spotkanie bardzo dobrze wyszło, więc będę to kontynuować. Śledzić nas najlepiej na Facebooku albo na Instagramie: Rodriguez Gallery. Można także przyjść do nas i porozmawiać. My staramy się być takim miejscem otwartym dla wszystkich. Ja wiem, że ten white cube jest przerażający i czasami po prostu trudno przekroczyć próg galerii, ale na pewdę można to zrobić bez problemu. Możemy nie rozmawiać, możemy porozmawiać, możemy oprowadzić, bardzo chętnie to robimy. Przychodzą do nas czasami także ludzie wprost z ulicy i pytają co to jest i czy kupuje się bilety? Nie ma biletów oczywiście, można wchodzić, z pieskiem, z dzieckiem, w każdym momencie. Zapraszamy i nie bójcie się Państwo po prostu oglądać sztuki.

MB: Tak zatem, niech z tej rozmowy wybrzmi taki wniosek, aby sztuki współczesnej nie tylko się nie bać, ale jeszcze żeby czuć się zachęconym, aby wchodzić z nią w interakcje, żeby ją poznawać, a najlepszym adresem ku temu w Poznaniu jest Fundacja Rodriguez Gallery.


Festiwal Poznań Art Week 2023 „Lokalnie” został sfinansowany ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Narodowego Centrum Kultury „Interwencje 2023” oraz ze środków Urzędu Miasta Poznania.

edycja 2023podcast

Avatar photo
Mateusz M. Bieczyński

Prawnik, historyk sztuki, kurator wystaw, krytyk artystyczny, autor publikacji, biegły sądowy z zakresu prawa autorskiego i sztuk wizualnych. Autor opracowań monograficznych na temat prawnych uwarunkowań życia artystycznego. Kurator wystaw oraz redaktor katalogów artystycznych w Polsce i za granicą. Publikował na łamach wielu czasopism artystycznych, m.in. Arteon, Art & Business, Format, Kwartalnik Fotografia, Obieg.pl. Łącznie opublikował ponad 100 artykułów i wywiadów.